- Mia, zrobisz to, co dyktuje ci serce. Bo taka właśnie jesteś.
Są takie książki, o których jeszcze zanim tak naprawdę je przeczytasz, wiesz już wszystko, czego od nich oczekujesz, i co jeszcze lepsze, czasem dokładnie to od nich dostajesz. Taką powieścią są Pocałunki i croissanty, której tytuł i cukierkowa okładka, mówią dokładnie, jaka to będzie historia.
Croissanty obiecują podróż do Francji, która jest tutaj niejako samodzielnym bohaterem. Pełnym życia, wyidealizowanym, ale w tej swojej cukierkowości, uroczym i klimatycznym, aż chciałoby się zwiedzić wszystkie opisane tu miejsca i przy okazji zobaczyć czy tak jak obiecuje książka… wszystko tam jest takie francuskie.
Tytułowe pocałunki w połączeniu z przesłodką, pastelowo różową okładką jasno sugerują zaś, że mamy do czynienia z uroczą historią miłosną. Dwójka nastolatków, która spotyka się niby przypadkiem, ale ich wspólne chwile aż sprawiają, że człowiek czuje znowu tą pierwszą, nieco naiwną i niezręczną miłość.
I tylko wątek baletu, i rozwiązywania tajemnicy z przeszłości rodziny, tak ważny dla tej historii, a jednocześnie mój ulubiony, ukrył się dopiero w opisie. Jego odkrywanie było jednak jak wisienka na torcie, soczysta i wyrazista, sprawiająca, że całość smakuje jeszcze lepiej.
Jeśli szukacie książki, w której słodkość wylewa się z każdej strony, nieco naiwna pierwsza miłość przeplata się z tajemnicą pewnego obrazu, a wszystko to dzieje się w pięknej Francji, to nie musicie szukać dalej. Pocałunki i croissanty dają dokładnie to, co obiecują: uroczą i niezobowiązującą historię, idealną na wakacje.
Moja ocena:
★★★★★★★☆☆☆
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz