Ariana | Blogger | X X

12.04.2018

Zbiór historyjek o życiu... i o Japonii trochę też


Tytuł oryginału: Życie jak w Tochigi. Na japońskiej prowincji.
Tytuł polski: Życie jak w Tochigi. Na japońskiej prowincji.
Autor: Anna Ikeda
Wydawnictwo: W.A.B.

O życiu na japońskie prowincji opowiada Polka na stale mieszkająca na Dalekim Wschodzie. 


&&&

Nigdy nie byłam szczególną fanką Japonii, która kojarzyła mi się z dwoma rzeczami – anime i kwitnącymi wiśniami, druga z nich ma w sobie mnóstwo uroku, ale pierwsza nijak mnie do siebie nie przekonuje. Ostatnimi czasy posłuchałam jednak nieco koreańskiej muzyki, przeczytałam trochę ciekawostek o Azji i zapragnęłam sięgnąć po pozycję, która przybliży mi życie w którymś z państw Dalekiego Wschodu. Wybór padł na Japonię, bo pozycji o niej znalazłam najwięcej, a poza tym obraz Kraju Wschodzącego Słońca wykreowany przez media wydawał się niezwykle ciekawy i wart weryfikacji. Drogą losowania i kilku przeczytanych opinii, zdecydowałam się sięgnąć po Życie jak w Tochigi, które okazało się inną lekturą, jakiej się spodziewałam.

Jest za to sporo zjawisk, których nie spotka się nigdzie indziej, jak choćby manga, anime, czy japoński pop. Nie zaliczam się do wielbicielek żadnego z nich, więc mój głos nie jest miarodajny, w kwestii tego, czy są one istotnym powodem by kochać Japonię. Skoro jednak miliony zagranicznych otaku uwielbiają cycate bohaterki kreskówek i androginicznych wokalistów o wątpliwym talencie, wydaję się, że opinia większej części świata jest w tym zakresie odmienna od mojej.  
(Każdy ma prawo do własnej opinii, ale nie podoba mi się ten sposób jej wyrażenia, bo wydaje się obraźliwy zarówno dla fanów Japonii, jak i japońskich artytsów)


Mówiąc najprościej: mam z tą książką problem. Nie rozumiem sposobu, w jaki została napisana, ale też tego, co tak właściwie autorka chciała mi przekazać i o czym tak właściwie opowiada.

Zacznijmy jednak od początku, a więc od wydaje mi się, najważniejszej kwestii w tego typu pozycjach – stylu pisania autorki. Anna Ikeda pisząc tę pozycję była bardzo niekonsekwentna. Z jednej strony w bardzo swobodny i momentami żartobliwy sposób opisywała pewne sytuacje ze swojego życia, ale już pięć stron dalej niczym encyklopedia opowiadała nam o japońskich bóstwach, czy historii prowincji, w której mieszka. Mieszanie się ze sobą tak odmiennych stylów pisania i tematyk, zamiast ciekawego zróżnicowania powodowało, niestety, jedynie zamęt. Autorka podejmowała kilka prób połączenia ze sobą obu form, jednak zrobiła to w sposób bardzo niezręczny, umieszczając niby zabawne wtrącenia w nawiasach pomiędzy zdaniami, zamiast rozbawienia mnie udało jej się jednak jedynie wprawić mnie w zażenowanie.

Anna Ikeda ma też denerwujący zwyczaj, by w jedną historię wplątywać różne anegdotki, niewiążące się z treścią, które często są dłuższe od właściwiej treści. Taka struktura sprawiała, że gdy czytałam opowieść na jeden temat, nagle otrzymywałam przerywnik, na tyle długi, że zapominałam, o czym tak właściwie czytałam przed chwilą, a gdy autorka wracała już do właściwego tematu, musiałam zastanowić się nad tym, dlaczego nagle następuje zmiana tematyki. Nie potrafiłam się, więc zainteresować jedną sprawą, bo zaraz dostawałam pięć innych, co bardzo przeszkadzało mi w trakcie lektury.

Mnóstwo w Życiu jak w Tochigi jest kolokwializmów, które w takiej ilości były po prostu irytujące. Wiele jest tu też konstrukcji, które dziwnie wyglądają na papierze, będąc bardzo potocznymi oraz opisów napisanych bez finezji. Momentami czułam się wręcz niezręcznie, czytając coś napisanego za pomocą tak prostego, żeby nie powiedzieć ubogiego słownictwa.

Kurczę, to za półgodziny, a ja jeszcze się dziś nie kąpała. Ale co tam. Raz kozie śmierć: jeny na drzewach nie rosną, potrzebuję pracy. Spryskam się chanelek i będzie git.

Nie dowiedziałam się z tej książki wiele poza kilkoma ciekawostkami. Zdaje sobie sprawę z tego, że nie jest to książka naukowa, więc nie oczekiwałam naukowego spojrzenia na Japonię. Chciałam dowiedzieć się za to choć trochę o codziennym życiu Polki w Kraju Kwitnącej Wiśni. Otrzymałam za to zbiór różnych historyjek, które łączy osoba głównej bohaterki i jej męża. Opowiadania te, co gorsza, nie pokazują nam niczego konkretnego, a stanowią jakby opis losowych sytuacji z życia Pani Anny, które nie wnoszą do naszego życia niczego ciekawego. Bywały rozdziały, których tytuły zapowiadały ciekawą tematykę – na przykład nazwa rozdziału dwudziestego zapowiadała garstkę informacji o kocich kawiarniach. Ze owego fragmentu o wspominanym miejscu nie dowiemy się jednak niczego, ale dowiemy się, że autorka chce adoptować trzeciego kota. Taka sytuacja miała miejsce kilkukrotnie – Anna Ikeada zapowiadała ciekawy temat, by później wspomnieć o nim w zaledwie kilku zdaniach i przejść do anegdotek o niej samej. Wskutek tego zbyt wiele dowiadujemy się o życiu prywatnym jak choćby relacjach z teściową, a zbyt mało o faktycznym życiu w Japonii.

W wielu recenzjach spotkałam się z zachwytami na temat poczucia humoru autorki i muszę przyznać, że również tych zachwytów nie podzielam. Nie odbieram autorce oczywiście kilku udanych, żartobliwych uwag, w których pokazała dystans do siebie, ale udanych elementów humorystycznych w tej powieści jest moim zdaniem bardzo niewiele. Nie ma tu co prawda żartów, o których w trybie natychmiastowym chciałabym zapomnieć, ale jest za to mnóstwo dowcipów, które sprawiały, że uśmiechałam się z politowaniem. Mimo tego samego imienia, mamy z Panią Anią chyba zupełnie inne poczucie humoru.


Co by sobie ludzie pomyśleli? A to, co ludzie pomyślą i powiedzą jest u Japończyków na samym szczycie hierarchii ważności. 

Życie jak w Tochigi to w moim odczuciu zbiór kilku losowych historii z życia pewnej kobiety i jej męża, o którym trudno mówić jest jako wartościowej literaturze podróżniczej, dzięki której poznamy codziennego życie w danym państwie. Najciekawsze elementy kultury japońskiej zostały tu jedynie wspomniane, humor wydawał się bardzo wymuszony, a autorka w bardzo niekonsekwentny sposób poprowadziła całą książkę, przez kilka stron prowadząc pamiętnik, by następnie zaserwować nam nudną lekcję historię. Książka o wszystkim i o niczym, z której o życiu w Japonii można wynieść jedynie szczątkowe informacje.

Moja ocena:
★★★★☆☆☆☆☆☆
(może być)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz