Autor: Bartosz Szczygielski
Wydawnictwo: W.A.B
Magda ma idealne życie. Przystojnego męża, świetną pracę i
piękne mieszkanie, ale za drzwiami sypialni czai się mrok. Niewypowiedziane
słowa i skrywane tajemnice w końcu dają o sobie znać. Jej idealny świat
rozsypuje się niczym domek z kart w ciągu jednej nocy. Ta noc obudziła demony,
pozostawiając Magdę z kłamstwami, które nie przestają boleć, i pytaniami, na
które nie zna odpowiedzi... i jest też ona…
(opis pochodzi od wydawcy)
&&&
Niektóre książki już od pierwszej strony podobają nam się
tak bardzo, że czujemy, że podbiją nasze serca. Inne, zapowiadają się niezwykle
dobrze, ale gdzieś w trakcie lektury, może gdzieś w połowie, a może już na
ostatnich stronach, tracą swój urok. Jeszcze inne wydawały się interesujące się
jedynie z opisu, lecz ich treść nie był zbyt interesująca. Kolejne zaś nie były
ani rewelacyjne, ani szczególnie złe, mieszcząc się w bezpiecznym słowie „okej”
Okazuje się jednak, że istnieje jeszcze jeden typ książek, książki, które nie
są dobre, ani nie są złe, nie odnajdują się także w kategorii przeciętny i
pozostawiają czytelnika z jedną, prostą myślą – „nie wiem”. Powieść Bartosza
Szczygielskiego pod tytułem Krok trzeci niestety idealnie wpasowuje się z
ostatnią z opisanych przeze mnie kategorii.
Wiedziała, że łatwiej pomaga się innym, niż samemu sobie.
Książka rozpoczęła się w naprawdę interesującym momencie, a
kolejne opisane tam sceny jedynie pobudzały moja ciekawość – mamy tajemnicę,
mnóstwo absurdów, zaniki pamięci i bardzo zagubioną główną bohaterkę, której
mąż gdzieś zniknął. I do mniej więcej jeden trzeciej całej objętości powieści,
czytało mi się bardzo dobrze – historia utrzymywała przyjemne tempo i
zdecydowanie nie mogłam narzekać na nudę. Później jednak coś się zmieniło i
Krok trzeci jakby zagubił swój główny wątek, w teorii bowiem wciąż
poszukiwaliśmy z Magdą, jej męża Damiana, w praktyce czytaliśmy jednak zlepek
mniej lub bardziej interesujących scenek, co może samo w sobie nie byłoby
szczególnie złe, gdyby nie ich główne bohaterki, do których kreacji zaraz
jeszcze przejedziemy. Nie wiem, naprawdę nie wiem, co mam myśleć o środkowej
części tej książki, bo czytanie o tym, jak Magda wpadała w różne miejsce i
robiła tam awanturę, po prostu, w którym momencie przestało być dla mnie
interesujące, a wątek wsi, który pojawił się później, nijak mnie nie angażował,
a co gorsza, teraz mogę stwierdzić, że pojawił się tam tylko jednej, może dwóch
scen, które można było po prostu inaczej skonstruować i oszczędzić mi czytania
o tym, jak bohaterka jedzie w jednym samochodzie z grabarzem, czy o tym, jak
odwiedza pijanego księdza na plebanii, bo te fragmenty były dla mnie po prostu
nudne.
Muszę przyznać, że w pewnym momencie, przy lekturze tej
historii, trzymała mnie myśl, że jej zakończenie może naprawdę dobre. I na
szczęście w tej materii, autor mnie nie zawiódł i napisał zakończenie, które
opierało się na naprawdę niezłym zwrocie akcji i było zwyczajnie dobre, nawet w
sytuacji, gdy sporą jego część udało mi się je przewidzieć, a to już jest
niemała sztuka.
Gdy schodziła na parter, jej uda wydały dźwięk, jakby gdzieś w okolicy odbywały się zawody curlingu, a grupa Kanadyjczyków wycierała lód sunącym czajniczkiem.
W tej powieści są tak naprawdę dwie bohaterki i niestety
obie są tak samo irytujące, mimo że dzieli je niemal wszystko. Magda, główna
bohaterka Kroku trzeciego to postać, której naprawdę chciałam współczuć, czy
kibicować, ale mimo szczerych chęci nie potrafiłam tego zrobić, bo kobieta nie
potrafi wyjść z żadną inicjatywą, zamiast tego woli siedzieć i użalać się nad
swoją sytuacją, do której bądź co bądź sama doprowadziła. Bywało również tak,
że postać ta sama sobie zaprzeczała, jak chociażby w jednej ze scen, gdzie
pomyślała sobie, że bardzo lubi starszych ludzi, by chwilę później stwierdzić
oburzona „Ależ ona nie lubiła rozmawiać ze starszymi ludźmi”. Nie podobały mi
się też te z jej myśli, które miały chyba stanowić, jakiś satyryczny komentarz
autora w stosunku do rzeczywistości, ponieważ robiły z niej zwyczajną zołzę. Doceniam za to, że za pomocą tej postaci autor bardzo dobrze ukazała jak szkodliwe może być uzależnienie od drugiej osoby. Z
drugiej strony, mamy tu postać Niny, najlepszej przyjaciółki Magdy, która
początkowo wydawała się po prostu pewną siebie kobietą, którą stosunkowo łatwo
jest polubić, później jednak jej bezczelność i robienie z siebie księżniczki
zaczęła mnie po prostu drażnić. Szanowna Nina, za osobistą tragedię uważa to,
że musi prowadzić takiego „grata”, którym okazuje się różowa Toyota, a później,
gdy przyjaciółka zapytała ją wprost, czy nie uważa, że nie powinna wchodzić do
pokoi w jej domu, które z jakiegoś powodu były zamknięte, w odpowiedzi słyszy,
że kobieta „nudziła się, a ona nie lubi się nudzić”.
Krok trzeci jest napisany poprawnie, dialogi są w miarę
naturalnie, a opisy na ogół nie przytłaczają (chyba że mówimy o rozmyślaniach
głównej bohaterki), co w połączeniu z krótkimi rozdziałami sprawiło, że tę
powieść czyta się bardzo szybko i mimo poruszanej tematyki dość lekko.
Jakkolwiek rozumiem jednak idee czarnego humoru, na jaki zdecydował się w tym
utworze Bartosz Szczygielski, tak w moim odczuciu, w jego wykonaniu wypadł on
po prostu wulgarnie i niesmacznie, a przy tym był po prostu tej powieści
zbędny. Tak na przykład autor zdecydował się opisać zwykły dres: „Wyciągnęła
stary ortalionowy dres. Dalej mienił się kolorami niczym sperma jednorożca, a
kiedy go powąchała, wyczuła lekką nutę białka”. Znajdziemy tu też taką perełkę
jak: „Siedzisz w środku lasu na jakimś zjeban*m krześle, które pewnie ma więcej
wszy niż kur*a przy drodze”. Rozumiem idee, ale do mnie ten sposób żartowania
rzeczywistości po prostu nie przemawia, a wręcz trochę mnie odtrąca. Bardzo nie
podobała mi się także scena z policjantem, którego tak podnieca widok kobiecego
uda, że zapomina o całym świecie, ponieważ nie dość, że powiela okropny
stereotyp, to tak naprawdę nie widzę żadnego celu w umieszczeniu jej w tej
powieści.
Wokół nich nagle pojawiło się kilka ciekawskich twarzy. Głównie kobiecych, bo niezależnie od tego, kogo szuka wkurzona żona, męski mózg od razu wysyła sygnał do nóg, żeby oddalić się z miejsca zdarzenia. Tak na wszelki wypadek, aby nie oberwać rykoszetem. Nawet podziwiała ten instynkt samozachowawczy w najczystszej postaci.
Naprawdę nie wiem, co myślę o Kroku Trzecim. Potrafię
bowiem wskazać zarówno złe, jak i dobre strony tej powieści, i widzę w niej to,
co może podobać się innym, mnie jednak ta książka zwyczajnie się nie podobała. Od thrillerów oczekuje bowiem nie tylko bardzo dobrego zakończenia, ale także tego by nie pozwalały mi się od siebie oderwać, a niestety tej powieści Bartosza Szczygielskiego ta sztuka się nie udała. Niemniej jeśli lubicie thrillery psychologiczne i nie przeszkadza Wam nieco czarne poczucie humoru, to myślę że możecie dać tej historii szansę.
Moja ocena:
★★★★☆☆☆☆☆☆
(może być)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz