Ariana | Blogger | X X

14.12.2019

[#Skrótowiec] Kasie West trzyma poziom, a Lucy Courtenay trochę nudzi



Skrótowiec to seria wpisów w której to będę zamieszczać mini opinie o przeczytanych przeze mnie książkach. Nie oczekujcie rzetelnych recenzji, nastawcie się raczej na dwa, trzy akapity o tym co w owej pozycji najbardziej, a co najmniej mi się podobało.


Rosnąc, słoneczniki przez cały dzień obracają się kwiatami do słońca. A więc jeśli matka jest jak słońce, a jej dziecko jak kwiat… Dobra to porównanie mówi samo za siebie. Matki są superważne. 

Może tym razem jest dokładne taką książką, jaką sugeruję jej opis – prostą i schematyczną, ale przy tym niezwykle przyjemną w lekturze i idealnie nadającą się na popołudnie po ciężkim dniu w pracy bądź w szkole. Za sprawą specyficznej konstrukcji – naszych bohaterów spotykamy właściwie jedynie na dziewięciu imprezach, w których organizacji pomagają, a więc wciąż przeskakujemy kilka tygodni do tyłu, a w dodatku każdy rozdział poprzedza krótki opis różnego rodzaju kwiatów – tę powieść czyta się w dodatku błyskawicznie, a dzięki temu, jak zgrabnie Kasie West manewruje między kolejnymi wydarzeniami, ładnie operuje koncepcją czasu także wybitnie dobrze. Jeśli dodamy do tego sympatycznych bohaterów, dobrze napisany wątek przyjaźni, wątek rodziny oraz wątek związany z wyborem ścieżki życiowej i chemie między głównymi postaciami, otrzymamy wręcz idealną lekką i uroczą pozycję młodzieżową.

Moja ocena: 
★★★★★★★☆☆☆
(bardzo dobra)



Pamiętajmy, na czym stoimy, upomniałam swoje serce. Twardo na płaszczyźnie przyjacielskiej.

Słuchaj swojego serca to jedna z tych powieści, które czyta się bardzo szybko i przyjemnie, ale które bardzo szybko znikają z naszej pamięci. Wszystko było tutaj bowiem na dokładnie takim poziomie do jakiego Kasie West zdążyła przyzwyczaić już swoich czytelników - język był prosty i przyjemny w odbiorze, bohaterowie byli sympatyczni, a główny wątek powieści był w miarę interesujący. Szczególnie dobry był tu wątek podcastu, który wypadł zadziwiająco naturalnie, brakowało mu pewnej sztywności, której się obawiałam, a sceny mające miejsce w studiu nagraniowym, zdecydowanie należą do moich ulubionych z całej powieści. Muszę jednak z bólem serca przyznać, że momentami byłam zła na tę książkę, ponieważ przewidywalna książka to jedno, ale książka do bólu przewidywalna, w której bohaterowie mają klapki na oczach, więc czytelnik jest dobre dwadzieścia stóp przed nimi to jednak coś zupełnie innego. Niemniej uważam, że to kolejna udana książka tej autorki, idealna jeśli ktoś ma ochotę się odprężyć. 

Moja ocena: 
★★★★★★☆☆☆☆
(dobra)



Zakochana przyjaciółka to najskuteczniejszy sposób na to, żeby zacząć analizować swoje życie miłosne. Lub jego brak.

Nie oczekiwałam od Wieczoru filmowego niczego wielkiego, chciałam po prostu poprawnej powieści młodzieżowej, która pozwoli mi się odprężyć. Zamiast jednak w trakcie lektury bawić się dobrze, okropnie się wynudziłam, a kolejne szanse które dawałam tej powieści okazały się bezcelowe, bo jedynie coraz mocniej się irytowałam. Pierwszym problemem tej książki są bowiem jej bohaterowie – ci główni są niemożliwe irytujący, z wyszczególnieniem tego, że Hanna jest niemożliwe płytka i niby przechodzi przemianę, tyle tylko że w moich oczach wypadła ona po prostu niewiarygodnie oraz tego, że Sol udaje miłego dla wszystkich, a tak naprawdę wszystkich po prostu oszukuje, a postaci drugoplanowe wypadły okropnie papierowo i były okrutnie przerysowane. Następnym są bardzo płytkie relacje między bohaterami i kompletny brak chemii między nimi, który przełożył się na  to jak nieprzyjemnie czytało mi się o rozwoju relacji między nimi, która jak wiadomo z opisu rozpoczęła się od przyjaźni i jednostronnej miłości, a później rozwinęła się  w taki sposób, że jedna z postaci po prostu doznała oświecenia. Nie podobało mi się także spore przeskoki w czasie w wyniku których wciąż czytaliśmy o tym jak to Sol i Hanna ponownie się ze sobą pokłócili lub o tym, że ze sobą nie rozmawiają z kolejnego błahego powodu. Motyw z tytułowymi wieczorami filmowymi zaś miał w sobie ogromny potencjał, jednak ostatecznie okazało się, że wiele z tych spotkań nie odbyło się w takiej formie jak miało, a jeśli już się odbyły to brakowało im tego czegoś, większego pochylenia się nad filmem niż znajdziemy w notatce przed rozdziałem. Na końcu muszę też wspomnieć o tym jak źle zostały tu przedstawiona większość nastolatek, która skupiała się jedynie na chłopakach, plotkach i obrażaniu siebie oraz nastolatków, którzy naprawdę sporo myśleli o seksie i imprezach.
Wieczór filmowy to mojej ocenie bardzo średnia powieść młodzieżowa, która niczym nie wyróżnia się w tłumie, a zamiast tego potrafi być niezwykle frustrująca w lekturze.


Moja ocena: 
★★★☆☆☆☆☆☆☆
(słaba)


Jeśli ktoś nie przeczytał informacji to w tym miejscu także przepraszam Was za przerwę na blogu, ale ostatnimi czasu mam mnóstwo rzeczy na głowie i nie mam czasu, żeby czytać, a tym bardziej, żeby pisać cokolwiek, co nie jest pracą na studia. Chciałabym do końca roku opublikować jeszcze dwa wpisy, ale naprawdę nie wiem jak to wyjdzie, a nie chcę się zmuszać i pisać czegoś na siłę. Mam nadzieję, że rozumiecie. ;))



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz