Ariana | Blogger | X X

26.08.2018

To zdecydowanie nie jest gra dla małych dzieci


Tytuł oryginału: El Juego del Angel
Tytuł polski: Gra Anioła
Seria: Cmentarz Zapomnianych Książek (tom #2)
Autor: Carlos Ruiz Zafon
Tłumaczenie: Katarzyna Okrasko, Carlos Marrodán Casas
Wydawnictwo: Muza

Mroczna i tajemnicza Barcelona, w której łatwo o miłość i o... śmierć.

Daniel, utalentowany pisarz podejmuje się tajemniczego zlecenia, które zmieni całe jego życie...





&&&

Chyba każdy zna tę słodką niepewność, która pojawia się przed sięgnięciem po kontynuację po dłuższej przerwie. Czy warto? A może zepsuje sobie wrażenia po pierwszej części? Może jednak… Rozmyślenia nie mają końca, lecz decyzję trzeba podjąć. Zwykle się przełamujemy, życie jest za krótkie, by nie spróbować, a pierwsze część była przecież tak cudowna. Tak prezentowała się i moja sytuacja przed lekturą Gry Anioła. Nie pamiętałam zbyt wiele z lektury poprzedniego tomu, który czytałam dobre kilka lat temu, choć wciąż na samą myśl o tamtej książce miałam uśmiech na ustach. Pokonałam tę niepewność i …

Prawdą jest to, co boli.

Aż do dwusetnej strony okropnie trudno był o mi się w kręcić w całą historię. Dużo było tu przeskoków czasowych, postaci, które znikały się i pojawiały, niezrozumiałych dla mnie relacji. Czułam się przytłoczona ogromem szczegółów, a uczucie to spotęgowały panujące teraz upały. Wieczorami oglądałam seriale, a przed snem zniechęcona i rozczarowana wracałam do powieści. Nie czułam tego, co czytałam.

Później, może to ze względu na chłodniejszą temperaturę, a może samą książkę, trudno mi to ocenić, nie chciałam jej odkładać. Bohaterowie wydawali się lepsi, dialogi przyjemniejsze, opisy pełne gracji… Odzyskałam zapał i przepadłam, całkowicie.

Wydaje się, że dla Zafona liczy się każda szpilka i każdy korytarz, jego kolor, faktura, historia. Takie właśnie są opisy w Grze Anioła pełne szczegółów, długie, wymagające koncentracji, ale pełne nieopisanej gracji i płynności, która sprawia, że nie wydają się nużące, lecz fascynujące. To one pozwoliły na wykreowanie dziwnego klimaty, który towarzyszy całej historii, to one wykreowały tajemniczą, niemal mistyczną Barcelonę, pełną duchów i książek. Momentami czułam, że przedstawiane mi miejsca były duszne, przytłaczające.

Wspaniałe opisy nie sprawdziły się jednak w momentach, gdy miały miejsce sceny walki, ponieważ straciły one całą dynamiczność i swój urok oraz sceny, które miały utrzymać nas w napięciu, ponieważ wyskakujące skądś postaci gubiły mi się między jednym a drugim zdaniem, nie robiąc na mnie żadnego wrażenia.

Strach jest prochem, a nienawiść lontem. Dogmat jest w rezultacie tylko zapaloną zapałką.

Główny bohater powieści, a zarazem jej narrator David był mężczyzną charyzmatycznym, choć zagubionym, naiwnym, ale mądrym, nad niektórymi działaniami zastanawiał się przez długi czas, a inne decyzje podejmował bez poświęcenia chwili na refleksje. Mimo że wielu jego decyzji nie rozumiałam, kilkukrotnie chciałam otworzyć mu oczy, potrząsnąć nim, nie mogę powiedzieć, że go nie polubiłam, bo byłoby to okropne kłamstwo. Powiem więcej, absolutnie uwielbiam tę postać, za jej skomplikowanie, a jednocześnie pozostawianie kimś tak przyziemnym i prostym, za poczucie humoru, upór, szczerość, bycie po prostu człowiekiem.

Pozostali bohaterowie kryli nie tylko tajemnice, lecz również własne charaktery i historię. Nie było tu bezpłciowych kukiełek, a pełnoprawne osoby, które można lubić, bądź nie, ale nie można im odmówić wyróżniania się. I tak pokochałam zakręconą Izabelę, serdecznego Sempere ojca i nieśmiałego Sempere syna. Nie znosiłam za to samolubnej Cristiny i równie samolubnego don Vidala Jak już wspomniałam, nie mogłam, (choć uwierzcie, bardzo chciałam) znienawidzić nikogo całkowicie, ponieważ jawili się oni jako zbyt dobrze wykreowani, skomplikowani bohaterowie.

Nie potrafiłam tu nikomu zaufać. Każdy bohater, nieważne czy pierwszoplanowy, czy epizodyczny wydawał się skrywać sekret, wielu z nich mówiło o niewyjaśnionych kwestiach, zachowywało się w mojej ocenie podejrzanie. Zafon z mistrzowską precyzją pokierował postaciami na konkretne tory, by przeprowadzić z czytelnikiem sprytną grę, w której naprawdę trudno było go przechytrzyć i odnaleźć zakończenie. W pewnym momencie wydawało mi się, że znalazłam złoty kluczyk, że znalazłam rozwiązanie, a jednak kolejne wydarzenia zamieszały w głowie, sprawiając, że zgubiłam się we własnych podejrzeniach. Dałam się zwieść, moje myśli uciekały tam gdzie chciał autor i to mnie zgubiło. Zostałam pozytywnie zaskoczona, ale nie wiem, czy bardziej przez rozwiązanie głównego wątku, czy sam epilog powieści, który krył w sobie niezwykły czar, nie będąc przy tym czymś w pełni oczywistym.

- Też chciałabym, żeby mi płacono za pisanie(...).
- Wszyscy, którzy piszą, marzą o tym, co wcale nie znaczy, że to kiedyś nastąpi.

Gra Anioła to rewelacyjna książka, w której Zafon po raz kolejny pokazał mi, że potrafi konstruować skomplikowane i internujące historię, mistyczny klimat Barcelony, pełnokrwistych bohaterów, a przy tym nie zatracić płynności w swoich wyjątkowo rozległych opisach. Dla fanów klimatycznych i niejednoznacznych powieści, którym niestraszne są ściany ciągłego tekstu.

Moja ocena:
★★★★★★★★☆☆
(rewelacyjna)



PS Tylko może nie popełniajcie mojego błędu i zabierzcie się za tę książkę w długie, chłodne jesienne bądź zimowe popołudnie, wtedy o wiele lepiej myśleć, a klimat całości będzie jeszcze bardziej widoczny. :D






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz