Ariana | Blogger | X X

9.01.2023

Zieleń i róż, czyli o książce młodzieżowej, która mnie otuliła i skłoniła do refleksji

 Tytuł oryginału: I Wish You All the Best

Tytuł polski: Wszystkiego, co najlepsze

Autor: Mason Deaver

Tłumaczenie: Artur Łuksza

Wydawnictwo: We Need YA

Kiedy Ben ujawnia przed rodzicami, że jest osobą niebinarną, zostaje wyrzucone z domu i zmuszone zamieszkać ze swoją dawno niewidzianą siostrą Hannah i jej mężem Thomasem. Zmagając się z zaburzeniami lękowymi, spotęgowanymi przez ostatnie wydarzenia, nieśmiało robi coming out również przed siostrą, a w uporaniu się z traumami i atakami paniki wspiera go terapeutka. W szkole stara się pozostać niezauważone i nie mówić o swojej tożsamości.

Próbę prześlizgnięcia się przez ostatni semestr liceum bez zwracania niczyjej uwagi niweczy Nathan, zabawny i charyzmatyczny uczeń, który bierze Ben pod swoje skrzydła i nie tylko pokazuje szkołę, ale uświadamia nu także, czym jest przyjaźń. W miarę jak ich znajomość się rozwija, zmieniają się też uczucia, które wobec siebie żywią, a to, co wydawało się katastrofalnym zwrotem wydarzeń, zaczyna wyglądać jak szansa na nowe, szczęśliwe życie.

(opis wydawcy)

&&&

Mam wrażenie, że teraz malując paznokcie na różowo, będę myśleć o tej książce. Jest w niej bowiem scena, w której osoba bohaterska, tak po prostu, chce pomalować paznokcie na ten właśnie kolor, ale ma wewnętrzną blokadę przed jak odbiorą to inni. Pojawia się tu też rozmowa, w której Ben nie chce przyznać, że to właśnie różowy jest jeno ulubionym kolorem. Po przeczytaniu tych fragmentów coś się we mnie zagotowało, zawrzało, wzburzyło. Pomyślałam sobie o tym, jakie to idiotyczne, że ograniczmy siebie i innych w ten sposób, że wciąż mamy w sobie potrzebę dzielenia świata na pół i jak często to nikomu nie służy. 

Jeśli jesteś queer, twoje życie może przerodzić się w jeden niekończący się coming out.

Jednocześnie jednak sama treść tej książki ma dla mnie kolor zielony, stanowi bowiem idealną mieszankę chłodnej niebieskości i ciepłej żółci. Niebieskość przebija się tu w tych trudniejszych momentach, gdy osobę bohaterską spotykają kolejne problemy, a emocji z tym związanymi wydaje się zbyt wiele, by mogła przeżyć je jedna osoba. Widzę ją tu też w scenach, w których Ben musi zrezygnować z bycia sobą, by dopasować się do społeczeństwa i, gdy mają miejsce rozmowy z członkami jeno rodziny. Przy tych wszystkich przykrościach nie jest to jednak moim zdaniem smutna historia. Czułam tu bowiem cały czas pewne ciepło, wynikające z tego, że osoba autorka napisała tę historię z wyrozumiałością do swoich bohaterów, dając im prawo do lepszych i gorszych momentów i wszystkich związanych z tym emocji. Dzięki temu zaś przez całą tę historię towarzyszyło mi poczucie, że wszystko będzie dobrze, a to sprawiało, że czułam lekkość na sercu i dałam się porwać tej historii.

Niewątpliwie wspaniałą robotę wykonał tu także tłumacz, dzięki któremu przez tę powieść po prostu przepłynęłam. Do formy neutralnej przyzwyczajałam się może przez jeden rozdział, a potem zupełnie przestałam zwracać na nią uwagę, jakby była w naszym języku niemal od zawsze.

Moja jedyna uwaga jest taka, że nie mogę się oprzeć wrażeniu, że było tu miejsce na nieco więcej – może na rozpisanie relacji z przyjaciółkami ze szkoły, może tej z siostrą, a może wątku Miriam. Nie jest to bowiem książka szczególnie długa i mam poczucie, że można tu było się pokusić o coś jeszcze.


 - Nie sądzisz, że szufladkowanie nie jest w gruncie rzeczy bez sensu?

- Nie do końca. To pomaga ludziom się porozumieć, znaleźć wspólny język nie tylko z innymi ludźmi, lecz także z samym sobą.

 

Ostatecznie jednak Wszystkiego, co najlepsze to jedna z tych opowieści młodzieżowych, dzięki którym poczułam się otulona ciepłem i nawet jeśli ma smutniejsze momenty, to zapamiętam ją dzięki temu, że wywołała na mojej twarzy uśmiech, w moim sercu lekkość, a jednocześnie skłoniła mnie do pewnych refleksji.

Połknęłam w jeden wieczór i absolutnie nie żałuję.

Moja ocena:

★★★★★★★☆☆☆

(bardzo dobra)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz