Ariana | Blogger | X X

29.08.2021

„I can’t tell if this feels good or terrible”, czyli bardzo emocjonalnie o książce, która skradła moje serce, (i nie oddała go w całości)

Tytuł oryginału: Autoboyography 

Autor: Christina Lauren

Wydawnictwo: Simon & Schuster

Tanner za namową przyjaciółki zapisuje się na kurs, którego celem jest napisanie książki. Cztery miesiące, jak mu się wydaje, to wystarczająco dużo czasu by to zrobić. 

Okazuje się jednak, że to także wystarczająco dużo czasu by się zakochać...

A zakochania się w Sebastianie, synu mormońskiego biskupa i mentora na kursie pisarskim, zdecydowanie nie było w planie Tannera. 

[książka nie została wydana w Polsce]


&&&


Są takie książki, których czytanie sprawia ból.

I są takie książki, których czytanie sprawia przyjemność.

Autoboyography to absolutnie niesamowite połączenie obu tych cech.


“Love fails for a million reasons - distance, infidelity, pride, religion, money, illness. Why is this story any more worthy?”


Gdy myślę, o jaką tym historię opowiedział nam duet kryjący się pod pseudonimem Christina Lauren, to okazuje się zaskakująco zwyczajną – Tanner za namową przyjaciółki zapisuje się na zajęcia, których celem jest napisanie powieści, gdzie poznaje Sebastiana, który, jako że udało mu się wydać własną książkę, ma być dla uczniów swego rodzaju mentorem. Chłopcy zakochują się w sobie, ale ich uczucie wystawione zostaje na próbę, ponieważ Sebastian jest synem mormońskiego biskupa, a jego wiara zabrania mu być w związku z mężczyzną. Oczywiście opowieści tego typu, gdzie miłość bohaterów zostaje wystawiona na kolejne próby, jest wiele. Ta konkretna wywołała we mnie jednak całą paletę emocji, od radości i zauroczenia, aż po złość i smutek, któremu towarzyszyły łzy na policzkach, a jeżeli miałabym wskazać jeden powód, z którego lubię czytać, to zdecydowanie wskazałabym umiejętność wywoływania we mnie tak skrajnych emocji.

Bohaterów tej powieści bardzo łatwo byłoby podzielić na tych „dobrych” i „złych”, stworzyć czarno-biały obraz świata i zamknąć się we własnej bańce. Świat i ludzie składają się jednak głównie z przeróżnych odcieni szarości i bardzo dobrze widać to w tej historii. Książka mówi bowiem w bardzo ciekawy sposób o stereotypach krążących o danej społeczności, a przy tym jej bohaterowie są absolutnie nieidealni. I może z tego powodu trudno mi było tu polubić kogoś całkowicie, ale dowodzi to jedynie tego, że wszyscy mieli tu swoje wady, a jeżeli dodamy do tego fakt, że nie brakowało im także zalet, okazuje się, że nie były to jednowymiarowe postaci. Poza tym muszę docenić to, że nawet bohaterów, których zachowania nie pochwalałam, którymi chciałam potrząsnąć, udało mi się, przynajmniej do pewnego stopnia, zrozumieć, a to nie lada sztuka.


“This feels like a big deal.”

This makes me laugh. “It is a big deal. I'm describing how my heart beats.”

 

Mówiąc zaś o relacjach między bohaterami, również należy zaznaczyć, że daleko im do ideału. Mamy tu bowiem przyjaźń, którą trudno mi było zrozumieć. Mamy relacje z rodzicami, którzy mówią pewne rzeczy, ale ich czyny świadczą o czymś innym. Mamy też w końcu główny wątek miłosny, który opiera się na miłości od pierwszego wejrzenia, przez co byłam przekonana, że się od niego odbije, a jednak tak się nie stało. W trakcie dalszej lektury tej historii zrozumiałam bowiem, że tutaj ciąg dalszy jest o wiele ważniejszy niż początek, a sama relacja, chociaż z pewnością była nieidealna, została napisana w taki sposób, że nie potrafiłam jej nie kibicować i całą sobą przeżywać, wszystkiego, co się w niej działo. 

Bardzo łatwo było w historii, w której mamy tak mocno zarysowane wątki religijne, a więc ludzi o bardzo odmiennych od siebie poglądach stworzyć karykaturę, przekroczyć pewne granice i napisać coś bardzo jednostronnego. Myślę jednak, że tutaj udało się tego uniknąć, że zarówno ta bardziej religijna jak i ta mniej wierząca strona miały tutaj miejsce na swoje argumenty i wahania, a dzięki zachowanej równowadze, książkę czytało mi się bardzo przyjemnie, bez poczucia, że jest w niej pewna niesprawiedliwość, a wręcz przeciwnie, że kryje się w niej pewien ważny przekaz.


“Everything feel yes.”


Mam wrażenie, że w ostatnim czasie, zdecydowanie zbyt często mówiłam o książkach, w których widziałam sporo zalet, ale nie potrafiłam ich poczuć, takich które były dobre, ale nie były moje. Tym razem jednak mogę z całą odpowiedzialnością powiedzieć, że powieść Christiny Lauren była moja. Dała mi bowiem dokładnie to, czego chcę od książek – nieidealnych bohaterów i trudne relacje między nimi, wciągającą chociaż bardzo prostą historię i przede wszystkim wywołała u mnie naprawdę wiele emocji – uśmiechałam się, płakałam i złościłam się, a moje myśli, gdy musiałam przerwać lekturę, wciąż uciekały w kierunku tych bohaterów.

Autoboyography to dla mnie przede wszystkim książka-emocja. To też murowany kandydat do tytułu najlepszej powieści przeczytanej przeze mnie w tym roku, który zajmuje także wysokie miejsce na liście moich ulubionych książek wszechczasów. Polecam z całego serca, ponieważ ta książka ma w sobie wszystko to za co kocham czytać i cudownie było sobie o tym przypomnieć.

 

Moja ocena:

★★★★★★★★★☆

(wybitna)


 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz