Tytuł polski: Mechaniczny anioł
Seria: Diabelskie Maszyny (tom #1)
Autor: Cassandra Clare
Tłumaczenie: Anna Reszka
Wydawnictwo: Mag
Tessa przepłynęła ocena aby dotrzeć do swojego brata. Dziewczyna nie spodziewała się jak wiele ukrywać może wiktoriański Londyn: wilkołaki, wampiry, czarodzieje, ferie oraz pilnujący porządku Nephilm.
Nikt wcześniej nie wiedział o darze, który posiada nastolatka, nawet ona sama. W obliczu niebezpieczeństwa Theresa będzie jednak musiała nie tylko nauczyć się wykorzystać własną moc, ale też nauczyć się żyć w niezwykłym instytucie oraz zdobyć zaufanie ludzi stosujących dziwną magię.
Czy Tessa okaże się niebezpieczeństwem dla nowych przyjaciół? Czy mając do wyboru ukochanego brata i tajemniczych nieznajomych istnieje jakikolwiek wybór? Czy to magia okaże się najsilniejszą bronią?
***
Pokuszę się na początku o pewne
stwierdzenie: nastolatki kochają Cassandre Clare. Dlaczego, zapytacie? Po
przeczytaniu Darów Anioła nie rozumiałam, bo mimo, że były poprawne to nie
czułam się wkręcona w świat Nocnych Łowców, nie kibicowałam głównej parze i nie
wyczekiwałam na zakończenie. Polubiłam, co prawda niektórych bohaterów
drugoplanowych, ale nie było tego efektu
wow, którego się spodziewałam po tak świetnych recenzjach. Nieco sceptycznej
podeszłam, więc do kolejnej serii autorki i... Było nieźle, ale znowu tylko
nieźle.
Okładka nie przyciągnęłaby w księgarni mojego wzorku. Jest dla mnie po prostu ładna, ale nie pokusiłabym o określenie jej większym epitetem. Rozmazanie, jakie zastosowano na postaci wygląda dziwnie i nie pasuje mi do efektu tajemniczości, który sugerują barwy, tak samo mam z tymi fioletowymi dodatkami: po co tam one? Najśmieszniej jednak dla mnie wygląda ucięcie bohatera w dolnej partii zrobione przy pomocy udającego mgłę rozmycia. W stosunku do innej wersji okładek, które widziałam na zagranicznych stronach ta prezentuje się po prostu nijak, mimo że poprzednie polskie wydanie wyglądało o wiele gorzej.
Okładka nie przyciągnęłaby w księgarni mojego wzorku. Jest dla mnie po prostu ładna, ale nie pokusiłabym o określenie jej większym epitetem. Rozmazanie, jakie zastosowano na postaci wygląda dziwnie i nie pasuje mi do efektu tajemniczości, który sugerują barwy, tak samo mam z tymi fioletowymi dodatkami: po co tam one? Najśmieszniej jednak dla mnie wygląda ucięcie bohatera w dolnej partii zrobione przy pomocy udającego mgłę rozmycia. W stosunku do innej wersji okładek, które widziałam na zagranicznych stronach ta prezentuje się po prostu nijak, mimo że poprzednie polskie wydanie wyglądało o wiele gorzej.
Kimkolwiek jesteś, mężczyzną czy kobietą, osobą silną czy słabą, zdrową czy chorą... Wszystkie te rzeczy liczą się mniej niż to, co masz w sercu. Jeśli masz duszę wojownika, jesteś wojownikiem. Te inne rzeczy to szkło, które otacza lampę, a ty jesteś światłem w środku. Właśnie w to wierzę.
Zanim zacznę rozwodzić się na
poszczególnymi elementami w powieści wspomnę o fakcie, który zadziwia osoby z
mojego otoczenia: nie szaleję za Londynem. Nie znajdziecie na liście miast,
które chciałabym odwiedzić przed śmiercią tego miasta, ba nie ma tam nawet
Wielkiej Brytanii. Gdybym miała się gdzieś wybrać zdecydowałabym się na
słoneczną Barcelonę lub Rzym, czy tym podobne kulturą
państwo, ale na pewno nie na tłoczną i ponurą metropolię.
Trudno jest mi, więc określić,
czy poczułam stolicę Zjednoczonego Królestwa dzięki tej książce. Niby wszystko
było dobrze opisane, przenieśliśmy się też w przyjemny sposób do czasów
wiktoriańskich, jednak nie czułam znacznej różnicy podczas czytania. Pojawiały
się, co prawda wystawne suknie, gorsety, dorożki, dżentelmeni i wszystko, co
wydawało mi się potrzebne, ale nie sprawiło to, że odczuwałam całą sobą różnicę
czasową, o jakiej była mowa w powieści. Klimat był, mnie nie było.
- Sugerujesz, że resztki mojej reputacji pozostały nietknięte? - zapytał Will z udawanym przerażeniem. - Najwyraźniej coś źle zrobiłem. Albo nie zrobiłem czegoś złego, tak też może być. - Zabębnił pięścią w bok powozu. - Thomas! Musimy natychmiast ruszać do najbliższego burdelu! Szukam skandalu i podejrzanego towarzystwa.
Główna bohaterka jest mi na tę
chwilą kompletnie obojętna. Podoba mi się jej determinacja i ciekawią jej
zdolności. Nie przepadam za to za jej pewną naiwnością oraz początkiem
podwójnego zakochania. Nie rozpaczałabym nad jej śmiercią, ponieważ myślę, że
nie odznacza się na tle innych postaci, jednak fakt, że nie udało
się jej mnie jeszcze zirytować jest godny pochwały.
Jamesa polubiłam nawet bardzo,
chociaż nie popadłam w adorację. Wydaję mi się, że w nim pojawiła się jakaś
innowacja względem bohaterów z Darów Anioła, trudno jest mi, bowiem go do kogoś
porównać. Odnosiłam wrażenie, że w tym nastolatku pod tym kruchym opakowaniem drzemie jakaś moc i będę wyczekiwać jej ujawnienia w następnych tomach. Teraz jestem dla niego
bardziej na tak niż w drugą stronę, lecz czas pokaże jak sytuacja się rozwinie.
Poza tym powiem, że polubiłam
wszystkie postaci, za wyjątkiem Willa.
Wszyscy mówili, że chłopak będzie cudowny, pełen tajemniczości, ciętym
językiem i wyglądem anioła, a okazał się zwykłą powtórką z rozrywki. Rozumiem,
że Jace jest jego rodziną, ale kurde czy tylko u mnie nie ma dwóch osób o
jednakowych charakterach? Jasne są podobieństwa, lecz tylko one, nie ma kopi
przodków. Czytając zaś Mechanicznego anioła odnosiłam wrażenie, że czytam o
jednej osobie, co wcale nie jest dla mnie zaletą, a jedną z największych wad, z
którymi się spotkałam. Klonom postaci z poprzedniej serii mówię zdecydowane
nie.
To w porządku kochać kogoś bez wzajemności, dopóki ten ktoś jest wart miłości. Dopóki na nią zasługuje.
Dialogi wciąż były zabawne i
nie wyglądały na wymuszone, co jest zaletą twórczości Clare. Dodatkowo
bohaterowie byli dobrze zarysowani, chociaż u niektórych zauważyłam niepokojąco
dużo cech podobnych do znanych już nam z poprzedniej części Nocnych
Łowców. Poza tym styl autorki pozostał
przyjemny w odbiorze dzięki swojej prostocie, a same wydarzenia przechodziły
płynnie z sekwencji do sekwencji. Myślę, więc że jest to krok do przodu w
twórczości tej pisarki - wszystko zmierza w bardzo dobrą stronę, aby powstała
naprawdę ciekawa seria, mimo tworzącego się znienawidzonego przez większość
czytelników trójkąta miłosnego.
Słowem podsumowania wspomnę
tylko, że ta trylogia ma spory potencjał i liczę, że zostanie on w pełni
wykorzystany. Trzymam kciuki za kontynuację i z ciekawością przeczytam kolejny
tom Diabelskich Maszyn, a was na razie zachęcam żeby spróbować poznać bohaterów
tej powieści.
Moja ocena:
★★★★★★★☆☆☆
(bardzo dobra)
*Tytuł postu pochodzi z łaciny i oznacza: Twarde prawo, ale prawo, co jest powiedzeniem którym kierują się Nocni Łowcy.