Na Dom z papieru trafiłam z
polecenia mojego brata, który zdradził mi jedynie, że serial opowiada o
napadzie na bank i powiedział krótko: zobacz to. W tym miejscu muszę zaznaczyć,
że nasze gusta równie często się pokrywają, co stają do siebie w opozycji, więc
do tej produkcji Netflixa podeszłam z równie wielkimi nadziejami, co obawami. Tym razem
chyba nie mogło być lepiej.
Jak zabawić się z widzem (i
policją) w kotka i myszkę?
Na samym początku serialu czułam się w dziwny sposób bezpieczna bezpieczna. Plan Profesora jawił się przecież jako
mniemający luk, idealny. Jednak później, och, później. Gdy na wierzch zaczęły
wypływać drobne problemy, a policja posuwała się w swoich działaniach coraz
dalej, traciłam grunt pod nogami. I najlepsze było to, że nie mogłam być pewna
czy spadam samotnie, czy razem ze mną lecą bohaterowie. Twórcy w bardzo sprytny
sposób budowali tu bowiem napięcie, aż nie mogłam być pewna czy ktoś popełnił
błąd, czy było to zaplanowane działanie, nie mogłam wiedzieć, czy i tę
możliwość twórca planu przewidział, czy wszystko właśnie się rozsypuje.
Wszystko to zaś sprawiało, że aż nie mogłam usiedzieć w miejscu i co chwilę
włączałam kolejny odcinek, byleby tylko poznać dalsze losy tej historii, aż
dotarłam do wielkiego finału, który możecie mi wierzyć, był naprawdę wielki i cudowny, tak przy okazji.
Relacje międzymiastowe
Wątek napadu nie raz i nie dwa
musiał ustąpić pierwszego planu, by lepiej pokazać nam się, mogły bardzo różne
od siebie relacje, i wiążące się z nimi wątki. Dostaliśmy tu, więc mniej lub
bardziej udane romanse, które jednak przewijały się gdzieś w tle, więc nawet
pewne ich absurdy łatwo było mi im wybaczyć. Trochę nietypowych przyjaźni i
poruszających więzi rodzinnych. Złożyło się to naprawdę angażującą historię,
która wyciągnęła na światło dzienne słabości postaci i ukazała ich siłę. I
nawet jeśli parę wątków wydaje się nieco przeciągniętych (romans inspektor
Murillo), a parę zbyt krótkich (miłość Denvera), to w
natłoku innych wydarzeń z przyjemnością przemykałam oczy na te drobne
niedociągnięcia, tak samo, jak nie starałam się doszukiwać logiki w braku
skuteczności przeszkolonych policjantów. Bo wiecie co? Naprawdę polubiłam
poszczególne postaci i ich wątki, ogromnie ekscytowałam się realizacją planu
idealnego, a producentom kilkukrotnie udało się mnie zaskoczyć, co zdarza się
stosunkowo rzadko — jednym słowem wkręciłam się.
Nie jestem dobrym człowiekiem —
kibicowałam złoczyńcom
Konstrukcja postaci wydaje się
jednym z lepszych aspektów całej produkcji. Zaczynając od tajemniczego i
wydawać by się mogło słabego Profesora, który potrafił zachować zimną krew w
najtrudniejszych sytuacjach i pokazać swoją bezwzględną naturę. Charyzmatyczną
i porywczą Tokio, która świetnie sprawdziła się w roli narratorki całej serii.
Nieco dziecinnego Rio, który trochę nie potrafił się zdecydować czego chce. Psychopatycznego,
ale przecudownie skonstruowanego Berlina. Moskwę i Denvera, czyli ojca, i syna, których relacja
nie raz świetnie wybrzmiewała, ale którzy równie dobrze sprawdzali się jako
osobne postaci. Sympatyczną, ale pełną siły Nairobi. Aż po nie do końca dobrze zbudowaną, przewodzącą całej akcji
inspektor Murillo, która raz jawiła się jako błyskotliwa, a raz nie dostrzegała
najbardziej oczywistych wskazówek, no i była średnią liderką, skoro o
kluczowych wydarzeniach kilka razy dowiadywała się jako ostatnia. I masę
bohaterów drugoplanowych, z czego niektórzy byli skonstruowani rewelacyjnie,
ale znalazło się też kilka postaci, które gubiły swój charakter gdzieś po
drodze (chociażby Helsinki i Oslo). Najważniejsze wydaje się jednak to, że mimo dobrych i złych czynów
bohaterów, nie potrafiłam życzyć im jak najlepiej i gotować się w środku, gdy jednemu
z nich (o ironio) działo się coś złego.
Podsumowując
Dom z papieru to pierwszy serial fabularny, któremu udało się utrzymać moje zainteresowanie od pierwszego do ostatniego
odcinka. Kibicowałam bohaterom, czekałam na kolejne wydarzenia, byłam
zaskakiwana, a świetne kolory, dobra muzyka (Bella ciao!) i dynamiczny montaż
jedynie dopełniły całość. Cóż więcej mogę powiedzieć? Aż chcę wstać i zacząć
klaskać, tak dobra była to według mnie produkcja!
Nie mogę jednak powiedzieć, że szczególnie cieszę się na powstający trzeci sezon, bo choć z ogromnym entuzjazmem zobaczę moich ulubionych bohaterów na ekranie, tak zakończenie sezonu drugiego było według mnie idealnym zakończeniem całości.
★★★★★★★★★☆
|
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz