Ariana | Blogger | X X

31.07.2018

Nieskomplikowana, ale niezła rozrywka


Tytuł oryginału: The Lullaby
Tytuł polski: Kołysanka 
Autor: Sarah Dessen
Tłumaczenie: Małgorzata Hesko-Kołodzieńska
Wydawnictwo: HarperCollins Polska

Remy nie wierzy w miłość. I trudno ją za to winić. W końcu jej matka właśnie po raz piąty wychodzi za mąż, a córkę traktuję jak osobistego menadżera. 
Pewnego dnia na drodze dziewczyny stanie Dexter, który spróbuje zmienić jej postrzeganie związków...



&&&

Wiele czynników może przyczynić się do tego, że sięgnę po daną pozycję okładka, tytuł, przeczytania recenzja, polecenie znajomego, opis... Ale w przypadku Kołysanki największą rolę odegrał przypadek. Weszłam do księgarni uzbrojona w bon podarunkowy o krótkiej dacie ważności i zaczęłam rozglądać się za czymś interesującym. Jako że odbywała się ogromna wyprzedaż przed zamknięciem salonu na półkach ostały się jedynie niezbyt znane tytuły i poradniki. Nie dałam się zniechęcić niezbyt dobremu pierwszemu wrażeniu i ruszyłam by bliżej przyjrzeć się dostępnym powieścią. I gdy już miałam się poddać, odnalazłam półkę, na której znajdowało się kilka pozycji młodzieżowych. Powieść Sarah Dessen prezentowała się z nich wszystkich najlepiej, więc chwyciłam ją pod pachę i już chwilę później wyszłam z galerii uzbrojona w kupioną za grosze niezbyt interesującą mnie książkę. Czy było warto?

Nie miałam już złudzeń co do miłości. Była, mijała, i albo pozostawiała po sobie zniszczenia, albo nie. Niezależnie od treści piosenek, ludziom nie jest dane trwać przy sobie na zawsze.


Tym, co w Kołysance ujęło mnie najbardziej, było naprawdę dobre przedstawienie tak zwanego okresu przejściowego, a więc czasu, gdy kończymy szkołę i nie jesteśmy pewni czy jeszcze jesteśmy dziećmi, czy już dorosłymi. Remy, główna bohaterka powieści znalazła się właśnie w tym dziwnym momencie życia, próbując nie myśleć o przyszłości i czekających ją zmianach, ale starając się w pełni wykorzystać swoje ostatnie wakacje. Dziewczyna, będąc swego rodzaju menadżerem własnej matki, która właśnie po raz piąty wyszła za mąż, nabrała przekonania, że miłości nie ma, a jedyne co istnieje to pożądanie i przywiązanie. I właśnie to pytanie o istnienie bądź nieistnienie miłości, stało się głównym tematem powieści, na które na różne sposoby, za pomocą kilku historii miłosnych i swojej bohaterki Remy, Sarah Dessen będzie starała się odszukać odpowiedź. Wątek ten był wbrew pozorom dość płytki i oczywisty, lecz równocześnie uroczy w swojej prostocie i przyjemny w lekturze.

Remy – główna bohaterka bywała irytująca, ale nie można jej odmówić charakteru. Dziewczyna była silna i nawet jeśli czasami okropnie niezdecydowana, tak jej zachowania miały dobrze rozpisaną motywację, wydawało się, że wszystko dzieje się po coś. Dexter zaś jak to zwykle bywa, był jej kompletnym przeciwieństwem – roztrzepany, żyjący chwilą, niemal pozbawiony trosk. Podobał mi się to, że nie został on przedstawiony jako niedościgniony ideał, ale prosty chłopak, któremu nie wszystko się udawało, który nie wyglądał perfekcyjnie, a kradł serce bohaterki za pomocą kilku gestów.

Drugoplanowi bohaterowie byli zaś wykreowani naprawdę różnie. Brata Remy, przyjaciół Dextera i kilku innych bohaterów można by określić jedynie… imionami. Ale już przyjaciółki głównej bohaterki wyróżniały się pewnymi cechami. Trudno, więc w tym przypadku mówić o szczególnie interesującym tle, czy rewelacyjnie opisanym tle dla całej historii, mimo to było widać przynajmniej próby, jakie podejmowała autorka i nawet jeśli niewiele z nich się udało, warto docenić starania.

To właśnie klucz do związku. Wyobraź sobie duży tort. Miłość w związku to największy kawałek. Miłość może wiele wynagrodzić, Remy.

Książka została napisana prostym, młodzieżowym językiem. Nie spotkacie się tu z pięknymi, kwiecistymi opisami, czy niewiarygodnie naturalnymi dialogami, ale całość czyta się po prostu całkiem dobrze, a przede wszystkim niezwykle szybko. Na pochwałę zasługuje również fakt, iż tę parę wplecionych w historię, fragmentów powieści matki Remy stylem różniły się od właściwej treści. Niewielu pisarzy pamięta przecież o takim szczególe.

Akcja powieści dzieli się na cztery części, z czego każda dzieje się w innym miesiącu. Niestety zabieg ten nie wypadł zbyt dobrze, ponieważ przeskokom czasowym brakowało płynności. Poskutkowało to kilkoma urwanymi wątkami i tym, że najciekawsza część historii dzieje się poza stronicami książkami. Nie jestem pewna co autorka, chciała osiągnąć konstruując Kołysankę w taki, a nie inny sposób, ale moim zdaniem wypadło to po prostu okropnie dziwnie.

Nie zabrakło tu też kilku przegadanych momentów, a kolejnych wydarzeń można było się łatwo domyślić jeszcze zanim faktycznie miały miejsce. Nie jest to jednak zarzut, jaki chciałabym postawić historii Remy, ponieważ to przewidywalność w dziwny sposób uczyniła ją lepszą powieścią, jedną z gatunku tych lekkich, przy której mogłam się odprężyć i całkowicie wyłączyć myślenie.

Chciałabym też, dość nietypowo jak na mnie. zwrócić uwagę na kilka relacji i wydarzeń, które w trakcie lektury zwróciły moją uwagę, ponieważ wydawały się nienaturalnie, więc jeśli każdy najmniejszy szczegół jest dla was spoilerem, po prostu pomińcie ten fragment. Po pierwsze: O co chodziło z relacją pewnych dziewczyn? Dlaczego dziewczyny, które się nie znosiły, jednocześnie się przyjaźniły? Z jakiej racji praca nad powieścią może być usprawiedliwieniem dla matki, która nie interesowała się swoimi dziećmi, ale jednocześnie znajdowała czas by spędzać czas z mężem? W jaki sposób tytułowa Kołysanka miała wzbudzić w czytelniku jakiekolwiek emocje, skoro relacja Remy z ojcem ogranicza się do piosenki? Dlaczego Dan (nowy mąż matki Remy) nie próbował nawiązać żadnej relacji ze swoim pasierbem i pasierbicą? Dlaczego zespół śpiewający dziecinne piosenki był tak lubiany? Dlaczego kobiety, które regularnie popełniały błędy w swojej pracy wciąż prowadziły swój salon? Skąd niby miały klientów? No i kto nawet z rabatem wraca do salonu, który po raz któryś spalił wam włosy?

Czasem trzeba trochę ustąpić, iść na kompromis. Dać coś z siebie, żeby zyskać coś większego.

Kołysanka to dość płytka historia o miłości, której przesłanie jest proste i wszystkim znane. Wbrew wszystkiemu czytało mi się ją jednak naprawdę dobrze, a wkręciłam się w nią do tego stopnia, że nie wiedziałam gdzie, zniknęły mi ostatnie trzy godziny z życia i co działo się naokoło mnie. Książka nie jest więc żadnym arcydziełem literatury młodzieżowej, ale jako powieść do połknięcia „na raz” w leniwy dzień nada się całkiem dobrze.


Moja ocena: 
★★★★★☆☆☆☆☆
(przeciętna)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz