Tytuł oryginału: I will give you the sun
Tytuł polski: Oddam ci słońce
Autor: Jandy Nelson
Tłumaczenie: Dominika Cieśla-Szymańska
Wydawnictwo: Moondrive
Są jak czerń i biel będąc jednocześnie jednością. Różni ich wszystko poza zamiłowaniem do sztuki i miejscem zamieszkania. W dzieciństwie byli najlepszymi przyjaciółmi, okres dorastania zmienia jednak wszystko między nimi i w nich. Noah staje się tym kim nigdy nie chciał być, a Jude trafia w miejsce, które nie jest dla niej.
Jak mocna więź może łączyć rodzeństwo? Jak to jest być sobą? Czy świat może zniszczyć każdego? Czy można kochać kogoś bardziej niż siebie? Czy powinniśmy się szukać? Jak można oddać komuś słońce?
&&&
Naprawdę trudno znaleźć osobę,
która nie słyszała tytułu Oddam ci słońce po tym całym szale na nią na blogach i vlogach. Ciężko również podejść do niej bez oczekiwań po tak wielu
pozytywnych opiniach, po wzdychaniach i niemającym końca zachwytom.
Postanowiłam odłożyć tę książkę na mojej liście do przeczytania, aby nie
przeżywać zawodu. Chciałam odkryć ją samemu, bez szumiących w głowie słów
pochwały. Otrzymałam tę pozycję na wigilijce klasowej na własne życzenie i z rezerwą postanowiłam się w nią zagłębić. Okazało się, że zatonęłam.
To było zarazem dobre i złe. Miłość buduje i niszczy. Tak samo uparcie daje radość i łamie serce.
Okładka jest przepiękna będąc
jednocześnie jedynie prostym zdjęciem z dodatkiem tekstu. Na ogół nie lubię
zdjęć postaci na obwolucie, o wiele bardziej przekonuje mnie wizja
obrazków, która daje mi możliwość własnej wizji postaci. Tutaj jednak moje
serce zostało skradzione i schowane do worka, przez połączenie błękitu z
pomarańczem. Nie mogę określić, dlaczego, ale oprawa jest śliczna.
Ale czasem myślę, że tata coś podejrzewa. Czasem myślę, że nawet toster coś podejrzewa.
Noah. Noah. Noah. Kocham tego
chłopaka zdecydowanie i chyba aż za mocno. I wszystko byłoby w porządku, bo
przecież jestem zakochana w wielu męskich postaciach literackich, jednak z tym
chłopcem jest inaczej. On jest INNY. Zamknięty w sobie, pełen pasji, z głową
przepełnioną pomysłami, potrafi określić o wiele więcej kolorów niż dorosły
człowiek, zna zbyt wiele ciekawostek o zwierzętach i czuje się źle z tym, kim
jest, nie chcę taki być. Czytając jego opowieści a właściwie jego obrazów
kruszyło mi się serce, strasznie chciałam go przytulić i powiedzieć, że dla
mnie jest wspaniały, jako on sam. Czuję z nim pewno rodzaju więź, której nie
potrafię nazwać słowem ani nawet namalować.
Jude jest pewną siebie
dziewczyną, która zgubiła samą siebie w pogoni za niczym i teraz nie potrafi
się odnaleźć mimo stosowania się do biblii ukochanej babci ani rozmów z
duchami. W swoim życiu popełniła ogrom błędów, wiele również odczuła na sobie,
zdaje się, że teraz może tylko żałować, jednak nic nie jest tylko czarne lub
tylko białe. Choć bardzo ją polubiłam, chociaż jest naprawdę intrygującą
postacią, to w rozrachunku moich uczuć przegrywa ze swoim bliźniakiem. Mimo to
jest postacią niezwykle barwną oraz co rzadkie oryginalną.
Praworęczny bliźniak mówi prawdę, leworęczny kłamie.
(Oboje z Noahem jesteśmy leworęczni)
Pływając z kolejnymi obrazami
przedstawionymi przez Jandy Nelson czułam się zatracona w tym nieoczywistym
pięknie. Styl autorki jest barwny, malowniczy, przepełniony metaforami a
zastosowanie dwóch narracji w innym czasie było idealnym rozwiązaniem, pozawala nam poznać myśli artystów w różnym wieku.
Fabuła tej powieści jest nasycona
przenośnią. Tutaj wszystko splata się ze sobą i za chwilę rozplata, aby za
chwilę znów rozpocząć ten proces. Każde zdarzenie, każda chwila, w której
towarzyszami naszym bohaterom ma tutaj znaczenie. Wszystkie wątki, wszystkie
osoby okazują się mieć ze sobą związek, zazębiać się ze sobą, w nie zawsze oczywisty sposób.
Autorka nakreśliła również
niezwykle subtelnie miłość, tę pierwszą, najbardziej niewinną, a jednocześnie
przepełnioną ogniem i powodującą zamęt w głowie. Choć główni bohaterowie zdają
się kochać, i odczuwać w zupełnie inny sposób to okazuje się, że coś ich jednak
łączy, coś niezwykłego w tym, jakie jest normalne. Przecież oni za siebie
oddaliby słońce mimo tych wszystkich złych emocji, jak każde rodzeństwo.
Poza pojęciami dobra i zła jest łąka. Tam się spotkamy.
Nie mogę się nadziwić, jak bardzo
można zaprezentować zwykłą historię w tak niezwykły sposób. Przecież Oddam ci
słońce jest powieścią obyczajową pozbawioną magicznych stworzeń, a mimo
wszystko posiada magię, swoją własną. Nie wszystkim ta powieść przypadnie
do gustu nie mam, co do tego wątpliwości, jednak myślę, że warto, chociaż
spróbować zatracić się w tej powieści o zagubieniu, stracie, pierwszej miłości,
przyjaźni oraz o własnym ja, które tak często gubimy chcąc być kimś tylko z
pozoru lepszym. Nie mogę obiecać, że się nie zawiedziecie, przecież nie każdy
lubi historie o zwykłych ludziach, jednak dla mnie jest najlepsza możliwa
mieszanka emocji i charakterów. Wszystko tutaj jest dopracowane, widać dbanie o
szczegóły.
Piękne jest również to, że możemy ją interpretować, jak tylko chcemy. Dla niektórych będzie to napisana barwnym stylem zwykła młodzieżówka, ale dla niektórych książka okaże się chwilą zatrzymania i momentem refleksji, tak jak stało się ze mną.
Piękne jest również to, że możemy ją interpretować, jak tylko chcemy. Dla niektórych będzie to napisana barwnym stylem zwykła młodzieżówka, ale dla niektórych książka okaże się chwilą zatrzymania i momentem refleksji, tak jak stało się ze mną.
Moja ocena:
★★★★★★★★★★
(arcydzieło)
(arcydzieło)