Ariana | Blogger | X X

4.10.2020

Thriller przywodzący na myśl bajkę?


Tytuł oryginału: The Stillwater Girl
Tytuł polski: Złe miejsce
Autor: Minka Kent
Tłumaczenie: Kinga Markewicz 
Wydawnictwo: Filia 

Dziewiętnastoletnia Wren i jej dwie siostry, Sage i Evie zostały wychowane z dala od cywilizacji, w prymitywnej chacie na północy stanu Nowy Jork. Gdy najmłodsza z sióstr zapada na ciężką chorobę, razem z matką opuszczają dom, by znaleźć pomoc. I nigdy nie wracają.

Mijają miesiące, a nadzieja gaśnie. Zapasy powoli się kurczą, nadciąga sroga zima. I wtedy pojawia się nieznajomy, który szuka matki dziewcząt.

By uciec, Wren i Sage muszą złamać podstawową zasadę, z którą dorastały: nigdy nie wychodzić poza obręb lasu.

[fragment opisu wydawcy]

&&&

Ostatnim razem po thriller zdecydowałam się sięgnąć trzy miesiące temu i od tego czasu nie miałam ochoty na powrót do tego gatunku. Byłam sfrustrowana tym, że wciąż trafiałam na książki, które może i były ciekawe przez większość czasu, ale koniec końców rozczarowywały mnie swoim, zwykle przekombinowanym, zakończeniem. Pewnego dnia w katalogu Legimi natrafiłam na Złe Miejsce, które przyciągnęło mnie do siebie naprawdę ciekawym opisem i z głową, której wciąż nie opuściło zwątpienie, zaczęłam lekturę. Na szczęście tym razem się nie rozczarowałam, chociaż zdecydowanie nie jest to typowy thriller. 


Strach sprawia, że zaczynasz kwestionować to czego chcesz, i to, co wydaje ci się, że chcesz.

 

Złe miejsce ma moim zdaniem w sobie coś z bajki – mamy chatkę w lesie odciętą od rzeczywistości i siostry pozostawiona na pewną śmierć, a koniec końców w książce naprawdę sporo jest niesamowitych splotów przypadków. I jestem przekonana, że dla niektórych ten lukier i wzięta w cudzysłowie przypadkowość wydarzeń, będzie męcząca. Ja przeczytałam jednak ten tytuł chyba w idealnym momencie, ponieważ ta bajkowość nijak mi nie przeszkadzała, a momentami wręcz sprawiała, że czytałam tę historię z jeszcze większym zainteresowaniem.

Historię tę poznajemy z dwóch perspektyw – z jednej strony mamy dziewiętnastoletnią Wren, wyczekującą na powrót swojej matki w małej chatce, z drugiej zaś Nikoletie, dorosłą kobietę, podejrzewającą, swojego męża o zdradę. Taka forma powieści jest moim zdaniem zarówno jej wadą, jak i zaletą. Wadą, ponieważ przez taką narrację, przynajmniej dla mnie ksiązka traci swój element zaskoczenia, a wielu powiązań łatwo i szybko można przewidzieć, jeśli czyta się uważnie. Zaletą zaś dlatego, że dzięki takiej formie, książkę czyta się naprawdę szybko i z zainteresowaniem, a przez to, jak poszczególne części zgrabnie się ze sobą przeplatają, również z przyjemnością.

Nietrudno się też domyślić, że w pewnym momencie obie perspektywy coś ze sobą połączy i tutaj muszę przyznać, że książka nijak mnie nie zaskoczyła – przewidziałam niemal wszystkie zwroty akcji, jakie miały miejsce w tej powieści. Ale wiecie co? Nie odebrało mi to przyjemności z lektury. Lubiłam bowiem główne bohaterki na tyle, by chcieć im towarzyszyć, a klimat chatki odciętej od świata, również sporo tej powieści dodał. A zakończenie? Nieco nietypowe jak na thriller i chociaż sama się sobie dziwię, że to mówię, to naprawdę mi się ono podobało, ponieważ moim zdaniem pasowało ono idealnie do całości książki.


Zabawne, że im więcej czasu ze sobą spędzamy, tym bardziej przestajemy doceniać te drobne szczegóły. Jakbyśmy napatrzyli się na nie już tyle razy, że kompletnie przestaliśmy zwracać na nie uwagę.

 

Skoro już wspomniałam o bohaterach, to nie mogę sobie odpuścić i nie opowiedzieć Wam trochę o ich kreacji. Moim zdaniem zarówno Wren, jak i Nikollete to postaci ciekawe, mające interesujące historie oraz słabiej rozwinięte charaktery, co ciekawe jednak obu kobietom udało się wzbudzić moją sympatię, a tym samym sprawić, bym kibicowała im w trakcie trwania tej powieści. Dzięki tej nici sympatii powieść tę czytałam z o wiele większym zaangażowaniem oraz zainteresowaniem. Pozostałym bohaterom zabrakło zaś moim zdaniem ciekawszych charakterów oraz historii, przez co ciężko mi tak naprawdę powiedzieć o nich coś więcej niż ich imię i jakaś jedna, dwie losowe cechy. W trakcie lektury taka kreacja bohaterów drugoplanowych nieszczególnie mi jednak przeszkadzała, chociaż wciąż uważam, że autorka mogła w tej kwestii nieco bardziej się przyłożyć.

Złe miejsce to zdecydowanie nie jest jeden z tych thrillerów, które trzymają napięciu przez całą historię, by na samym końcu zaskoczyć czytelnika. Jest to za to tocząca się swoim rytmem powieść, z ciekawą historią i dobrym klimatem, która momentami ma w sobie coś wręcz z bajki. Minka Kent udało się napisać książkę, od której nie chciałam się odrywać, nawet mimo tego, że udało mi się przewidzieć zdecydowaną większość zwrotów akcji, ponieważ jej lektura dawała mi po prostu sporo przyjemności.


Wyhodowałam tego potwora z biegiem lat, wszystko rozumiejąc i wiecznie wspierając, bez dopuszczania do siebie jakichkolwiek wątpliwości, ale człowiek robi tak, kiedy kogoś kocha. Kiedy przyrzekł poświęcić całe swoje życie drugiej osobie, bez względu na to, co przyniesie los. Jego szczęście jest moim szczęściem i vice versa.

 

Zdaję sobie sprawę z tego, że Złe Miejsce nie jest thrillerem, który podbije serca wszystkich, ba moim zdaniem zabrakło w nim, typowego dla tego gatunku dreszczyku na którym tak wielu zależy. Pierwszy raz jednak od bardzo dawna po zakończonej lekturze książki z tego gatunku, miałam wrażenie, że autorka nie przeszarżowała i napisała po prostu dobrą książkę. I z tego właśnie powodu oraz ze względu na to, że naprawdę trudno było mi się oderwać od lektury, polecam Wam serdecznie zapoznanie się z tym tytułem. Moim zdaniem warto dać mu szanse.

Moja ocena:

★★★★★★★☆☆☆

(bardzo dobra)





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz