Tytuł oryginału: The Raven Boys
Tytuł polski: Król kruków
Seria: The Raven Cycle (tom #1)
Autor: Maggie Stiefvater
Tłumacznie: Małgorzata Kafel
Wydawnictwo: Uroboros
Blue pochodzi z rodziny wróżek i wie, że nie powinna się zadawać z chłopakami z krukami na piersi, mimo to...
Gansey, Adam, Ronan i Noah, czwórka przyjaciół nie spocznie póki nie odnajdzie linii mocy i Króla Kruków - Glendowera.
&&&
Król kruków to jedna z tych
książek, które mają absolutnie wszystko by przyciągnąć wzrok na półce księgarni
– chwytliwy tytuł, prześliczną okładkę, ciekawy opis. Poza tym może poszczycić
się wysoką oceną czytelników i dużym gronem fanek, które wychwalają tę serię na
każdym kroku. Wszystko to sprawiło, że gdy przyszła mi ochota na lekką i
przyjemną serię młodzieżową z wątkami fantastycznymi, zdecydowałam się sięgnąć
po utwór Maggie Stiefvater właśnie.
Moje słowa to broń masowego rażenia, a ja nie mam pojęcia jak ją rozbroić.
Książka rozpoczęła się dobrze
skonstruowanym prologiem, który niezwykle podsycił moje zainteresowanie,
zapowiadając pełną dramaturgii historię. Niestety później zrobiło się mniej
interesująco, a ja przez bardzo długi czas nie potrafiłam wpaść w wir
przedstawionej mi historii, nie mówiąc już o poddaniu się mu. I to nie do końca
tak, że nie podobała mi się akcja, a raczej jej rytm, przez większą część
powieści, byłam bowiem ciekawa ciągu dalszego, lecz jako czytelnik, nie jak
ktoś, kto uczestniczy w samej akcji. Przy samej końcówce zaś gdy napięcie
powinno sięgać zenitu, ja z nieznanego mi samej powodu, wciąż byłam po prostu
zainteresowana, ale nie pochłonięta.
Na pewno nie stało się tak za
sprawą stylu autorki, ponieważ ten był podobny do wielu innych, jakimi to pisze
się książki młodzieżowe, przyjemny, lekki i niezbyt skomplikowany. Na korzyść
całości wpłynęły też bardzo naturalne dialogi, które to Maggie Stiefvate
wykorzystała jako główne narzędzie do kreowania bohaterów powieści. Kolejne
kwestie różniły się w tonie, w słownictwie, a czasem w drobnych szczegółach
odzwierciedlając cechy osoby, które je wypowiadała. Ten niełatwy sposób
ekspozycji bohaterów udał się tu rewelacyjnie, pozwalając poznać postaci nie za
sprawą pustych słów narratora, lecz za sprawą samych postaci.
Kilka miesięcy wcześniej Gansey zaproponował, że kupi Adamowi komórkę, co wywołało najdłuższą kłótnię w historii ich znajomości. Nie odzywali się do siebie przez tydzień, a pogodzili dopiero wtedy, kiedy Ronan zrobił coś, co obraziło ich jeszcze bardziej.
Jeśli zaś mowa o bohaterach, tak
jak to zwykle bywa, najlepiej zostali tu ukazani mężczyźni. Gansey, Adam, Ronan
i Noah wydawali się realistycznie, określenie ich charakterów przyszłoby mi z
łatwością, ponieważ choć zachodzą w nich zmiany, pozostawali oni wciąż sobą.
Nie będę też ukrywać, że nastolatków trudno jest nie polubić, a przynajmniej
odnaleźć wśród nich swojego ulubieńca.
Blue, główna postać żeńska
powieści nie była zaś irytująca, jak to zwykle bywa, ale też nie wzbudziła
mojej szczególnej sympatii, klasując się gdzieś w bezpiecznym środku. Owszem
jej historia była całkiem ciekawa, tak nie była ona głupiutką dziewczyną i tak
nie wydawała się ona tak niezdecydowana, jak początkowo przypuszczałam. Mimo
wszystko wydała mi się okropnie mdła, jakby to inni bohaterowie skradli show, a
ona, mimo że miała najwięcej czasu na rozwój, pozostała imieniem i nazwiskiem.
Potrafię określić jej rodzinę, jednak nazwanie jakoś samej dziewczyny jawi mi
się jako niemal niemożliwe.
I znów o ile relacje między
chłopakami, ich burzliwa przyjaźń została ukazana jako niebywale interesująca,
a przy tym ludzka, tak ich relacja z Blue po prostu istniała. Nie przeszkadzała
mi jakoś szczególnie, jednak rozwój jednej z nich był tu bardzo prosty, wręcz
oklepany. Lepiej, choć wciąż średnio, wypadły relacje dziewczyny z jej matką i
ciotkami, która wydawała się nieco nieokreślona, jakby istniała jako pozór
ciekawego tła dla całej historii.
Pomysł na książkę, owszem był
ciekawy, jednak po tym tomie, trudno określić go jako coś niespotykanego, coś,
czego nie można spotkać nigdzie indziej, ponieważ po prostu nie byłaby to
prawda. Nastolatki, które wierzą w magię i poszuka czegoś niezwykłego, by
dokonać jakiegoś odkrycia to przecież motyw przewijający się przez większość
powieści młodzieżowych. Odnosiłam wrażenie, że Maggie Stiefvater nie
wykorzystała potencjału, jaki drzemał w zastosowanym tu podziale narracji,
ponieważ jedna z nich wydawała się interesująca jedynie z samego pomysłu,
bowiem okazało się, że nie dowiedziałam się z niej niczego nowego. Nie mogę
jednak odmówić autorce tego, że z gracją prowadziła całą historię, stopniowo
ukazując jej kolejne elementy i co nie zdarza się często, zaskakując nimi mnie.
- Czy to jest bezpieczne? - zapytała.
- Bezpieczne jak życie - odparł Gansey.
Król kruków to książka, która
sprawdziła się jako pierwszy tom serii, ale trudno ją nazwać czymś niezwykłym,
jak już zdawało mi się usłyszałeć Owszem widać tu spory potencjał drzemiący w całej serii, w
szczególności w rozwoju postaci męskich i wątków przepowiedni, ale zabrakło mi
tu czegoś, co pozwoliłoby mi rozkochać się w tej historii, wpaść między jej stronice. Niemniej nie mogę powiedzieć, że szczególnie się zawiodłam, bo mimo
wszystko, bawiłam się całkiem nieźle i z dobrymi przeczuciami sięgnę po następną część cyklu.
Moja ocena:
★★★★★★☆☆☆☆
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz