Tytuł oryginału: When Rainbows End
Tytuł polski: Na końcu tęczy (Love, Rosie)
Autor: Cecelia Ahern
Tłumaczenie: Joanna Graberek
Wydawnictwo: Akurat
Rosie i Alex od zawsze byli dla
siebie wszystkim. Gdy życie postanawiało ich zatopić chronili się nawzajem i nie pozwalali,
aby któreś upadło na dno. Razem na dobre i na złe. Niestety ktoś na górze nie chciał
dam im szansy i przyjaciele muszą pogodzić się z wieloletnią rozłąką. Chłopak
wyjeżdża do Ameryki, a Rosie zostaję uziemiona w Irlandii.
Czy nasze uczucia zawsze są
oczywiste? Czy na miłość powinniśmy czekać? Jak bardzo możemy skomplikować
nasze życie? Czy na każdego czeka szczęście? Czy historia lubi się powtarzać?
&&&
Na końcu tęczy było moim drugim
spotkaniem z Ahern. Po wzruszającym i refleksyjnym PS. Kocham cię nie miałam
wątpliwości, że autorka potrafi wpłynąć na emocje czytelnika. Miałam to
szczęście, że przeczytałam tę książkę przed całym szałem na nią związanym z
ekranizacją pod zmienionym tytułem. Już wtedy pokochałam tę ciepłą historię a
pozytywne opinie innych blogerów utwierdziły mnie w przekonaniu, że nie tylko
ja uwielbiam obyczajowe historię z pozoru oklepanym głównym motywem. Tutaj
jednak sporym urozmaiceniem jest narracja epistolarna, która dodaje tej książce
blasku, sprawia, że książka przestaję być kolejną historią, a staję się piękną
opowieścią.
Jeśli ludzie mówią o długiej historii, oznacza to zazwyczaj, że jest krótka, ale oni ze wstydu nie potrafią się zdobyć na powiedzenie sobie prawdy.
Książkę irlandzkiej pisarki na
rynku wydawniczym wyróżnia przede wszystkim forma, o której już wspomniałam Żyjemy,
bowiem z bohaterami przez kilkadziesiąt lat, czytając ich wiadomości,
zaproszenia i skrawki tekstu zapisanego na kartkach. Przyznaję, że początkowo
trudno było mi przestawić się na epistolarną formułę, ponieważ nieczęsto sięgam
po tytuły zapisane w ten sposób. Po kilkunastu stronach jednak wkręciłam się w
życie bohaterów wykreowanych przez Cecelie Ahern, a brak typowej narracji, czy
opisów stał się dla mnie atutem tej książki. Niesamowity jest przecież fakt, że
ta książka nie potrzebuje narratora, aby wpłynąć na nasze uczucia.
Bohaterki najczęściej zniechęcały
mnie do siebie bowiem właśnie swoimi myślami, tutaj jednak Rosie wydała mi się
przesympatyczna. Nie wiem czy z racji braku wglądu do jej myśli, czy ze względu
na kreacje samej bohaterki, ale polubiłam tę/tą dziewczynę. Na Alexa miałam
ochotę krzyknąć wielokrotnie, aby przejrzał na oczy, ale nawet mimo tej
krótkowzroczność nie mogłam go nie polubić, jest cudowny w swojej prostocie.
Myślę, że życie lubi nas od czasu do czasu wypróbowywać: czujesz, że się staczasz, coraz szybciej, a kiedy Ci się wydaje, że już dłużej tego nie wytrzymasz, nagle się poprawia.
Różnorodność charakterów
drugoplanowych budowała świetne tło dla całej historii. Dzięki niemu, w tej
powieści zostały poruszone ciekawe tematy, przez które nie czuliśmy znużenia
relacją głównych bohaterów. Pisarka tworzyła kolejne zawirowania w życiu
naszych bohaterów dzięki którym nie mogliśmy się nudzić. Pozostałe postaci są,
bowiem ludźmi z krwi i kości, którzy żyją obok nas, tymi których mijamy na
ulicach. Kreacja bohaterów wyszła autorce świetnie, a każda osoba miała swoje
charakterystyczne cechy. Postacie żyły w mojej głowie, jako niewiarygodnie
prawdziwe i szalone. Nie mogłam ich nie polubić.
Nie mogę też nie wspomnień o
humorze zawartym w wiadomościach, wymienianych pomiędzy bohaterami. Na
szczególnie wyróżnienie zasługują tutaj wiadomości Rosie i Ruby, które
rozbawiały mnie najmocniej. Uśmiech na twarzy przy niektórych fragmentach
gwarantowany.
Zanurzyłam się w ciepłej kąpieli i zaczęłam rozważać samobójstwo przez utopienie. Potem jednak przypomniałam sobie o resztkach ciasta czekoladowego w lodówce i wynurzyłam się, nabierając powietrza w płuca. Dla niektórych rzeczy warto żyć.
Na zakończenie wspomnę, że
poznałam i pokochałam Rosie, i Alexa już w okresie szkolnym, a ich losy
śledziłam z ogromny zaangażowaniem. Kibicowałam tym przyjaciołom z całego
serca, bo inaczej nie potrafiłam. Ta historia po prostu do mnie przemówiła i
podbiła moje serce każdą swoją stroną. Główna bohaterka gubi się raz za razem i
choć czasem brakuje jej siły to wciąż próbuje się odnaleźć. Podejmuje złe
decyzje, za które mamy ochotę na nią nawrzeszczeć. Gdy Rosie się śmiała to i ja
nie potrafiłam powstrzymać uśmiechu malującego się na mojej twarzy. Gdy kobieta
się złościła, popadałam w jej nastrój.
Jeśli poszukujesz historii pełnej
akcji i nieoczekiwanym zwrotów akcji to ta książka nie jest dla ciebie. Jeśli
chcesz przeczytać książkę o życiu zwykłych ludzi, na których barki wciąż
spadają nowe problemy a oni wciąż chcą walczyć, to powinieneś poznać perypetie
Alexa i jego przyjaciółki. Na końcu tęczy jest przesyconą emocjami powieścią
dającą wiarą w lepsze jutro, w dobrą przyszłość.
Moja ocena:
★★★★★★★★☆☆
(rewelacyjna)
(rewelacyjna)