Ariana | Blogger | X X

1.06.2022

Słodko-gorzka młodzieżówka z potencjałem na więcej


Tytuł oryginału: Instructions for Dancing

Tytuł polski: Kurs tańca dla niezakochanych

Autor: Nicola Yoon

Tłumaczenie: Donata Olejnik

Wydawnictwo: Dolnośląskie 

Evie przestała wierzyć w miłość. Te odczucia jeszcze pogłębia coś, co przytrafiło jej się pewnego popołudnia: dostrzegła całującą się parę i… doznała wizji. Zobaczyła początek tego romansu oraz… jego koniec. Że miłość nie trwa wiecznie? No cóż, nawet najpiękniejsze historie miłosne prędzej czy później się kończą…

Gdy Evie próbuje zrozumieć, co ją właściwie spotkało, niespodziewanie trafia do studia tańca La Brea Dance. Zanim się obejrzy, przygotowuje się do konkursu tanecznego w towarzystwie przystojnego chłopaka o imieniu X. Cechuje go wszystko to, czego brakuje Evie: jest żądny przygód, śmiały i pełen pasji. A przecież zakochania się dziewczyna z pewnością nie miała w planach! Bo czy miłość warta jest tak wielkiego ryzyka?

(opis wydawcy)

&&&


Gdy piszę tę recenzję, minęło kilka dobrych tygodni, odkąd skończyłam czytać Kurs tańca dla niezakochanych, a mimo to wciąż, moje myśli o tym tytule, nie chcą ułożyć się w sensowną całość.

Rzeczywiście było pięknie. Ale i smutno. Jednocześnie. Nie mam pojęcia, dlaczego to połączenie przytrafia się w życiu tak często.


Książka rozpoczyna się bowiem tak jak wiele innych znanych mi opowieści, ale potem staje się… czymś innym. Okazuje się bowiem, że główna bohaterka zyskuje pewną moc: widząc zakochaną, całującą się parę, widzi początek ich relacji, kilka najważniejszych jej momentów oraz jej zakończenie. I ten wątek, przyznaję to z pewnością, był moim absolutnie ulubionym. Wyczuwalna w nim słodko-gorzka nuta, skradła moje serce w całości.

Nie zrobił tego zaś sam wątek tańca, ponieważ było go tu, o wiele mniej niż się spodziewałam i na tle innych ważnych wątków, wypadł moim zdaniem nieco blado.

Ale skoro nie o tańcu to o czym jest ta książka, zapytacie. O miłości, a właściwie odzyskiwaniu wiary w nią i próbie odnalezienia odpowiedzi na pytanie: czy warto kochać, jeśli miłość może się kiedyś skończyć? Poszukiwanie odpowiedzi na to pytanie i rezultat tych poszukiwań, odegrał tu naprawdę znaczącą rolę i ponownie, mocno wyczuwałam w nim słodycz, przeplataną z goryczą i całkowicie dałam się porwać tej mieszance skrajnych uczuć.


A ja robię to, co należy zrobić, kiedy się znajduje miłość.

Trzymam się jej mocno.


Tym, co jednak miało ogromny wpływ na mój odbiór całości tej historii, było prowadzanie przez autorkę wątków. W trakcie czytania miałam bowiem wrażenie, że czytam pewne bloki tematyczne, jakby autorka postanowiła sobie za zadanie najpierw pisać o tym, potem przechodzić do tego, a potem do tego, bez płynnego przechodzenia między wątkami.

I w końcu to, co wpłynęło najmocniej na moje zmieszanie tym tytułem to zakończenia wątków. Nie mam nic przeciwko otwartym zakończeniom, ale tutaj miałam wrażenie, że zbyt dużo wątków zostawionych samym sobie, że brakowało tu w wielu miejscach, czegoś, co zamknęłoby pewne kwestie. A zakończenie całości tej opowieści to jedno z tych zakończeniem, które się kocha albo nienawidzi, albo tak jak w moim przypadku z jednej strony docenia się je, ponieważ przez to ta opowieść zapada w pamięć, ale czy w dobrym tego słowa znaczeniu, to już sama nie jestem pewna.


Jeśli chodzi o złamane serce, problemem nie jest wcale to, że cię zabije. Problemem jest to, że tego nie zrobi.


Kurs tańca dla niezakochanych, okazał się, czego zupełnie się nie spodziewałam jednym z tych tytułów, który przez dłuższy czas miałam z tyłu głowy. Zaskoczyła mnie ta słodko-gorzka nuta, którą wyczuwałam w wielu wątkach, zauroczył mnie sam wątek wizji miłosnych i w końcu w osłupienie wprawiło mnie zakończenie, o którym naprawdę nie wiem, co mam myśleć. Mam wrażenie, że ta książka miała ogromny potencjał, by stać się nie tylko tytułem, który zapamiętałam, ale też jednym z moich ulubieńców. Niestety, gdzieś na etapie realizacji, coś poszło nie tak, zabrakło tu domknięcia pewnych wątków i nie mogę z otwartymi ramionami przyjąć, tego, co działo się tu w końcówce. Ostatecznie mogę, więc po prostu powiedzieć: powieść z potencjałem na coś rewelacyjnego, która okazała się tylko niezła.


Moja ocena:

★★★★★★☆☆☆☆

(niezła)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz