Ariana | Blogger | X X

6.07.2025

Kryminał, thriller, dramat? Najbardziej poruszająca książka tego roku

   

Tytuł oryginału: Nie jestem jak ojciec

Autor: Maja Kołodziejczyk 

Wydawnictwo: KDW

Francisowi od dziecka powtarzano dwie rzeczy: po pierwsze, że odziedziczył imię po ojcu, a po drugie, że stary Frank był złym człowiekiem.

Chociaż życie w ubogiej dzielnicy niewielkiego Heywood nie należało do najłatwiejszych, z Francisem obchodziło się czasami wyjątkowo okrutnie. Ale czy jako syn potwora zasługiwał na więcej?

Chłopak zaakceptował fakt, że matka za nim nie przepada, brat wstydzi się go przed znajomymi, a ojczymowi powinien schodzić z drogi. I choć momentami marzył, by zniknąć, przywykł do takich realiów. To się jednak zmieniło, gdy już jako nastolatek Francis skupił na sobie uwagę osoby zdolnej do bestialskich czynów. Względna stabilizacja zniknęła na rzecz ciągłego poczucia zagrożenia.

Aby wydostać się z domowego koszmaru, chłopak postawił wszystko na jedną kartę, ale nie przewidział, że piekło o nim nie zapomni. Nawet mimo upływu lat.

(opis wydawcy)


&&&

Prolog sugerował mi, że Nie jestem jak ojciec będzie kryminałem, w którym wraz z bohaterami odkrywać będziemy tajemnice z przeszłości. Następne fragmenty pozwoliły mi myśleć, że być może będzie to thriller, dla którego kluczowe będą wątki dysfunkcyjnej rodziny. Im dłużej jednak czytałam historię Franka, tym bardziej rozumiałam, że chociaż jest tu trochę i z jednego, i z drugiego, tak najbardziej jest to dramat. Dramat małego chłopca, który czytałam z duszą na ramieniu, wciąż zadając sobie pytanie: dlaczego nikt cię nie widzi, Frank, dlaczego nikt nie chce cię uratować?


Nie czuł się już dzieckiem, ale jeszcze nie dorosłym. Nie był chłopcem ani mężczyzną. W ogóle nie czuł się człowiekiem. 

Zdecydowanie jest to bowiem historia o ofierze mordercy. To na Franku, nie jego oprawcy się tutaj skupiamy. To jego krzywda jest tutaj najważniejsza. To jego ból pulsuje z każdej strony. To jego emocje, mogłam poczuć. To jemu w najgorszych momentach życia mogłam chociaż towarzyszyć.  Oprawca, a właściwie powinnam chyba powiedzieć oprawcy, są tutaj obecni, ale to nie na nich skupia się uwaga. Nie analizujemy ich motywacji do działania. Nie rozmyślamy o tym, co sprawiało, że stali się tacy, jakimi są w danym momencie. Nie oni są bowiem tutaj ważni, ale krzywdy jakie zadali, konsekwencje ich zachowanie w kontekście tego, któremu udało się to wszystko przetrwać: nienawiść matki, agresję ojczyma i rówieśników, obojętność brata… Frank. Postać prawdziwa. Wykrwawiająca się z wielu miejsc naraz. Posklejana wolą przeżycia. Taka, której słabo bijące serce mogłam zobaczyć na swojej dłoni, ale nie mogłam nic zrobić, poza towarzyszeniem mu w tym piekle.

Autorka napisała bowiem historię z duszącym klimatem, stanowiącą uzależniającą mieszankę, która hipnotyzowała mnie tym jak wiele jest tu emocji i odrzucała wszechobecną przemocą. Przez nieco ponad połowę książki nie chciałam przerywać jej lektury, chociaż wiedziałam, że cierpienia może tu być tylko więcej i więcej. Potem zaś walczyłam sama z sobą, by nie przewrócić na ostatnią stronę, by poznać odpowiedzi na nurtujące mnie pytania.


Zupełnie nie spodziewał się czegoś takiego. Tej chłodnej, niepokojącej obojętności. 


Mai Kołodziejczyk udało się napisać powieść bolesną i poruszającą. Taką, która zostaje w człowieku na dłużej. Polecam jeśli jesteście gotowi na tego typu historię. 


Moja ocena: 

★★★★★★★★★☆

(wybitna)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz