Tytuł orygnału: Perfect Chemistry
Tytuł polski: Idealna chemia
Seria: Idealna chemia (tom #1)
Autor: Simone Elkeles
Tłumaczenie: Marta Czup
Wydawnictwo: Amber
Dewizą liceum w Fairfields jest „Różnorodność źródłem wiedzy”, jednak między
południową a północną częścią miasta istnieje granica stworzona z uprzedzeń i
pozornych różnic. Gdy Alex zostaję parterem Brittany przy projekcie szkolnym uprzedzenia
wydają się nie do przebycia. Ona jest przecież bogata, piękna i popularna
amerykanką. On za to aż do śmierci jest związany z mafią, ma gorący temperament
i meksykańską urodę. Nienawiść do siebie mają wpisaną w krew.
Czas jednak mija, a miedzy tą
dwójką rodzi się nieprzewidziane uczucie. Stereotypy i przeszłość nie pozwolą, jednak o sobie szybko zapomnieć.
Witaj w świecie gangów, morderstw, zemsty oraz niechcianej, choć idealnej chemii.
&&&
Niektórych książki nie potrafię ocenić obiektywnie,
przyznaję się do tego z podniesioną głową. Wybrane pozycje, bowiem przeczytałam
w odpowiednim czasie, albo jak to było w przypadku Idealnej Chemii napotkałam
na początku kariery czytelnika. I chociaż po wtórnym przeczytaniu powinnam
zmienić zdanie, a powieść utracić swój czar, to podczas przewracania stron
gdzieś w środku się do siebie uśmiechałam, czekając na łzę wzruszenia. Dzisiaj opowiem,
więc o pozycji prostej, schematycznej, dla niektórych pewnie głupiutkiej, ale
dla mnie wyjątkowej.
Nie wiem czy tylko w moim środowisku wszyscy uważają
romanse za podrzędną literaturę. Wszędzie słyszę by czytać fantastykę, bo w
napisanie jej autorzy wkładają najwięcej wysiłku, bo ciekawe światy, bo elfy i
wróżki... Problem pojawia się jednak w momencie, gdy ten typ powieści do mnie
nie przemawia, a jego czytanie jest koszmarem i tak może jestem głupia, ale już
od jakiegoś czasu mam to w nosie. Potrafię docenić kreacje wymiarów, lecz nigdy
nie czuję uczestnikiem akcji, a jedynie obojętnym obserwatorem. Gdy czytam za
to o ludziach zwyczajnych, czuję się cząstką danej sytuacji, potrafię wyobrażać
sobie przypadkowego przechodnia, jako bohatera czytanej książki. Powieść Simone Elkeles była moim pierwszym spotkaniem z typowym romansem i przepadłam już na samym jej początku.
Jesteśmy aktorami. Udajemy, że jesteśmy ludźmi, za których chcemy być brani.
Bohaterowie są schematycznymi przedstawicielami literatury
dla młodzieży. Ona - idealna, kapitan drużyny cheerleaderka, królowa szkoły. On
- niebezpieczny przystojniak, z mroczną przeszłością. Sztampowatości odbiera
jej jednak zadziorność i niewyobrażalna cierpliwość wobec siostry, jemu za to
opiekuńczość i odpowiedzialność za własną rodzinę. Oboje są pogubieni, Britanny
w swoim „idealnym” świecie, Alex w swoim, gdzie nic nie wydaje się być we właściwym miejscu. Problemy pomogą jednak wiele zrozumieć obojgu oraz
samemu czytelnikowi. Wszystko wydaje się nam przecież takie proste, jedni
grzeczni, drudzy gangsterzy, więc dlaczego miałoby ich coś połączyć? Różnice
jednak stopniowo były zacierane przez autorkę, kłopoty ujawniane, a odbiorca
łączył wszystkie wątki i zmieniał swój osąd, by chwilę później zostać
wyrzuconym na zupełnie inne tory. Nie zabraknie tej lekturze, bowiem zawirować
i ciekawych rozwiązań, przecież akceptacja nie nadchodzi z pierwszą kroplą
deszczu.
Pojawi się tutaj także zazdrosna była dziewczyna, ciekawska
przyjaciółka, zabawny kumpel, nadopiekuńcza matka, w które wkradła się pewna
papierowość. Postacie te nie były jednak umieszczane przez autorkę na pierwszym planie,
przez co nie kuło mnie to aż tak w oczy.
Świat jest taki, jakim go stworzysz. Jeśli uważasz, że nie możesz go zmienić, to proszę, idź ścieżką, która została dla ciebie przygotowana. Ale są też inne drogi, tyle, że trudniej się po nich poruszać. Nie jest łatwo zmienić świat, ale ja na pewno będę próbować.
Największym plusem podczas lektury była dla mnie ciągłość
akcji. Niektóre uczucia rozpadały się z czasem, inne powstawały na pierw
stworzonych fundamentach. Bohaterowie rozkwitali z każdą kolejną stroną, a ja
cieszyłam się poznając ich bliżej. Nikt tutaj nie okazuje się być bez skazy.
Wątki związane z gangiem dodawały książce smaczku,
dynamizując akcję i uwiarygodniając stworzony w niej świat. Była broń, bandany,
przekręty, polała się krew, czyli wszystko, co buduje wyobrażenie takiego
życia. Nie jestem, co prawda ekspertem w takich sprawach, jednak wszystko
wydawało mi się wiarygodne i na szczęście nieprzekoloryzowane.
Warto też wspomnieć o języku, który pojawia się w powieści.
Autorka używa krótkich, prostych w konstrukcji zdań, które mogłyby zmęczyć
starszego czytelnika, jednak mi nie zawadzały w żaden sposób. Narracja
podzielona na dwa punkty widzenia była strzałem w dziesiątkę, a Elkeles poradziła
sobie z zróżnicowaniem prowadzenia kolejnych rozdziałów. Ciekawym zabiegiem było
wplątywanie w wypowiedzi Aleksa hiszpańskich zwrotów dyskretnie tłumaczonych na
nasz język. Zabawa językami nadawała charakteru opowiadanej historii i wzbogacała ją.
W książce pojawia się także pewna dawka przekleństw,
jednak ich brak byłby zdecydowanie dla tej pozycji gorszy. Przecież bohaterowie
żyjący w świecie zbrodni nie mogliby słodzić sobie na każdym kroku. Poza tym
ugrzeczniona wersja głównego bohatera wydawałaby się zwyczajnie śmieszna.
Czasem dobrzy ludzie muszą robić rzeczy, które wcale nie są dobre. Prawda?
Mogłabym powiedzieć, że Idealna chemia jest pozycją, jakich
wiele i nie skłamałabym w żadnym stopniu. Grzeczne dziewczynki i niebezpieczni
chłopcy, przecież są już niejakim standardem New/Young Adult. W tej opowieści nie znajdziecie też artystycznego stylu pisania, czy najpiękniejszych cytatów. Dlaczego, więc tak bardzo ją lubię? Ponieważ jest to
powieść o zagubieniu, różnicach i drugich szansach. Historia o
nie-księżniczkach i nie-królewiczach, która uczy akceptacji dla innych oraz dla
samego siebie. To także pierwsza książka przy której czytaniu uroniłam łzę.
To pozycja raczej dla osób w wieku gimnazjalnym, chociaż i
starszych może porwać, jeśli przymkną oko na jej wtórność. Nie polecam jednak jej
wszystkim wokół, nie zniechęcam też nikogo. Mówię po prostu: jeśli chcecie
czytajcie, jeśli nie świat się nie zawali. Przecież, choć dobrze skonstruowany, to jednak zwykły romans.
Moja ocena:
★★★★★★★★☆☆
(rewelacyjna)
Ah, no i, czy ktoś wie, dlaczego wszyscy bohaterowie poznają się przy projektach z chemii, taka biologia to już nieciekawa?