Tytuł oryginału: Final Girls
Tytuł polski: Ocalałe
Tytuł polski: Ocalałe
Autor: Riley Sager
Tłumaczenie: Aleksandra Wolnicka
Wydawnictwo: Otwarte
Quincy była ofiarą. Jedyną, która przeżyła maskarze w Pine Cottage.
Teraz jest jedną z trzech Ocalałych. Jest szczęśliwa. A przynajmniej tak się wydaje...
&&&
Czułam, że Ocalałe są pozycją dla mnie. Jestem w stanie
podać elementy, które mnie do tej książki przyciągnęły – wyrazista okładka,
chwytliwy tytuł i kilka pozytywnych opinii na jej temat. To nie są jednak
powodowy, które sprawiły, że sięgnęłam po tę pozycję, a jedynie niewielkie
wskazówki. Zapragnęłam sięgnąć po powieść Riley Sager dzięki przeczuciu,
dziwnego typu książkowej intuicji, która podpowiadała mi, że mimo niezbyt
przyciągającego mnie opisu warto po nią sięgnąć.
Kolejny thriller na mojej drodze i kolejny… Zachwyt?
Kolejny thriller na mojej drodze i kolejny… Zachwyt?
Ja nie usiłuję zakrywać swoich blizn. Po prostu udaję, że nie istnieją.
Ta książka wciąga. Już pierwszy rozdział zapowiada znakomitą
lekturę, a następne kilka stron jedynie tę obietnice spełniaja. Riley Sagar nie stworzyła
tu jednak, jak można się było spodziewać, mrocznego klimatu, który
przyprawiałby o dreszcze, lecz sprawiała, że pragnie się poznać rozwiązanie. Moje
zainteresowanie podbudowywała dwutorowo prowadzona narracja. Raz
czytamy historię z perspektywy pierwszoosobowej, kiedy to poznajemy
teraźniejszość i aktualną Quincy, by zaraz wpaść do Pine Cottage — miejsca
masakry i fragment po fragmencie, poznawać obiektywną, dzięki trzecioosobowej
narracji, prawdę o tragicznych wydarzeniach. Nie powinno nikogo zdziwić, że to
na fragmenty mówiące o przeszłości oczekiwałam najmocniej. Autorka umiejętnie dawkowała bowiem informacje, mniej czasu
poświęcając na opis zwykłego dnia, a więcej na ciekawsze wydarzenia.
Niemniej nie jest tak, że przez całą powieść wciąż coś się
dzieje. Właściwie mam wrażenie, że powieści brakuje równego rytmu, który
uczyniłby tę książkę przyjemniejszą w odbiorze. Bywały chwilę, gdy akcja
gwałtownie przyśpieszała i już wydawało się, że zaczyna dziać się coś naprawdę
ekscytującego, jednak następne kilkanaście stron nie opisywały już czegoś
szczególnie angażującego. Akcja, przerwa, akcja, przerwa, przerwa. Mimo że
powieść za sprawą niezłego warsztatu autorki (proste słownictwo, płynne przejścia
między wątkami) czytało mi się przyjemnie, tak owe zaburzenia rytmu nieco mi
przeszkadzały.
„Ktoś biegnie przez las. Biała kobieta. Młoda. W czerwonej sukience. Krzyczy.”Rzeczywiście biegłam przez las. W zasadzie pędziłam. Spod moich stóp wzbijały się tumany liści, a ja byłam zbyt otępiała, aby czuć przeszywający ciało ból. I chociaż w moich uszach rozbrzmiewało wyłącznie bicie własnego serca, krzyczałam ile sił w płucach. Jedyna rzecz, co do której Coop się pomylił, to kolor sukienki. Jeszcze godzinę wcześniej była biała.
Przejdźmy do mojego największego zarzutu wobec Ocalałych.
Fabuła tej książki jest żywcem wycięta z typowego amerykańskiego horroru — paczka przyjaciół, wyjazd na odludzie, impreza i kilka nierozsądnych wyborów.
Jeśli jednak tak jak ja, żywicie nadzieję, że chociaż tu bohaterowie są
inteligentni, a zakończenie jest błyskotliwe, to niestety się zawiedziecie. Ta
historia płynnie po bardzo prostej linii i chociaż kilkukrotnie autorka próbuje
wychodzić poza schemat, tak zaraz wraca do bezpiecznej historii wymierzonej
niemal od linijki, trochę jak dziecko, które wkłada nogę do zimnej nogi, jednak
zaraz ją zabiera, uciekając z krzykiem. Nie jestem w stanie ocenić czy Riley
Sager nie miała lepszego pomysłu na rozwinięcie historii Quincy w mniej oczywistą stronę, czy po prostu
zabrakło jej odwagi, by napisać coś mniej bezpiecznego.
To wszystko przyczyniło się do tego, że nic w tej książce
nic nie było mnie w stanie zaskoczyć, ani bohaterowie, ani relacje między nimi,
ani akcja, ani rozwiązanie tajemnicy Pine Cottage. Wszystko poza drobnym
elementem na trzecim planie wydawało mi się oczywiste już od jakiejś jednej
trzeciej powieści i uważam to za ogromną wadę całej historii, trudno przecież
zachwycać się thrillerem, który poszedł tak prostymi ścieżkami i nijak cię nie
zaskoczył. Nawet ostatni rozdział książki nie próbował udawać, że ta historia
miała być czymś nieoczywistym.
Jeśli zaś chodzi o kreacje bohaterów to wypadła ona całkiem
nieźle. Główna bohaterka jest bardzo skomplikowaną postacią, autorka umiejętnie
zabawiała się w jej przypadku przyzwyczajeniami czytelnika i stworzyła postać
bardzo dwuznaczną. Niestety mimo pozornie zagadkowej natury, Quincy była
okropnie naiwna, jej zachowanie i podejmowane przez nią decyzje były
przewidywalne, jak na osobę z traumą była też niemożliwie ufna — wszystko to
czyniło ją jednocześnie interesującą, ale też bardzo (naprawdę bardzo)
irytującą postacią.
Pozostali bohaterowie byli napisani po prostu poprawnie. Nie
były to w mojej opinii całkowicie trójwymiarowe osoby, ale widać, że autorka
przynajmniej starała się nadać im człowieczeństwa. Żałuje jednak, że postacią
brakowało tego czegoś, co sprawiłoby którąkolwiek z nich kimś niebanalnym.
W do niedawna sterylną aranżację wkradł się chaos. Bałagan przywodzi na myśl stół po wyjątkowo udanym przyjęciu: emanuje radością i jest prawdziwy.
Po prostu doskonały.
Po Ocalałych spodziewałam się czegoś o niebo lepszego.
Spędziłam przy lekturze tej powieści kilka naprawdę przyjemnych godzin, jednak
w moim odczuciu książka ta nie ma zbyt wiele do zaoferowania doświadczonemu
czytelnikowi. Jest to historia, którą widział już gdzieś każdy z nas, spisana na
papierze. W dodatku autorka nie wykorzystala potencjału własnego pomysłu na tytułowe Ocalałe. Niestety tym razem moja intuicja mnie zawiodła.
Moja ocena
★★★★☆☆☆☆☆☆
(może być+)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz