Tytuł oryginału: The Lullaby
Tytuł polski: Kołysanka
Autor: Sarah Dessen
Tłumaczenie: Małgorzata Hesko-Kołodzieńska
Wydawnictwo: HarperCollins Polska
Remy nie wierzy w miłość. I trudno ją za to winić. W końcu jej matka właśnie po raz piąty wychodzi za mąż, a córkę traktuję jak osobistego menadżera.
Pewnego dnia na drodze dziewczyny stanie Dexter, który spróbuje zmienić jej postrzeganie związków...
&&&
Wiele
czynników może przyczynić się do tego, że sięgnę po daną pozycję okładka,
tytuł, przeczytania recenzja, polecenie znajomego, opis... Ale w przypadku
Kołysanki największą rolę odegrał przypadek. Weszłam do księgarni uzbrojona w
bon podarunkowy o krótkiej dacie ważności i zaczęłam rozglądać się za czymś
interesującym. Jako że odbywała się ogromna wyprzedaż przed zamknięciem salonu
na półkach ostały się jedynie niezbyt znane tytuły i poradniki. Nie dałam się
zniechęcić niezbyt dobremu pierwszemu wrażeniu i ruszyłam by bliżej przyjrzeć
się dostępnym powieścią. I gdy już miałam się poddać, odnalazłam półkę, na
której znajdowało się kilka pozycji młodzieżowych. Powieść Sarah Dessen
prezentowała się z nich wszystkich najlepiej, więc chwyciłam ją pod pachę i już
chwilę później wyszłam z galerii uzbrojona w kupioną za grosze niezbyt
interesującą mnie książkę. Czy było warto?
Nie miałam już złudzeń co do miłości. Była, mijała, i albo pozostawiała po sobie zniszczenia, albo nie. Niezależnie od treści piosenek, ludziom nie jest dane trwać przy sobie na zawsze.
Tym, co
w Kołysance ujęło mnie najbardziej, było naprawdę dobre przedstawienie tak
zwanego okresu przejściowego, a więc czasu, gdy kończymy szkołę i nie jesteśmy
pewni czy jeszcze jesteśmy dziećmi, czy już dorosłymi. Remy, główna bohaterka
powieści znalazła się właśnie w tym dziwnym momencie życia, próbując nie myśleć
o przyszłości i czekających ją zmianach, ale starając się w pełni wykorzystać
swoje ostatnie wakacje. Dziewczyna, będąc swego rodzaju menadżerem własnej
matki, która właśnie po raz piąty wyszła za mąż, nabrała przekonania, że
miłości nie ma, a jedyne co istnieje to pożądanie i przywiązanie. I właśnie to
pytanie o istnienie bądź nieistnienie miłości, stało się głównym tematem
powieści, na które na różne sposoby, za pomocą kilku historii miłosnych i
swojej bohaterki Remy, Sarah Dessen będzie starała się odszukać odpowiedź.
Wątek ten był wbrew pozorom dość płytki i oczywisty, lecz równocześnie uroczy w
swojej prostocie i przyjemny w lekturze.
Remy –
główna bohaterka bywała irytująca, ale nie można jej odmówić charakteru.
Dziewczyna była silna i nawet jeśli czasami okropnie niezdecydowana, tak jej
zachowania miały dobrze rozpisaną motywację, wydawało się, że wszystko dzieje
się po coś. Dexter zaś jak to zwykle bywa, był jej kompletnym przeciwieństwem –
roztrzepany, żyjący chwilą, niemal pozbawiony trosk. Podobał mi się to, że nie
został on przedstawiony jako niedościgniony ideał, ale prosty chłopak, któremu
nie wszystko się udawało, który nie wyglądał perfekcyjnie, a kradł serce
bohaterki za pomocą kilku gestów.
Drugoplanowi
bohaterowie byli zaś wykreowani naprawdę różnie. Brata Remy, przyjaciół Dextera
i kilku innych bohaterów można by określić jedynie… imionami. Ale już
przyjaciółki głównej bohaterki wyróżniały się pewnymi cechami. Trudno, więc w
tym przypadku mówić o szczególnie interesującym tle, czy rewelacyjnie opisanym
tle dla całej historii, mimo to było widać przynajmniej próby, jakie
podejmowała autorka i nawet jeśli niewiele z nich się udało, warto docenić
starania.
To właśnie klucz do związku. Wyobraź sobie duży tort. Miłość w związku to największy kawałek. Miłość może wiele wynagrodzić, Remy.
Książka
została napisana prostym, młodzieżowym językiem. Nie spotkacie się tu z
pięknymi, kwiecistymi opisami, czy niewiarygodnie naturalnymi dialogami, ale
całość czyta się po prostu całkiem dobrze, a przede wszystkim niezwykle szybko.
Na pochwałę zasługuje również fakt, iż tę parę wplecionych w historię,
fragmentów powieści matki Remy stylem różniły się od właściwej treści. Niewielu
pisarzy pamięta przecież o takim szczególe.
Akcja
powieści dzieli się na cztery części, z czego każda dzieje się w innym
miesiącu. Niestety zabieg ten nie wypadł zbyt dobrze, ponieważ przeskokom
czasowym brakowało płynności. Poskutkowało to kilkoma urwanymi wątkami i tym, że
najciekawsza część historii dzieje się poza stronicami książkami. Nie jestem
pewna co autorka, chciała osiągnąć konstruując Kołysankę w taki, a nie inny
sposób, ale moim zdaniem wypadło to po prostu okropnie dziwnie.
Nie
zabrakło tu też kilku przegadanych momentów, a kolejnych wydarzeń można było
się łatwo domyślić jeszcze zanim faktycznie miały miejsce. Nie jest to jednak
zarzut, jaki chciałabym postawić historii Remy, ponieważ to przewidywalność w
dziwny sposób uczyniła ją lepszą powieścią, jedną z gatunku tych lekkich, przy
której mogłam się odprężyć i całkowicie wyłączyć myślenie.
Chciałabym też, dość nietypowo jak na mnie. zwrócić uwagę na kilka relacji i wydarzeń, które w
trakcie lektury zwróciły moją uwagę, ponieważ wydawały się nienaturalnie, więc
jeśli każdy najmniejszy szczegół jest dla was spoilerem, po prostu pomińcie ten
fragment. Po
pierwsze: O co chodziło z relacją pewnych dziewczyn? Dlaczego dziewczyny, które
się nie znosiły, jednocześnie się przyjaźniły? Z jakiej racji praca nad
powieścią może być usprawiedliwieniem dla matki, która nie interesowała się
swoimi dziećmi, ale jednocześnie znajdowała czas by spędzać czas z mężem? W jaki
sposób tytułowa Kołysanka miała wzbudzić w czytelniku jakiekolwiek emocje,
skoro relacja Remy z ojcem ogranicza się do piosenki? Dlaczego Dan (nowy mąż
matki Remy) nie próbował nawiązać żadnej relacji ze swoim pasierbem i
pasierbicą? Dlaczego zespół śpiewający dziecinne piosenki był tak lubiany?
Dlaczego kobiety, które regularnie popełniały błędy w swojej pracy wciąż
prowadziły swój salon? Skąd niby miały klientów? No i kto nawet z rabatem wraca
do salonu, który po raz któryś spalił wam włosy?
Czasem trzeba trochę ustąpić, iść na kompromis. Dać coś z siebie, żeby zyskać coś większego.
Kołysanka
to dość płytka historia o miłości, której przesłanie jest proste i wszystkim
znane. Wbrew wszystkiemu czytało mi się ją jednak naprawdę dobrze, a wkręciłam
się w nią do tego stopnia, że nie wiedziałam gdzie, zniknęły mi ostatnie trzy
godziny z życia i co działo się naokoło mnie. Książka nie jest więc żadnym
arcydziełem literatury młodzieżowej, ale jako powieść do połknięcia „na raz” w
leniwy dzień nada się całkiem dobrze.
Moja ocena:
★★★★★☆☆☆☆☆
(przeciętna)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz