Tytuł polski: Gra Anioła
Seria: Cmentarz Zapomnianych Książek (tom #2)
Autor: Carlos Ruiz Zafon
Tłumaczenie: Katarzyna Okrasko, Carlos
Marrodán Casas
Wydawnictwo: Muza
Mroczna i tajemnicza Barcelona, w której łatwo o miłość i o... śmierć.
Daniel, utalentowany pisarz podejmuje się tajemniczego zlecenia, które zmieni całe jego życie...
&&&
Chyba każdy zna tę słodką
niepewność, która pojawia się przed sięgnięciem po kontynuację po dłuższej
przerwie. Czy warto? A może zepsuje sobie wrażenia po pierwszej części? Może
jednak… Rozmyślenia nie mają końca, lecz decyzję trzeba podjąć. Zwykle się przełamujemy,
życie jest za krótkie, by nie spróbować, a pierwsze część była przecież tak
cudowna. Tak prezentowała się i moja sytuacja przed lekturą Gry Anioła. Nie
pamiętałam zbyt wiele z lektury poprzedniego tomu, który czytałam dobre kilka
lat temu, choć wciąż na samą myśl o tamtej książce miałam uśmiech na ustach.
Pokonałam tę niepewność i …
Prawdą jest to, co boli.
Aż do dwusetnej strony okropnie
trudno był o mi się w kręcić w całą historię. Dużo było tu przeskoków
czasowych, postaci, które znikały się i pojawiały, niezrozumiałych dla mnie
relacji. Czułam się przytłoczona ogromem szczegółów, a uczucie to spotęgowały
panujące teraz upały. Wieczorami oglądałam seriale, a przed snem zniechęcona i
rozczarowana wracałam do powieści. Nie czułam tego, co czytałam.
Później, może to ze względu na
chłodniejszą temperaturę, a może samą książkę, trudno mi to ocenić, nie
chciałam jej odkładać. Bohaterowie wydawali się lepsi, dialogi przyjemniejsze,
opisy pełne gracji… Odzyskałam zapał i przepadłam, całkowicie.
Wydaje się, że dla Zafona liczy
się każda szpilka i każdy korytarz, jego kolor, faktura, historia. Takie
właśnie są opisy w Grze Anioła pełne
szczegółów, długie, wymagające koncentracji, ale pełne nieopisanej gracji i
płynności, która sprawia, że nie wydają się nużące, lecz fascynujące. To one
pozwoliły na wykreowanie dziwnego klimaty, który towarzyszy całej historii, to
one wykreowały tajemniczą, niemal mistyczną Barcelonę, pełną duchów i książek.
Momentami czułam, że przedstawiane mi miejsca były duszne, przytłaczające.
Wspaniałe opisy nie sprawdziły
się jednak w momentach, gdy miały miejsce sceny walki, ponieważ straciły one
całą dynamiczność i swój urok oraz sceny, które miały utrzymać nas w napięciu,
ponieważ wyskakujące skądś postaci gubiły mi się między jednym a drugim
zdaniem, nie robiąc na mnie żadnego wrażenia.
Strach jest prochem, a nienawiść lontem. Dogmat jest w rezultacie tylko zapaloną zapałką.
Główny bohater powieści, a
zarazem jej narrator David był mężczyzną charyzmatycznym, choć zagubionym,
naiwnym, ale mądrym, nad niektórymi działaniami zastanawiał się przez długi
czas, a inne decyzje podejmował bez poświęcenia chwili na refleksje. Mimo że
wielu jego decyzji nie rozumiałam, kilkukrotnie chciałam otworzyć mu oczy,
potrząsnąć nim, nie mogę powiedzieć, że go nie polubiłam, bo byłoby to okropne
kłamstwo. Powiem więcej, absolutnie uwielbiam tę postać, za jej skomplikowanie,
a jednocześnie pozostawianie kimś tak przyziemnym i prostym, za poczucie
humoru, upór, szczerość, bycie po prostu człowiekiem.
Pozostali bohaterowie kryli nie
tylko tajemnice, lecz również własne charaktery i historię. Nie było tu bezpłciowych
kukiełek, a pełnoprawne osoby, które można lubić, bądź nie, ale nie można im
odmówić wyróżniania się. I tak pokochałam zakręconą Izabelę, serdecznego
Sempere ojca i nieśmiałego Sempere syna. Nie znosiłam za to samolubnej Cristiny
i równie samolubnego don Vidala Jak już wspomniałam, nie mogłam, (choć
uwierzcie, bardzo chciałam) znienawidzić nikogo całkowicie, ponieważ jawili się
oni jako zbyt dobrze wykreowani, skomplikowani bohaterowie.
Nie potrafiłam tu nikomu zaufać.
Każdy bohater, nieważne czy pierwszoplanowy, czy epizodyczny wydawał się
skrywać sekret, wielu z nich mówiło o niewyjaśnionych kwestiach, zachowywało
się w mojej ocenie podejrzanie. Zafon z mistrzowską precyzją pokierował postaciami
na konkretne tory, by przeprowadzić z czytelnikiem sprytną grę, w której
naprawdę trudno było go przechytrzyć i odnaleźć zakończenie. W pewnym momencie
wydawało mi się, że znalazłam złoty kluczyk, że znalazłam rozwiązanie, a jednak
kolejne wydarzenia zamieszały w głowie, sprawiając, że zgubiłam się we własnych
podejrzeniach. Dałam się zwieść, moje myśli uciekały tam gdzie chciał autor i
to mnie zgubiło. Zostałam pozytywnie zaskoczona, ale nie wiem, czy bardziej
przez rozwiązanie głównego wątku, czy sam epilog powieści, który krył w sobie
niezwykły czar, nie będąc przy tym czymś w pełni oczywistym.
- Też chciałabym, żeby mi płacono za pisanie(...).
- Wszyscy, którzy piszą, marzą o tym, co wcale nie znaczy, że to kiedyś nastąpi.
Gra Anioła to rewelacyjna książka, w której Zafon po raz kolejny
pokazał mi, że potrafi konstruować skomplikowane i internujące historię,
mistyczny klimat Barcelony, pełnokrwistych bohaterów, a przy tym nie zatracić
płynności w swoich wyjątkowo rozległych opisach. Dla fanów klimatycznych i
niejednoznacznych powieści, którym niestraszne są ściany ciągłego tekstu.
Moja ocena:
★★★★★★★★☆☆
(rewelacyjna)
PS Tylko może nie popełniajcie
mojego błędu i zabierzcie się za tę książkę w długie, chłodne jesienne bądź
zimowe popołudnie, wtedy o wiele lepiej myśleć, a klimat całości będzie jeszcze
bardziej widoczny. :D
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz