Elle Kennedy to autorka
pochodząca z Kanady, która ma na swoim koncie już dwadzieścia książek, napisanych samodzielnie lub w duecie Sariną Bowen, z których to już osiem
zostało przetłumaczonych na język polski. Pierwszy raz z twórczością tej
autorki spotkałam się w 2016 roku, gdy to w Polsce ukazała się jej chyba
najpopularniejsza książka, czyli Układ, który rozpoczął serię Off-Campus. Już
po przeczytaniu pierwszej powieści jej autorstwa czułam, że znajdzie się ona na
liście moich ulubionych pisarek, ponieważ w historii Hannah i Garreta znalazło
się, dokładnie to, czego oczekuje od dobrego romansu – dobrzy bohaterowie,
historia miłosna z dobrze napisanym tłem, naturalne dialogi, chemia między
postaciami, a sceny erotyczne nie przyprawiały mnie o ból głowy. W tej chwili
jestem po lekturze już siedmiu powieści Kennedy (w tym dwóch w języku
angielskim) i muszę z radością przyznać, że moje przeczucie mnie zawiodło, bo
spod jej pióra wychodzą naprawdę dobre romanse.
Układ, czyli powieść, od której
wszystko się zaczęło, a którą mimo upływu czas, wciąż ciepło wspominam i którą
bez wahania poleciłabym osobom lubiącym romanse. Książka ta jest tak dobra
przede wszystkim ze względu na swoich bohaterów oraz to jak ogromna chemia jest
między Hannah i Garretem – młodą wokalistką i uzdolnionym hokeistom. Mogłabym
się przyczepić, niepotrzebnego moim zdaniem zamieszania, które ma miejsce na
samym końcu tej historii, ale w obliczu tego, jak szybko i z jaką przyjemnością
przyszło mi jej przeczytanie, mogę przymknąć oko na te niedociągnięcia, bo to
po prostu bardzo dobra książka, w której znalazło się miejsce na dokładnie to czego oczekuję od dobrego romansu.
Zostań to książka, która może nie
skradła mojego serca na samym jej początku, ale wraz z biegiem stron odkrywałam
w niej coraz to lepsze elementy, aż w końcu z czystym sumieniem, mogę
powiedzieć, że ta powieść ogromnie mi się podobała. W duecie z Sariną Bowem,
Kennedy stworzyła bowiem historię o dwójce dorosłych ludzi po przejściach,
którzy w swoim towarzystwie odkrywają, że ich życie wcale nie musi się smutno
skończyć, bo trudnych rozstaniach. Bardzo podobało mi się to, że autorki
ukazały tutaj także ciemniejsze strony bycia w związku z zawodowym hokeistą, a
wątek rodziny został tu wpleciony bardzo natutaralnie.
Him & Us, czyli dwie książki
opowiadające historię Jamesa i Wes, dwójki hokeistów, a zarazem przyjaciół z
obozu hokejowego, którzy z czasem zakochują się w sobie. Nie będę ukrywać, że
to właśnie te powieści z całego dorobku Kennedy wzbudziły we mnie najwięcej
pozywanych emocji, ponieważ ta historia ma w sobie dokładnie to, czego szukam w
tego typu powieściach, a do tego zaserwowane w idealnych proporcjach. Mamy tu
miłość i strach, radość i smutek, a także naprawdę zdrowie przedstawioną
historię miłosną dwójki mężczyzn oraz ponownie, naprawdę dobry wątek rodziny,
tym razem gdzieś na drugim planie. Uczciwie ostrzegam jednak, że opisy seksu
męsko-męskiego są tu dosyć obrazowe, co niektórym może po prostu nie
odpowiadać, nawet jeśli mi, nijak nie przeszkadzało.
Wiem, że Kennedy potrafi pisać
romanse, wypunktowałam Wam to nawet powyżej, nie rozumiem więc, co takiego
stało się w Podboju, który bardzo, ale to bardzo mi się nie podobał. Historia ta nie wywoływała u mnie jakikolwiek pozytywnych emocji, scen erotycznych było za dużo, nie wiedziałam chemii między
bohaterami, a na dodatek w pewnym momencie dostajemy w twarz niepotrzebnym i
sztucznym dramatem. Nie, nie i jeszcze raz nie z mojej strony dla trzeciego
tomu serii Off-Campus.
Za co lubię książki Elle Kennedy?
Za lekkość. Elle Kennedy pisze
prosto, ale też z przyjemną lekkością i z wyczuciem, nie serwując tam ogromnej
ilości niepotrzebnej opisów, lecz opisując rzeczywistość w taki sposób, by
zamknąć ją w kilku słowach, tworząc ją wystarczająco dokładnie, by była jakaś,
co w połączeniu z dużą ilością fajnych dialogów, sprawia, że jej książki czyta
się naprawdę błyskawiczne, niemal pochłania i odczuwa się przy tym zwykle sporą
przyjemność.
Za bohaterów, którzy, chociaż są
mniej lub bardziej interesujący, czy schematyczni, tak w zdecydowanej
większości mają w sobie to coś, co czyni ich ludźmi, a nie kukiełkami, a
jednocześnie mają swoje własne charaktery, których nikt im nie odbierze.
Za romans. Lubić romans co
romans, cóż za odkrycie. Niejednokrotnie przekonałam się jednak, że to, że
książka jest o historii miłosnej, nie oznacza wcale, że między bohaterami
będzie chemia. A w książkach tej autorki czuć tę chemię, czasem mocniej, czasem
słabiej, ale ona wciąż tam jest i czyni te powieści po prostu lepszymi w
lekturze. Nikt przecież nie lubi, gdy bohaterowie są pchani w swoją stronę „na
siłę”, bo tego wymaga autorka, lubimy za, to gdy ich relacja powstaje krok po
kroku, rozwija się w swoim własnym tempie.
Za sceny erotyczne, które nie są
ani głupie, ani niezręczne. Na tę chwilę jedynie w Dobrym Chłopaku przeczytałam
kilka dziwnych określeń, związanych z seksem, ale zrzucam to na to, jaki jest
bohater tej powieści. Poza tym Elle Kennedy pisze seksie na luzie, bez
większych udziwnień, z wyczuciem, dzięki czemu sceny łóżkowe czyta się tu po
prostu dobrze.
Za tło dla historii miłosnych. Nie
zrozumcie mnie źle, to wciąż są, nieskomplikowane (i nie oszukujmy się bardzo
schematyczne) historie o dwójce ludzi, którzy zaczynają ze sobą sypiać i w
końcu się w sobie zakochują. Niemniej w każdej z książek Kennedy, jaką
przeczytałam, ta relacja ma jakieś tło – mamy tu mniej lub bardziej
skomplikowane relacje rodzinne, postaci współlokatorów, historie związane z
przeszłością i/lub z przyszłością bohaterów i sporo hokeja. I nawet jeśli to
wszystko zwykle dzieje się gdzieś na drugim planie, to wciąż tu jest, dzięki
temu te historie czyta się lepiej i z większym zainteresowaniem, bo wiemy, że
to nie jest tylko historia miłosna.
Elementy, które mi szczególnie
nie przeszkadzają, ale Wam już mogą…
W chyba każdej powieści Kennedy
jest taki moment, gdy bohaterowie nie mają chwilowo większych problemów, więc
poświęcają się całkowicie sobie. Wtedy też następuje mały maraton scen łóżkowych,
który mi szczególnie nie przeszkadzał, wiem, jednak że niektórym nagromadzenie
takich scen może nie odpowiadać.
Te książki są schematyczne i to
jest fakt – zawsze mamy dwójkę bohaterów, którzy muszą się w sobie zakochać, i
naprawdę nietrudno jest przewidzieć, jak skończy się dana pozycja. Jeśli więc z
jakiegoś powodu oczekiwaliście po tych książkach czegoś odkrywczego, to przykro
mi, ale tego tu nie znajdziecie.
Autorka czasem lubi
przekombinować, szczególnie gdy zbliża się do samego zakończenia i jakby chcąc
przedłużyć, powieść o kolejne pięćdziesiąt stron, rzuca swoim bohaterom pod
nogi kłodę, której równie dobrze mogłoby tam, moim zdaniem oku po prostu nie
być, bo tworzą niepotrzebną dramę.
W kilku słowach
Elle Kennedy ma w swoim dorobku powieści, które
lubię bardziej, takie, które przeszły u mnie zupełnie bez echa, jak i niestety
takie, które mnie zawiodły. W ogólnym rozrachunku, mogę jednak bez wyrzutów
sumienia stwierdzić, że jestem fanką pisanych przez nią historii, ponieważ pozwalają mi się rewelacyjnie odprężyć, a przy tym ich czytanie, tak po prostu, daje mi sporo przyjemność. Z pewnością,
autorka nie pisze powieści przełomowych, czy odkrywczych, ale napisanie tak
wielu dobrych romansów, także jest moim zdaniem sztuką, dlatego, jeśli lubicie
książki o miłości i pożądaniu, ze sportowymi (hokejowymi) wątkami to moim
zdaniem powinniście dać szansę twórczości tej kanadyjskiej pisarki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz