Ariana | Blogger | X X

2.02.2018

Gitara, fortepian, książki, żądza i pocałunki - witajcie w słonecznej Italii!

Tytuł polski: Tamte dni, tamte noce
Tytuł oryginału: Call me by your name
Autor: Andre Aciman
Tłumaczenie: Tomasz Bieroń
Wydawnictwo: Poradnia K

To powinna być kolejna osoba na liście. Kolejny gość, mieszkający w twoim pokoju. Kolejny chłopak jedzący z wami kolacje i  pływający w pięknym, błękitnym morzu.
Olivier nie mógł być jednak po prostu kolejnym. Ponieważ był Olivierem. Na nieszczęście nastoletniego Elio.









&&&

Ładny tytuł zapowiadający opowieść o przyjemnym letnim romansie. Nieźle wyglądająca okładka, przywodząca na myśl niewinną opowieść o dwóch chłopcach. I tylko ten cytat na oprawie „Aciman jest wyjątkowym znawcą pożądania” wydaje się jakby niepasujący do naszego wyobrażenia. To jedno, krótkie zdanie lepiej definiuje jednak całość powieści Andre Acimana niż pozostałe elementy wydania. Tamte dni, tamte noce to bowiem książka nieskupiająca się na pierwszych nieśmiałych pocałunkach, lecz opowiadająca o, potrafiącym strawić ciało ogniu pożądania.

Patrzy na mnie,  potem mówi jak dorosły do dorosłego: dobrze wiesz dlaczego.
Bo mnie nie lubisz
Nie.
Nigdy mnie nie lubiłeś.
Nie. Bo się dla ciebie nie nadaję.

Tym na co należy zwrócić w pierwszej kolejności, jest styl Acimana, który tworzy w tej powieści nieco specyficzną, niejasną i duszącą atmosferę. Słuchając opowiadanej w przez Elio historii, czułam się dziwnie, jakby nie na miejscu, zawstydzona faktem, że wysłuchuje intymnych myśli i fantazji nastolatka, o których nie wie nikt poza on samym. Autorowi udało się sprawić, że czułam się dziwnie nie na miejscu, przecież o takich rzeczach nie powinny wiedzieć postronne osoby! Niemniej nie tylko dzięki nastrojowi tę książkę czyta się inaczej niż pozostałe powieści młodzieżowe. Pojawia się tu kilka dużo trudniejszych słów, których raczej nie spotykamy na codziennie, ponieważ nasz główny bohater jest synem profesora i jak mówi jak dziecko nie oglądał telewizji, a zaczytywał się w książkach. Pochodzenie Elio jest chyba też przyczyną tego jak wiele jest w tej powieści wewnętrznych monologów, a jak niewiele prawdziwych dialogów, czy jakiś dynamicznych zwrotów akcji. Tym do czego mogłabym się przyczepić ze względu na osobiste preferencje jest wtrącanie włoskich słówek i wypowiedzi, które są tłumaczone w tym samym dialogu. Wiem, że ten zabieg jest stosowany w wielu książkach dla podkreślenia narodowości postaci, jednak w tym przypadku było takich wtrąceń chyba za dużo, by nie brzmiało to aż tak nienaturalnie.

Kolejne części książki nie zostały od siebie oddzielone jedynie stroną, lecz także tematyką. Można właściwie powiedzieć, że każda część różni się od siebie poruszanym problemem. Ów podział sprawia, że każdy rozdział wzbudza w czytelniku inne, często skrajne emocje.
Inny mężczyzna, którego wcześniej nie zauważyłem, czytający coś w maleńkiej niszy, podał mi tytuł: Se l’amore, Jeżeli miłość.
- Dobre? – spytałem.
- Absolutny chłam. – odparł. - Wiem coś na ten temat. Sam to napisałem.

Autor dobrze poradził obie z pisaniem dialogów. Niektóre kwestie początkowo wydały mi się zbyt podniosłe, niepasujące do wieku głównego bohatera, lecz z czasem zdałam sobie sprawę, że skoro Elio wychował się w tak intelektualnej rodzinie, to nie mogło to nie pozostawić na nim żadnego śladu.

Trudno jest tu mówić o rozbudowanych postaciach. Oczywiście świetnie poznajemy fascynującego Elio, dobrze też znamy się z Olivierem (który nawiasem mówiąc jest postacią niebywale niejednoznaczną, a przez to intrygującą), jednak pozostali bohaterowie nieco zniknęli w tle. O takiej Marzi nie wiem zbyt wiele przez co nie jestem pewna co myśleć o pewnej relacji, która się tu pojawia. Nie uważam jednak tego nieco narzędziowego traktowania innych postaci za jakąś ogromną wadę całej historii. Bądź co bądź wciąż jest to romans, a te niemal z zasady skupiają się na głównych bohaterach, pozostałymi, budując jedynie tło dla budzących się, bądź trwających już uczuć.


- Nie zrozum mnie źle – dodała. – Ja też lubię czytać. Ale nikomu o tym nie mówię.
Nareszcie ktoś, kto mów prawdę, pomyślałem. Spytałem, dlaczego nikomu o tym nie mówi.
- Nie wiem… – Prosiła mnie w ten sposób o czas do namysłu albo zwlekała z odpowiedzią. – Ludzie, którzy czytają są schowani w sobie. Ukrywaj to, jacy są. Ludzie schowanie w sobie nie zawsze lubią to jacy są.

Relacja Elio i Oliviera ukryta jest w ciekawym klimacie, kilku scenach i kilkunastu słowach. Intymny charakter, jaki ma ten związek dodał książce ciekawego wydźwięku, fascynował i wciągał w swój świat. Dowodzi to, iż autor tej powieści świetnie potrafi grać na uczuciach czytelnika, przerzucać go od jednej emocji do drugiej, często bez delikatnych przejść, powodować zamęt w jego głowie i szybsze bicie serca.

Aciman przeprowadził też swoistą grę ze swoim odbiorcą w ostatniej części powieści. Niewątpliwie jest to ten fragment, za który autora można znienawidzić, jak i pokochać. Ja znalazłam się gdzieś pomiędzy tymi dwoma odczuciami, będąc zafascynowaną takim pomysłem, pójściem w dość nieszablonową stronę, a jednocześnie niecałkowicie rozumiejąc umotywowanie jednego z bohaterów, które w moim odczuciu nie zostało tu przedstawione wystarczająco bym mogła się w nim zatracić. Niemniej owo zakończenie jest według mnie czymś fascynującym za co jego autorowi należą się ogromne oklaski. Niewielu jest w końcu pisarzy, którzy potrafią wywołać u mnie taką rozpacz po zakończeniu powieści. Nie mogłam spodziewać się, że coś tak oczywistego może złamać mi tak serce i zrobić to bez najmniejszych skrupułów.


Może osiągnięcie szczęścia mimo wszystko nie jest takie trudne. Wystarczy odnaleźć jego źródło w samym sobie, zamiast uzależniać się pod tym względem od innych.

Tamte dni i tamte noce to książka w moim uczuciu dość specyficzna. Posiada ona swój własny powolny rytm, pełen drobnych gestów, melancholii oraz frustracji, a jednocześnie Aciman nie boi się pójść o krok za daleko i zbudować sceny, która w czytelniki wzbudzić może poczucie niesmaku. Nie ma w tej powieści jednak czegoś takiego jak przesadne słodzenie, czy koloryzowanie rzeczywistości. Jest za to prawdziwe, szalone, pełne żądzy, nieznające czegoś takiego jak wstyd uczucie, toczące się w słonecznej Italii, którego zakończenie łamie serce i zapada w pamięć. Całkowicie zatraciłam się w tej historii i choć wciąż boli mnie serce, niczego nie żałuję!


Moja ocena:
★★★★★★★★★☆
(wybitna)


3 komentarze:

  1. Ostatnio o tej książce dużo się słyszy, poza tym temat homoseksualizmu i pożądania przestaje być tabu stąd chyba jej popularność. Nie czuję się na nią gotowa. \K.

    https://cleosevhome.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo chcę ją przeczytać.Zwłaszcza,że nigdy nie czytałam książki o tym wątku :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Słyszałam wiele dobrych opinii zarówno o książce, jak i filmie. Jestem ciekawa tej powieści i chociaż, jak sama mówisz, jest specyficzna - to chciałabym ją poznać :)

    Pozdrawiam
    Caroline Livre

    OdpowiedzUsuń