Ariana | Blogger | X X

12.11.2018

Babski czyli jaki? O pewnym kryminale


Tytuł oryginału: El guardián invisible
Tytuł polski: Niewidzialny strażnik
Seria: Dolina Baztan (tom #1)
Autor: Dolores Redondo
Tłumaczenie: Karolina Krzysztofik
Wydawnictwo: Czarna Owca

W dolinie Baztan znalezione zostaje nagie ciało nastoletniej dziewczynki.
Młoda detektyw śledcza Amaia Salazar powracając do rodzinnej miejscowości będzie musiała nie tylko rozwikłać niezwykle skomplikowaną sprawę, ale także rozliczyć się z duchami przeszłości, które nie przestają jej prześladować.





&&&

Czasem po przeczytaniu jednej książki danego autora wiesz, że chcesz sięgnąć po następną, a później kolejną i kolejną… Po przeczytaniu Dam Ci to wszystko wręcz oczarowana stylem, jakim powieść ta została napisana i zachwycona magicznym klimatem całości, wiedziona dobrym przeczuciem byłam pewna, że chcę poznać całą twórczość Dolores Redondo i przekonać się, czy będzie równie dobra. Sięgnęłam, więc po Niewidzialnego Strażnika pierwszy tom cyklu, którego opis jedynie podsycił moją ciekawość. Czy było warto?

Czasami, Floro, poczucie odrzucenia nie jest winą gospodarza, tylko tego, kto czuje się obco.

Autorka ma zdolność tworzenia wyrazistych głównych bohaterów, którzy, choć gubią się raz za razem, to wciąż potrafią wzbudzić sympatię. Tak było w przypadku Amai – młodej detektyw śledczej, którą wyprzedziła własna sława. Nie jest to z pewnością postać prosta w odbiorze, jednak jej siła, wielowymiarowość jej charakteru, logiczne motywacja i ta emocjonalność, jaką mimo wszystko w sobie nosi, uczyniła ją kimś, komu chcemy kibicować, kimś godnym bycia głównym bohaterem powieści.

Pozostali bohaterowie natomiast nie zostali napisani aż tak dobrze. Mąż Amai jawi się jako wręcz cukierkowy mężczyzna idealny. Najstarsza z sióstr, Flora stara się wybić poza kartki powieści, ale z marnym skutkiem, Rose prezentuje się zaś po prostu poprawnie. Inni bohaterowie, tacy jak mąż Rose, policjanci, czy zamordowane dziewczyny pokazały się z o wiele lepszej strony, mając ciekawe historie i własne charaktery. W tym właśnie, w tej nierówności w kreowaniu bohaterów będę upatrywała się jednej z największych wad powieści. Trudno bowiem zachwycać się występującymi tutaj postaciami, ale równie niesprawiedliwie byłoby określić je nieinteresującymi, niektórzy zostali wykreowani rewelacyjnie, inni zaś dali się poznać jako przedmioty, mające spełnić swoją funkcję w historii i niemające do pokazania nic więcej.

Bardzo dobrze wypadły zaś kreacje relacji między poszczególnymi postaciami. Te rodzinne skrywały w sobie niezbędne napięcie, były bardzo rozbudowane i pełne niezwykle skrajnych emocji. Te romantyczne znowu były naprawdę różnorodne – począwszy od tych niemal cukierkowych, choć niepozbawionych pewnych spięć, przez te, w których nienawiść zwycięża nad miłością, aż po te, które nie sposób określić w zaledwie kilku słowach.

Na wyróżnienie zasługuje wątek związany z dzieciństwem Amai, jej relacji z rodzicami, w których kryje się niebywały mrok, ale także dziecięce przywiązanie. Dolores Redondo odnalazła złoty środek, kreując wątek bolesny, trudny w odbiorze, pełen dramaturgii, a przy tym niewyzuty z pewnej subtelności, co uczyniło go jednym z najbardziej interesujących w całości.

Karty to drzwi, a drzwi nie należy otwierać bez powodu ani zostawiać otwartych Drzwi, Amaia, same drzwi nie wyrządzają krzywdy, ale to, co może przez nie wejść, już tak.

Jak można, było się spodziewać styl autorki w jej debiucie, nie był aż tak dobry, jak w następnej powieści. Absolutnie nie był zły, jednak brakowało mu tej nieuchwytnej lekkości, płynności, gracji, która płynęła z każdego zdania w przypadku Dam ci to wszystko. Tutaj opisy nie skradły mojego serca, a co najwyżej niektóre z nich je radowały, większość pozostała jednak po prostu poprawna, poszczególnym zaś czegoś brakowało. Jeśli zaś mowa o dialogach – te między policjantami wypadły rewelacyjnie, pozostałe zaś balansowały między granicą okej, a nawet tymi zbyt sztywnymi – co ponownie daje nam średni poziom.

Związany ze stylem jest zaś klimat, który również określiłabym nierównym. Raz trwał przez kilkanaście stron, a zaraz potem znikał, jednak brakowało mu pełnej iskry, która zwykle sprawia, że od historii nie można się oderwać, nie potrafiłam jej poczuć i przeżywać pojawiających się w książce wątków fantastycznych, które zapowiadały się przecież tak rewelacyjnie.

Co jednak z wątkiem kryminalny w powieści, którą reklamuje się jako kryminał? Jest tu i prezentuje się jako bardzo satysfakcjonujący. Sprawa morderstw została opisana, dokładnie tak jak lubię, objawiając się w mnóstwie drobnych poszlak, nie była ugrzeczniona, bo mogliśmy przeczytać kilka brutalniejszych opisów, ale też niepozbawiona wyczucia. Jej rozwiązanie zaś nieco mnie rozczarowało, jednak dzięki ciekawej drodze, jaka do niego prowadziła, jestem w stanie przymknąć na nie oko. Poza tym życzyłabym sobie jedynie, by kryminału było tu po prostu więcej, a tym samym wątkach obyczajowych nieco mniej, ponieważ to sprawa morderstw była po prostu ciekawsza od większości innych kwestii.

Myślę, że jesteś jedną z tych kobiet, co się oddają i poświęcają rodzinie, chociaż nikt ich o to nie prosił, tylko po to, żeby mieć porządną porcję wyrzutów i win do zrzucenia na innych. Jesteś jak czarna dziura, która wchłania wszystko, co stanie na jej drodze, i w końcu zostajesz sama z tym swoim poświęceniem i wyrzutami, których nikt nie chce słuchać. 

Niewidzialny strażnik wydaje się idealnym przykładem kobiecego kryminału, w którym to wątek obyczajowy, a nie kryminalny wychodzi na pierwszy plan, główna bohaterka jest silną kobietą po przejściach, której uczucia i przeczucia będą odgrywały w powieści znaczącą rolę. Nie jest to książka rewelacyjna – zbyt wiele elementów było tu po prostu poprawnych, a zbyt mało potrafiło zachwycić. Niemniej ze względu na ciekawą główną postać i dobrą zagadkę kryminalną, książka dobrze sprawdzi się jako lektura na chłodne jesienno-zimowe popołudnie, co więcej zapowiadając bardzo dobrą serię.

Moja ocena:
★★★★★★☆☆☆☆
(dobra)



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz