Ariana | Blogger | X X

12.04.2021

Filmowa komedia romantyczna przeniesiona na karty powieści [przedpremierowo]




Tytuł oryginału: Boyfriend Material
Tytuł polski: Materiał na chłopaka 
Autor: Alexis Hall
Tłumaczenie: Martyna Tomczak
Wydawnictwo: Otwarte 

Profil: Luc O’Donnell jest znany, bo… nie ma innego wyjścia. Syn gwiazdy rocka i popularnej piosenkarki traktowany jest jak celebryta, choć wolałby święty spokój.

Problem: Życie Luca to jeden wielki bałagan, na dodatek stale jest dokumentowane przez rubryki plotkarskie. Gdy podczas imprezy przebrany za królika Luc potyka się i ląduje na chodniku, brukowce natychmiast wykorzystują ten fakt, by zrujnować jego wizerunek. Fundacja ekologiczna, w której chłopak pracuje, może stracić darczyńców.

Wyjście z sytuacji: Żeby uratować nadszarpniętą reputację, Luc postanawia związać się z odpowiednim, statecznym partnerem.

Poszukiwany: Chłopak na pokaz.

Materiał na chłopaka: Oliver Blackwood – wegetarianin, wzięty prawnik z opinią czystą jak świeżo uprana koszula.

Komplikacje: Luc i Oliver są singlami, gejami i każdy z nich potrzebuje partnera na pokaz, ale poza tym różnią się jak ogień i woda. Zawierają więc umowę, że będą udawać parę, dopóki zła passa się nie odwróci.

Efekt: Sęk w tym, że czasem fałszywe randkowanie może przerodzić się w prawdziwe, a gra pozorów zmienić w głębokie uczucie.

[opis pochodzi od wydawcy] 



&&&

Materiał na chłopaka jeszcze przed polską premierą zwrócił uwagę, a moja intuicja podpowiadała mi, że książka ta ma spore szanse, by mnie sobą zauroczyć, a być może nawet w sobie rozkochać. Czasami intuicja potrafi zawieść, ale na szczęście tym razem podpowiedziała mi prawidłowo.


- Pamiętaj, że tylko udajecie – powtarzałem sobie w duchu. – Pamiętaj, że to wszystko jest na niby. 



Książka Alexis Hall to moim zdaniem przede wszystkim bardzo udana komedia romantyczna, która łączy w sobie różnego typu rodzaje humoru – a to rozbawi nas sama sytuacja, a to cudownie złośliwy dialog, który może przemienić się w przekomarzankę, a to inny bohater powie coś śmiesznego, nie będąc tego absolutnie świadomym, co czyni scenę jeszcze zabawniejszą, a to Lucian rzuca słabym żartem do znajomego z biura, a to wplącze się tu coś jeszcze innego. Humoru jest więc bardzo dużo i muszę przyznać, że w zdecydowanej większości wypadków wypadał on naprawdę dobrze, poprawiając mój humor i sprawiając, że uśmiechałam się sama do siebie.

I może niektóre sceny, gdybym chciała je przeanalizować, zaczęłyby mi się wydawać jednak nieco zbyt absurdalne, tak dobrą historię można poznać chyba po tym, że po prostu nie miałam ani potrzeby, ani ochoty, by to robić. Docenić muszę też fakt, że gdy zdarzało się, że bohaterowie poszli w swoich złośliwościach, jednak trochę za daleko, potrafili się zreflektować, co nie zdarza się często, a co uważam za bardzo cenne.

Sama historia przedstawiona w Materialne na chłopaka jest nieco absurdalna, a jednocześnie zaskakująco prosta. Większość wątków opierała się bowiem na relacji głównych bohaterów, którzy to zbliżają się do trzydziestki, ale z różnych powodów postanawiają udawać parę. I chociaż na początku wydawało mi się to nieco niezręczne, tak później ta relacja zaczęła działać naprawdę dobrze, a mi książka zaczęła wręcz przepływać przez palce. Przybiegam, że miałam wrażenie, że zaczęłam ją czytać wieczorem, a następnego dnia z zaskoczeniem ostatnią stronę, zszokowana, że przeczytałam prawie 500 stron książki w tak krótkim czasie. Mam wrażenie, że stało się tak, ponieważ, chociaż jest to obyczajówka, tak nie odczuwałam nudy w trakcie czytania, a raczej miałam wrażenie, że wciąż coś się tu działo, chociaż tak naprawdę były to codziennie sprawy.

 

- To bardzo miło z twojej strony, Luc. – Jak na zwykły komplement wypowiedział te słowa niepokojąco zdumionym tonem. – Czy wszystko w porządku? Odwiedził cię może Duch Minionych Dni w Biurze?

- Co? No co ty? Jestem… Jestem po prostu pomocnym kolegom.

- Nie. Jesteś totalną łajzą. Ale chętnie skorzystam z propozycji, dziękuję bardzo. 



Tym, co nieco mi przeszkadzało, było to, że bohaterowie drugoplanowi byli tu traktowani raczej mocno pretekstowo, raczej jako kolejny obiekt do żartu, czy ktoś, kto był potrzebny w konkretnym momencie tej historii. Miałam wrażenie, że jedynie Lucian i Olivier byli tu jacyś, a reszta nieco zlała mi się w tle, a szkoda, ponieważ lepiej zarysowane tło, sprawiłoby, że byłaby to po prostu jeszcze lepsza powieść.

Jednocześnie nasza główna para, czyli bądź co bądź najważniejszy element tej historii, wypadła naprawdę dobrze. Polubiłam Oliviera, który początkowo wydawał mi się nieco zbyt idealny, ale potem ewoluował w kogoś naprawdę interesującego. Bardzo podobało mi się, że autorka przełamała z jego pomocą stereotyp prawnika, który zajmuje się tylko „najważniejszymi sprawami”. Lucian to zaś jeden z tych bohaterów, których trudno mi było polubić na samym początku, ale im dłużej czytałam jego historie, tym bardziej miałam go ochotę przytulić. I może nie został on jednym z moich ulubionych bohaterów, ale mogę śmiało powiedzieć, że udało mi się go w pewnym stopniu zrozumieć, a dzięki temu także polubić. Zestawienie się sobą dwóch skrajnie różnych charakterów wypadło tu nieco przerysowanie, ale jednocześnie moim zdaniem sprawiło, że książka była po prostu ciekawsza, a chemia między bohaterami trzymała mnie przy ich historii.

Muszę też docenić wątek rodziny Luciania, którego może nie było tu bardzo dużo, ale bardzo podobało mi się to, w jaki sposób autorka go poprowadziła, zdecydowanie nie wybierając zawsze najłatwiejszych rozwiązań.

 

- Miałeś dzisiaj dużo przeżyć – powiedział Oliver. – Nie  umniejszaj ich.

- Jeśli nie umniejszam problemów, muszę się z nimi mierzyć w normalnym świecie, a to jest straszne.


Czy jest to powieść idealna? Nie. Niemniej Materiał na chłopaka to komedia romantyczna najlepszego rodzaju, a czas, który spędziłam z tą historią, uważam za naprawdę udany – nie raz i nie dwa uśmiechałam się pod nosem, kibicowałam bohaterom, a sama historia niemal czytała się sama. Nie mogłabym chyba chcieć od romansu więcej.


Moja ocena:

★★★★★★★☆☆☆

(bardzo dobra)


Za możliwość przedpremierowej lektury bardzo dziękuję Wydawnictwu Otwarte. ;))





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz