Autorka: Hania Czaban
Wydawnictwo: We Need Ya
Jaką siłę mają słowa? I co się stanie, gdy odkryjesz, że
posiadają magiczną moc?
Po śmierci ojca Ida spotyka Helenę, która okazuje się
członkinią Zakonu Ostatnich Świateł. Kobieta zabiera dziewczynę do Lublina,
gdzie znajduje się siedziba tajemniczej organizacji. Tam Ida poznaje Kornela -
chłopaka pogrążonego w żałobie, który jako jedyny wydaje się ją rozumieć.
Życie dziewczyny zmienia się w koszmar, gdy dowiaduje się,
że jest auktorką, istotą potrafiącą wpływać na rzeczywistość za pomocą wypowiadanych
słów. Idą musi zaponować nad swoją mocą i pokonać strach przed własnym talentem
oraz trudną przeszłością. Sprawy nie ułatwia fakt, że ktoś za wszelką cenę
pragnie jej śmierci.
Synowie Słowa zrobią wszystko, żeby unicestwić auktorów i
zdobyć tajemniczy artefakt, którego esencja jest warta więcej, niż jesteś sobie
w stanie wyobrazić...
(opis wydawcy)
[współpraca barterowa]
&&&
Ostatnie światła gasną nie tylko opowiadają o słowie, ale wręcz malują świat słowem.
Chciałabym wierzyć, że czas zapamiętuje zdarzenia, tak jak miejsca odciskają swe piętno na przestrzeni. I że w dowolnym momencie można poprosić czas, żeby oddał nam chociażby na chwilę jakiś swój maleńki wyrywek – fragment przeszłości, który został zapisany w kronice wszechświata.
To właśnie styl Hani Czaban, kreuje bowiem tę
historię na coś niezwykłego, pełnego magii i nieuchwytnego klimatu. Jest w nim
lekkość, ale też pewna wzniosłość, dzięki, której powstały naprawdę piękne
cytaty oraz przede wszystkim plastyczność, dodająca całości niemal poetyckiego
pierwiastka. Mniej więcej do jednej
trzeciej tej opowieści ze względu na styl właśnie i samą formę przedstawienia
treści, miałam wrażenie, że czytam uwielbiane przeze mnie „Bezgwiezdne morze”.
I nie ukrywam, że to właśnie ten sam początek, nieco pogmatwany, oderwany od
rzeczywistości i linii czasu, gdy jeszcze nie orientowałam się, co tak naprawdę
się tutaj dzieje, sprawił, że moje serce zabiło do tej opowieści nieco mocniej.
Później historia, skręca w nieco bardziej typowe dla swojego
gatunku rejony i chociaż bardziej
oczytaną osobę, tak jak mnie, nic tu raczej nie zaskoczy, tak trzeba jej oddać,
że została naprawdę dobrze skonstruowana. Widać tutaj, że autorka jednocześnie
miała pomysł na to, jaką historię chcę opowiedzieć, i wiedziała jak stworzony
przez nią system magiczny ma działać, za co ogromny plus ode mnie.
Czułam jednak, że to dopiero początek całej tej przygody i
tutaj zabrakło mi chociażby nieco lepszego zarysowania bohaterów. Zarówno Ida,
jak i Kornel, a także pozostałe przewijające się tutaj inne postaci, wydawały
mi się jednak nieco wyblakłe, brakowało mi w nich czegoś, dzięki czemu mogłabym
się do nich bardziej przywiązać, lepiej ich zrozumieć. Ma to też odbicie w
relacjach między nimi, które poza tą Idy z Heleną, były moim zdaniem nieco
płaskie. W tym względzie liczę, że kolejne tomy, pozwolą się relacjom i
bohaterom trochę się rozwinąć, pokazać.
Na korzyść tej książki wpływają też w moich oczach polskie
nazwy w systemie magicznym, a także osadzenie akcji w Polsce, ponieważ czytanie
o znajomym Lublinie, Warszawie i jeszcze jednym bardzo bliskim mi miastu,
dodawało całości czegoś swojskiego.
Historie lubią, by opowiadano je w kawałkach. Zresztą wystarczy przyjrzeć się z bliska dowolnej opowieści, by dostrzec, że tak naprawdę składa się ona z maleńkich fragmentów - strzępków, które ludzie usilnie próbują złożyć w większą całość i nadać im nowy sens.
Ostatnie światła gasną to więc bardzo dobry początek
czegoś większego i dobra powieść sama w sobie. Może nie wszystko było idealne,
ale spędziłam z nią naprawdę przyjemny czas, dlatego z zainteresowaniem będę
rozglądać się za kolejnym tomem przygód Idy i Kornela, ciekawa, jakie jeszcze
asy w rękawie ukryła Hania Czaban.
Moja ocena:
★★★★★★☆☆☆☆
(dobra)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz