Tytuł polski: Zabić
Sarai
Seria: W towarzystwie
zabójców (tom #1)
Autor: J.A Redmierski
Tłumaczenie: Alicja
Laskowska
Wydawnictwo: Niezwykłe
Sarai miała
czternaście lat gdy trafiła w ręce barona narkotykowego. I teraz, po dziewięciu
latach chce jednego: uciec z tego piekła. Pomóc ma jej w tym płatny morderca.
&&&
Emocjonalny
rollercoster!
Ta powieść zaskakuje
na każdym kroku, nie widać tu schematów.
Wobec Zabić Sarai nie
można przejść obojętnie!
To nie jest kolejny
ckliwy romans, ale naprawdę dobra sensacja.
Czyta się z zapartym
tchem!
Powyżej zaprezentowałam wam kilka sparafrazowanych zdań
jakie znalazłam w niemal każdej recenzji ksiązki J.A Redmierski. Jak wobec
takiego entuzjazmu mogłabym przejść obojętnie? Nie mogłam. Gdy tylko natrafiła
się okazja sięgnęłam więc po Zabić Sarai spodziewając się lektury niesamowitej,
zaskakującej i emocjonującej. Okazuje się, że chyba miałam do czynienia z inną
powieścią pod tym samym tytułem.
Pomimo narastającego strachu, wciąż chciałam być tam, gdzie byłam – w bezlitosnych objęciach mordercy.
Książkę czyta się błyskawicznie. Autorka ma bardzo prosty,
ale przyjemny styl, który dobrze współgra z
naturalnymi dialogami. Zważając na tematykę nie brakuje tu przekleństw,
jednak ich ilość wydaje się dobrze wyważona, dodając przedstawionemu światowi
realizmu. Jedynym co nieco mi przeszkadzało były pojawiające się od czasu do
czasu myśli głównej bohaterki zapisane kursywą. Fragmenty te były według mnie
zwykle brzmiały niezręcznie, a jednocześnie wydawały się zbędne.
Narracja była tu prowadzona dwutorowo – raz czytaliśmy myśli
Sarai, a później Victora. Nie był tu jednak równy podział, ponieważ żeńskiej
perspektywy było tu zdecydowanie więcej, co w moim odczuciu nie wpłynęło
pozytywnie na całość. Zdecydowanie bardziej wolałabym bliżej poznać psychikę
bezlitosnego mordercy, niżeli uciekającej dziewczyny. Niemniej nie można
odmówić pisarce, że potrafiła zróżnicować obie narracje, do tego stopnia, że
ich rozróżnienie nie powinno sprawić większej trudności.
Jeśli mowa już o bohaterach, tak w powieści można wyróżnić
właściwie jedynie dwóję: Sarai i Victora. Pozostałe postaci to właściwie
figury, które były powieści po to by odegrać tu jakąś rolę, więc ich charakter
był jedynie szczątkowy, a często można było go zamknąć w jednym, dwóch słowach.
– Będziesz zgrywać bohatera, tak? – rzuciła z sarkazmem.
– Nic z tych rzeczy – odparł Amerykanin. – Będzie moim asem w rękawie.
Sarai wydaje się bohaterką po prostu modną. Nie, nie stylowo się ubierającą, lecz taką,
której zdaje się pragnąc obecnie publika. To dziewczyna dość sympatyczna:
silna, odważna, nie bojąca się wyrażać własnej opinii, potrafiąca o siebie
zawalczyć, która kryje w sobie nieokreślonego rodzaju mrok. Jednocześnie,
niestety jest to bohaterka, której brakuje instynktu samozachowawczego, której
zachowania bardzo często wydają się sprzeczne z logiką.
Victor to zaś niebywale przystojny i okrutny morderca. Jest
mocno zdystansowany, niemal oziębły, pewny siebie i nieco szalony – jego
usposobienie niemal idealnie współgrało z profesją, jaką się trudnił. Był też
postacią mocno przerysowaną, kimś zbyt idealnym, swego rodzaju super bohaterem,
którego nic ani nikt nie był w stanie powstrzymać.
Relacja omówionej dwójki była dość oczywista a zarazem
dziwna. Nie brakowało między nimi jednak chemii, czegoś co sprawiało, że
przyjemnie było czytać niemal wszystkie ich wspólne momenty.
Chyba wszyscy mamy to we krwi - kiwamy głowami z niedowierzaniem, słuchając o głupotach, jakie popełniają inni, póki sami nie poznamy, jak to jest być po tej drugiej stronie. Jak to jest przeżyć traumę.
Na korzyść powieści przemawia to, że niemal każdą stronę
przepełniała tu akcja, co sprawiało, że w historię bardzo łatwo było się
wkręcić. W trakcie czytania nie mogłam się jednak pozbyć wrażenia, że ta
książka nie ma właściwego celu. Kilkukrotnie przyłapałam się na tym, że
czytając sceny usytuowane w środku powieści, czułam się jakbym czytała
zakończenie całości. Ta niejaka bezcelowość odebrała książce jej właściwy rytm,
a mnie znaczną część przyjemności z jej czytania. Nie czułam się pozytywnie
zaskoczona kolejnymi pojawiającymi się wątkami, lecz okropnie zdezorientowana.
Brak głównego wątku sprawił również, że w powieści poruszone
zostało kilkanaście kwestii, które zostały opisane bardzo ogólnikowo, jedynie
tak by można było przejść do kolejnej sprawy. Sprawiło to, że, co oczywiste
żaden wątek nie był szczególnie rozwinięty, a więc żadne nie wybrzmiał tak jak
powinien. Dziwnym wydało mi się to jak wiele wątków zostało tu urwane i nie
doczekało się kontynuacji, ponieważ naprawdę wiele z nich zasługiwało na ciąg
dalszy, a nie urwanie, jakby w połowie. Myślałam na przykład, że dowiem się
więcej o sytuacji porwanych kobiet, jednak wątek ten tak jak szybko się
pojawił, tak szybko został porzucony na rzecz innej akcji.
Sceny akcji zostały tu napisane absolutnie poprawnie, ale
jako, że nie przywiązałam się do bohaterów, nie odczuwałam w trakcie ich
trwania większego napięcia, czy ekscytacji. Opisom z pewnością nie brakowało
jednak dynamizmu, a autorka potrafiła budować napięcie, coś co sprawiało, że
nie miało się ochoty odłożyć tej ksiązki, lecz czytać ją i czytać…
Istnieje ogromna różnica pomiędzy strachem a niepewnością.
Powieść J.A Redmierski nie jest thrillerem jak zdarzało mi
się przeczytać w innych recenzjach. Nie było tu przecież żadnej zagadki, nie
zgłębialiśmy psychiki głównego bohatera, nie można było odczuwać żadnego
rodzaju przestrachu... Zabić Sarai to po prosta niezła książka sensacyjna,
która skupia się na tym by akcja była i owszem, ale nie zwraca uwagi na to czy
posiada ona większą logikę. Nie było tu również zaskakujący rozwiązań – książka
podążyła wydeptanymi już wielokrotnie ścieżkami, a jedynie co może zszokować to
istny bałagan pourywanych wątków, którą tworzą zwartą w tytule wpisu mroczną
sałatkę. Owszem powieść czyta się absolutnie błyskawicznie i całkiem
przyjemnie, jednak równie prędko się o niej zapomina, bo po prostu niczym się
nie wyróżnia, poza mnogością i powierzchownością wielu motywów.
Moja ocena:
★★★★★☆☆☆☆☆
(przeciętna)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz