Ariana | Blogger | X X

28.04.2018

Kryminał tak dobry jak opowiadali?


Tytuł oryginału: The Chalk Man
Tytuł polski: Krediarz
Autor: C.J. Tudor
Tłumaczenie: Piotr Kaliński
Wydawnictwo: Czarna Owca

Niewielkie miasto. Anglia. 
Grupka dzieci spędza dni na zabawie i posługiwaniu się ich tajnym kodem — rysunkami kredą. Pewnego dnia niewinna zabawa doprowadzi ich do tragicznego odkrycia...

Trzydzieści lat później przyjaciele otrzymują list, który zawiera ich dawny kod, a Eddie zaczyna rozumieć, że by zapobiec kolejnej zbrodni, trzeba rozwiązać sprawę, sprzed lat.






&&&

O Kredziarzu swego czasu było naprawdę głośno, we wszystkich mediach społecznościowych przewijała mi się jego okładka, a jego recenzje pojawiły się na większości blogów książkowych. Recenzenci wychwalali tę książkę pod niebiosa – niemal każda opinia, którą przeczytałam, dawała powieść przynajmniej siedem gwiazdek na dziesięć. Mimo to nie miałam szczególnej ochoty, by tę historię przeczytać, bo o ile uwielbiam oglądać filmy i seriale kryminalne, tak nigdy nie mogłam się przemóc, by sięgnąć po książkę opowiadającą o zbrodni. Na skutek różnych wydarzeń losowych pozycja ta trafiła jednak w moje ręce, a ja ze sporą rezerwą podeszłam do jej lektury i… Myślę, że to naprawdę dobra książka.

Pewne rzeczy w życiu można zmienić: wagę, wygląd, nawet nazwisko. Ale inne są odporne na najsilniejsze starania i mimo szczerych chęci nie jesteśmy w stanie na nie wpłynąć. To te drugie w największym stopniu nas określają. Jesteśmy nie tym, co da się w nas zmienić, lecz tym, na co nie możemy nic poradzić.

Tym, co urzeka już od pierwszych stron, jest świetnie wykreowany, fascynujący, pełen napięcia klimat małego miasteczka, w którym doszło do jakieś tragedii. Nie możemy być pewni, co takiego się zdarzyło, ale czujemy pewnego rodzaju niepokój, trwamy w oczekiwaniu na wyjaśnienia. I nawet gdy później dowiadujemy się o pewnym zdarzeniu, i już jesteśmy niemal pewni, że wiemy, o czym mówi książka, dzieją się kolejne rzeczy. Pierwsze zdarzenie powoduje następne, tak jakby już raz rozpoczęty krąg przemocy miał nigdy się nie skończyć. Coś z tyłu głowy mówi nam, że to już znamy rozwiązanie, że to takie oczywiste, że to z pewnością wina… Myśl się urywa. Tudor wprowadza bowiem następny trop, kieruje nas na kolejną ścieżkę, bawi się z nami w niezwykle sprytny sposób. Przez całą powieść zastanawiamy się nad rozwiązaniem i nigdy nie przestaje nam towarzyszyć ten specyficzny rodzaj niepokoju oraz pozytywny zamęt w głowie, nic nie jest tu przecież tak proste, jak się wydaje.

Ludzie mówią, że miłość jest najsilniejszą z emocji. Słusznie. Dlatego najgorsze okrucieństwa są zawsze popełniane w jej imieniu.

Pozytywnie na mój odbiór tej historii wpłynął sposób w jaki została poprowadzona. Obserwujemy losy bohaterów z dwóch perspektyw – przeszłości, w której dowiadujemy, co się stało i teraźniejszości, w której widzimy skutki pewnych działań bohaterów. Co ciekawe w chwilach, gdy cofamy się w czasie, czytamy o dzieciach, które spędzają czas na zabawie. Dzięki temu jednak jak umiejętnie oba czasy zostały połączone z tyłu głowy wciąż krąży nam myśl, że każde wydarzenie ma pomóc nam w rozwiązaniu zagadki, bądź pozwolić poznać kluczową dla całej historii postać.

Kreacja postaci wydaje się jedną z najsilniejszych stron Krediarza. Dwutorowość, o której wspomniałam, pozwala nam na lepsze poznanie bohaterów, obserwowanie rozwoju ich charakterów oraz przemian w ich wzajemnych relacjach. Każda z postaci ma w sobie coś charakterystycznego, co sprawia, że jest jedyną w swoim rodzaju. I nawet jeśli za sprawą dojrzewania pewne kluczowe cechy ich charakteru ewoluują, tak robią to w sposób niebywale naturalny, a my rozumiemy, że pewne rzeczy po prostu się zmieniają.

Należy też zwrócić uwagę na postać głównego bohatera, któremu po prostu nie jesteśmy w stanie całkowicie zaufać. To typ samotnika, dziwaka, którego życie nie potoczyło się tak jakby sobie tego życzył, więc teraz prowadzi nijakie życie, starając się wmówić samemu sobie, że ma wszystko, czego pragnął. Jego wiedza, której właściwiej nie powinien posiadać, czyni go postacią intrygującą, ale jednocześnie taką, którą możemy podejrzewać o wszystko.

Nie zawsze definiują nas nasze osiągnięcia, bywa, że ważniejsze są zaniedbania. Nie tyle kłamstwa, ile prawdy, które postanowiliśmy przemilczeć.

Nie należy po tej książce oczekiwać pędzącej akcji, mnóstwa bijatyk, czy strzelanin. Jest tu bowiem całkiem sporo opisów i rozmyślań głównego bohatera. Sprawia to, że Krediarza nie czyta się z zapartym tchem, oczekując na kolejne uderzenie, lecz niemal się przez niego płynie, szukając razem z Eddiem odpowiedzi na dręczącego go pytania, podając w wątpliwość wiele pozornie pewnych spraw. Owa płynność jest zasługą plastycznego i barwnego języka, jakim posługuje się autorka, który to pozwala nam wyobrazić sobie daną sytuację z wieloma szczegółami. Należy też nadmienić, iż każda myśl głównego bohatera łączy się z akcją, nie są to więc nic nieznaczące, losowe momenty, w których Tudor mogła wyrazić swoją opinię, lecz ważne i ciekawe chwile, uzupełniające kreacje głównego bohatera oraz całą historię.

Bardzo podobał mi się sposób, w jaki ta historia się skończyła. Nie jest to, co prawda zakończenie zapierające dech w piersiach, lecz satysfakcjonujące, w którym nie wszystkie rozwiązania okazały się oczywiste, nawet jeśli znaczna część moich przemyśleń okazała się słuszna.

Rozglądam się po pokoju. Jest pusto, tyle że żaden pokój nie jest nigdy pusty, nie w ciemności. Cienie czają się w kątach i zbierają na podłodze, nieruchome, czasem rozedrgane.

Kredziarz to w mojej ocenia naprawdę dobry debiut i świetna pozycja na rozpoczęcie przygody z czytaniem kryminałów. Naprawdę dobry klimat, świetni bohaterowie i ciekawa historia, czynią tę książkę przyjemną lekturą, w którą można się zaangażować i świetnie się bawić rozwiązując kolejne zagadki. Jedyne, do czego mogłabym się przyczepić to fakt, iż oczekiwałam czegoś bardziej zaskakującego.


Moja ocena:
★★★★★★★☆☆☆
(bardzo dobra)



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz