Tytuł polski: Dziewczyny, którymi byłam
Autor: Tess Sharpe
Tłumaczenie: Miłosz Urban
Wydawnictwo: Must Read
Troje nastolatków. Dwóch przestępców. Jedna droga ucieczki.
Nora, znana również jako Rebecca, Samantha, Haley, Katie i
Ashley – dziewczyny, którymi była – jako córka zawodowej oszustki i naciągaczki
zawsze wychodzi z opresji obronną ręką. Kiedy wraz z Wesem (byłym chłopakiem) i
Iris (nową dziewczyną) trafia w sam środek napadu na bank i wszyscy troje
zostają zakładnikami, Nora będzie musiała wykorzystać wszystko, czego nauczyło
ją życie.
Przestępcy nie mają pojęcia, z kim będą musieli się
zmierzyć…
(opis wydawcy)
&&&
Nie do końca wiem od czego zacząć, bo wciąż i wciąż mam ochotę napisać: czytajcie Dziewczyny, którymi byłam. Po prostu.
Kiedyś była córką. Ale gdy wystarczająco podrosła, stała się wygodnym początkiem rozmowy. Znów podrosła, i stała się narzędziem. Jeszcze nieco starsza stała się przynętą.
Kim stałaby się jeszcze starsza?
Przeczytałam już w swoim życiu bowiem mnóstwo młodzieżówek,
a mimo to Tess Sharpe napisała nie tylko historię, jakiej jeszcze nie czytałam,
ale też taką, którą mnie absolutnie zachwyciła.
Z opisu wynika, że jest to historia o napadzie na bank. I
chociaż istotnie to właśnie on daje początek całej tej opowieści, to dla mnie
ta historia stoi czymś innym: bohaterami. Charyzmatycznymi, niejednoznacznymi,
z traumami do przepracowania i historiami do opowiedzenia. Takimi, których
trudno jest jakkolwiek ocenić, ale dzięki temu, że możemy chociaż trochę
spróbować zrozumieć. Tutaj szczególnie spoglądam na postać Nory, naszej głównej
bohaterki, która próbuje pisać swoją przyszłość w pozytywnych barwach, chociaż
jej przeszłość ma w sobie mnóstwo smutku i bólu.
Nie zabrakło tu też skomplikowanych relacji rodzinnych.
Relacja Nory z jej matką stanowi tutaj oczywiście podstawę całej tej historii i
zdecydowanie jest ona trudna: pełna złych emocji, nieczystych intencji,
nieliczenia się z uczuciami i pragnieniami własnego dziecka. Ku mojemu
zaskoczeniu znalazło się tu jednak także miejsce na opowieść o innej rodzinie:
tej, którą możemy dla siebie stworzyć, takiej, która nie zawsze wszystko
rozumie, ale stara się być i wspierać. Relacja z Iris i Wesem, zdecydowanie dodała
tutaj sporo ciepła, które świetnie uzupełniało mroczne historie z przeszłości
Nory i trudne momenty w trakcie trwającego napadu na banku.
Jest to także bardzo dynamiczna historia: taka, w której
sceny z napadu na bank przeplatają się z retrospekcjami, a mimo to nie traci
ona tempa. Dzięki temu absolutnie nie mogłam i nie chciałam się od niej
odrywać, kolejne strony przelatywały mi zaś przez palce z prędkością światła,
umysł pracował na wysokich obrotach, próbując przewidzieć, co będzie się działo
dalej, a serce biło szybciej, raz wypełnione ogromnym smutkiem, a raz
narastającym napięciem.
Miłość wszystko pokona, kochanie.
I miała rację. Miłość ją pokonała.
Jeżeli czujecie się w tym momencie gotowi na opowieść, w
której poruszane są przeróżne bardzo trudne tematy, a bohaterowie będą mówić o
swoich traumach, to dajcie tej historii szansę. Moim zdaniem absolutnie warto,
bo Dziewczyny, którymi byłam, to młodzieżówka nie tylko inna niż wszystkie,
ale też po prostu rewelacyjna – wciągająca i emocjonalnie angażująca.
Moja ocena:
★★★★★★★☆☆
(rewelacyjna)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz