Ariana | Blogger | X X

20.06.2018

¿Quién fuiste, mi corazón?

Tytuł oryginału: Todo esto te daré
Tytuł polski: Dam ci to wszystko
Autor: Dolores Redondo 
Tłumaczenie: Barabara Bardadyn
Wydawnictwo: Wydawnictwo Kobiece

Pewnego dnia Manuel otrzymuje tragiczną wiadomość: jego mąż zginął w wypadku samochodowym. Prokurator zamyka jednak tą sprawę dziwnie szybko, co budzi podejrzenia pewnego emerytowanego policjanta.

Rozpoczyna się nieoficjalne śledztwo, które ujawni wiele tajemnic zmarłego Alvaro i jego rodziny...




&&&

Uwielbiam Hiszpanię, choć nigdy nie miałam przyjemności jej odwiedzić. Od dziecka tkwi we mnie jednak przekonanie, że jest to państwo warte mojej uwagi, ze względu na swoją kulturę, obyczaje, krajobraz. Jestem też zakochana w miękkim brzmieniu języka hiszpańskiego, ponieważ język ten ma w sobie coś magicznego, coś co czyni go niezwykle „ciepłym”. W przeróżnych turniejach sportowych kibicuje, więc hiszpańskim zawodnikom, na dużym ekranie z ogromną przyjemnością oglądam hiszpańskich aktorów, a w moich słuchawkach bardzo często rozbrzmiewają latynoscy wokaliści. Niezbyt często widzę jednakże na polskim rynku książki autorstwa hiszpańskich pisarzy, więc gdy tylko zauważyłam w wydawniczych zapowiedziach Dolores Redondo i jej Dam ci to wszystko, wiedziałam, że jest to powieść, po którą chcę sięgnąć jak najszybciej.
– Coś mu się stało?
To nie było pytanie. W jakimś momencie, gdzieś między drzwiami frontowymi a salonem, przestało nim być, żeby stać się niemal błaganiem, nachalną mantrą, którą jego umysł zawzięcie powtarzał: „Proszę, nie. Proszę, nie. Proszę, nie”. Robił to, chociaż doskonale wiedział, że błaganie nic tu nie pomoże.

Spodziewałam się kryminału. Dość klasycznego kryminału, w którym główny bohater będzie próbował rozwiązać zagadkę śmierci swojego ukochanego. Okazało się, że nie jest to sztampowy kryminał, a nawet, w mojej opinii, powieść w ogromnym stopniu obyczajowa. Autorka bowiem nie tyle opowiadała o tajemniczej śmierci Alvaro, ile snuła historię Miguela, zranionego po utracie męża pisarza, który odsuwa od sobie ból, nie pozwalając, by go dotknął. Słownictwo nie jest zbyt skomplikowane, a jednak kolejne zdania powieści brzmią poetycko, magicznie, pisarka ma niezwykle dobry styl pisania, który dodał tej powieści czegoś niezwykłego.


Dolores Redodno namalowała całą historię w przybrudzonych czerwieniach, pomarańczach, żółciach i brązach, wydobywając z niej piękno, ale też uwydatniając wszelkie brudy swoich bohaterów. Przyczyniło się to do powstania niezwykłego klimatu, który raz przypominał ten znany nam z baśni, a chwilę później już ten z okrutnych kryminałów. Przejścia między malowniczymi ujęciem Galicji, w której chciałam znaleźć się natychmiast a opisami kolejnych odkryć Miguela, które zadziwiały raz za razem, były tu bardzo zgrabne, mimo ogromnych przeskoków w nastroju. W żadnym momencie powieść nie wydawała mi się chaotyczna, a wręcz czułam, że płynie swoim naturalnym, spokojnym, wręcz sennym rytmem. Zdarzył się, co prawda moment, gdy byłam nieco znużona opisami, jednak nie trwał on zbyt długo i już niemal o tym zapomniałam.

Nie chciał o tym myśleć, ale kto mógłby mu robić wyrzuty z powodu tych wątpliwości? Álvaro ukrywał go przed oczami wszystkich jak wstydliwy sekret. Za jak ważne miał zachowanie pozorów? Czy dla Álvara najistotniejsza była ochrona dobrego imienia rodziny, stojąca ponad wszystkimi innymi rzeczami, jak w przypadku jego ojca?
„Wiesz, że nie”, zganił go wewnętrzny głos.
„Bo znałam tego mężczyznę lepiej niż ktokolwiek inny”, rozbrzmiały słowa Elisy.

Niezwykle mocną stroną Dam ci to wszystko jest przedstawiana historia. Daleko jest jej do prostej czy oczywistej, jest to opowieść niezwykle skomplikowana, w której nic nie jest łatwe. Przez znaczną część powieści śledzimy nieoficjalne śledztwo, opierające się na przypuszczeniach, rozmowach z kolejnymi osobami i przemyśleniach Miguela. Tych ostatnich jest tu zdecydowanie najwięcej, co ze względu na naturę bohatera, czyni książkę jeszcze bardziej melancholijną. Nie ma tu więc wybuchów, pogoni, ani porywającej akcji. Są za to kolejne dialogi, monologi chwile zwątpienia i stopniowe odkrywanie tajemnice arystokratycznej rodziny Muñiz de Dávila.

Poza folklorem Galicji, dzięki tej pozycji możemy zobaczyć fragment życia markizów, którzy mimo upływu lat wciąż są uznawani za swego rodzaju władców danej ziemi. Tak jak niemal wszystko życie bogatego rodu, z pewnością nie jest proste, kolejni jego członkowie mają wiele do ukrycia. Autorka zadbała o to, tworząc niejednoznacznych bohaterów, którzy posiadali swoje własne charaktery. Każdy tutaj coś ukrywa, każdy kryje w sobie jakiś mrok, każdy popełnia błędy. Nie sposób jest określić tych postaci jedynym słowem – ich osobowości, ich uczynki były zbyt wieloznaczne.

Bolało go jej niezrozumienie, które niczym echo niosło mu słowa Kruka: „To nigdy nie będzie pański dom ani pańska rodzina”. Brzmiały one jak wyrok i w tym momencie wiedział, że odczuwał smutek nie przez Elisę, tylko z powodu pustki, jaką ręce Samuela zostawiły w zagłębieniu jego rąk, z powodu jego ząbków, małych i równych, które pokazywał w uśmiechu, jego wysokiego głosu, kiedy krzyczał, jego śmiechu oraz uścisku małego i tak silnego jak wąż czepny wokół jego szyi.

Co ciekawe, najbardziej interesującą postacią książki nie był jej główny bohater, który, choć był naprawdę sympatyczny, tak posłużył w znacznym stopniu za figurę popychającą akcje do przodu, lecz jego mąż Alvaro. Kolejne odkrywane tajemnice związane z życiem mężczyzny, wykreowały, bowiem kogoś o wielu twarzach, kogo można się obawiać, ale i jest za co go pokochać. Zdaje się, że dwie przeciwstawne natury markiza wykluczają się nawzajem, a jednak w przedziwny sposób na kartach powieści się one przenikają. Aż do ostatnich stron tej opowieści nie można określić osobowości mężczyzny, a nawet po jej zakończeniu jest to niezwykle trudne zadanie.

Wątek romantyczny był tu właściwie niewidoczny, bo ukryty w kilku słowach i łzach. Nie było tu pompatycznych wspomnień o ukochanym, lecz kilka słów o codzienności, za którą tęskno. Zbudowało to subtelne, ale i piękne uczucie łączące dwóch mężczyzn. Miłość ta została przedstawiona naturalnie i, choć nienawidzę tego słowa, muszę go użyć: normalnie. Nie było to nic idealnego, nic wymyślnego, ale dość prosty, spotykany na co dzień związek, w którym jak to bywa, raz było lepiej, a raz gorzej. Wydaje mi się, że właśnie taki sposób przedstawiania, homoseksualności w literaturze jest dzisiaj potrzebny.


Uczucie to spotkało się jednakże z powszechnie panującą nietolerancją, która jednak w miarę czasu zanikała. Bohaterowie przekonywali się bowiem, że mają do czynienia z człowiekiem nie im podobnym, lecz takim samym jak oni. Nie pojawił się tu, więc czerwony napis głoszący piękne hasła, ale trochę  potrzebnej praktyki.

– Chodzi mi o to, że patrząc na ciebie, nikt by nie powiedział, że jesteś…
– Ale jestem, Nogueira, jestem homoseksualistą. Jestem nim od urodzenia, a to, czy widać to po mnie mniej lub bardziej, nie ma żadnego znaczenia.
Nogueira wyraźnie zaprzeczył.
– Cholera, jak trudno się rozmawia z pedałami! Chcę przez to powiedzieć, że porządny z ciebie facet i że jest mi przykro. – Znowu zrobił się bardzo poważny. – Przepraszam cię za siebie i za wszystkich kretynów na świecie, którzy nie mają pieprzonego pojęcia, kim jesteś.

Na Dam ci to wszystko składają się: piękne opisy krajobrazów, kilka galicyjskich zwyczajów, tajemnica śmierci arystokraty, przemyślenia pisarza, ból po stracie ukochanego, sekrety rodzinne i kilka zaskakujących intryg. Wszystko to połączone barwnym stylem Dolores Redondo i oniryczną narracją dało wspaniały, pełen specyficznego klimatu kryminał, którego akcja nie pędzi, lecz płynie, a który czyta się z ogromną przyjemnością.



Moja ocena: 
★★★★★★★★☆☆
(rewelacyjna)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz