Tytuł polski: Niewidzialny strażnik
Seria: Dolina Baztan (tom #1)
Autor: Dolores Redondo
Tłumaczenie: Karolina Krzysztofik
Wydawnictwo: Czarna Owca
W dolinie Baztan znalezione zostaje nagie ciało nastoletniej dziewczynki.
Młoda detektyw śledcza Amaia Salazar powracając do rodzinnej miejscowości będzie musiała nie tylko rozwikłać niezwykle skomplikowaną sprawę, ale także rozliczyć się z duchami przeszłości, które nie przestają jej prześladować.
&&&
Czasem po przeczytaniu jednej książki danego autora wiesz, że chcesz sięgnąć po następną, a później kolejną i
kolejną… Po przeczytaniu Dam Ci to wszystko wręcz oczarowana stylem, jakim powieść ta została napisana i zachwycona magicznym klimatem całości, wiedziona
dobrym przeczuciem byłam pewna, że chcę poznać całą twórczość Dolores Redondo i
przekonać się, czy będzie równie dobra. Sięgnęłam, więc po Niewidzialnego
Strażnika pierwszy tom cyklu, którego opis jedynie podsycił moją ciekawość. Czy
było warto?
Czasami, Floro, poczucie odrzucenia nie jest winą gospodarza, tylko tego, kto czuje się obco.
Autorka ma zdolność tworzenia
wyrazistych głównych bohaterów, którzy, choć gubią się raz za razem, to wciąż
potrafią wzbudzić sympatię. Tak było w przypadku Amai – młodej detektyw śledczej, którą wyprzedziła własna sława. Nie jest to z pewnością postać prosta
w odbiorze, jednak jej siła, wielowymiarowość jej charakteru, logiczne
motywacja i ta emocjonalność, jaką mimo wszystko w sobie nosi, uczyniła ją
kimś, komu chcemy kibicować, kimś godnym bycia głównym bohaterem powieści.
Pozostali bohaterowie natomiast
nie zostali napisani aż tak dobrze. Mąż Amai jawi się jako wręcz cukierkowy
mężczyzna idealny. Najstarsza z sióstr, Flora stara się wybić poza kartki
powieści, ale z marnym skutkiem, Rose prezentuje się zaś po prostu poprawnie.
Inni bohaterowie, tacy jak mąż Rose, policjanci, czy zamordowane dziewczyny
pokazały się z o wiele lepszej strony, mając ciekawe historie i własne
charaktery. W tym właśnie, w tej nierówności w kreowaniu bohaterów będę
upatrywała się jednej z największych wad powieści. Trudno bowiem zachwycać się
występującymi tutaj postaciami, ale równie niesprawiedliwie byłoby określić je
nieinteresującymi, niektórzy zostali wykreowani rewelacyjnie, inni zaś dali się
poznać jako przedmioty, mające spełnić swoją funkcję w historii i niemające do
pokazania nic więcej.
Bardzo dobrze wypadły zaś kreacje
relacji między poszczególnymi postaciami. Te rodzinne skrywały w sobie
niezbędne napięcie, były bardzo rozbudowane i pełne niezwykle skrajnych emocji.
Te romantyczne znowu były naprawdę różnorodne – począwszy od tych niemal
cukierkowych, choć niepozbawionych pewnych spięć, przez te, w których nienawiść
zwycięża nad miłością, aż po te, które nie sposób określić w zaledwie kilku
słowach.
Na wyróżnienie zasługuje wątek
związany z dzieciństwem Amai, jej relacji z rodzicami, w których kryje się
niebywały mrok, ale także dziecięce przywiązanie. Dolores Redondo odnalazła
złoty środek, kreując wątek bolesny, trudny w odbiorze, pełen dramaturgii, a
przy tym niewyzuty z pewnej subtelności, co uczyniło go jednym z najbardziej
interesujących w całości.
Karty to drzwi, a drzwi nie należy otwierać bez powodu ani zostawiać otwartych Drzwi, Amaia, same drzwi nie wyrządzają krzywdy, ale to, co może przez nie wejść, już tak.
Jak można, było się spodziewać
styl autorki w jej debiucie, nie był aż tak dobry, jak w następnej powieści.
Absolutnie nie był zły, jednak brakowało mu tej nieuchwytnej lekkości,
płynności, gracji, która płynęła z każdego zdania w przypadku Dam ci to
wszystko. Tutaj opisy nie skradły mojego serca, a co najwyżej niektóre z nich je
radowały, większość pozostała jednak po prostu poprawna, poszczególnym zaś
czegoś brakowało. Jeśli zaś mowa o dialogach – te między policjantami wypadły
rewelacyjnie, pozostałe zaś balansowały między granicą okej, a nawet tymi zbyt
sztywnymi – co ponownie daje nam średni poziom.
Związany ze stylem jest zaś
klimat, który również określiłabym nierównym. Raz trwał przez kilkanaście stron,
a zaraz potem znikał, jednak brakowało mu pełnej iskry, która zwykle sprawia,
że od historii nie można się oderwać, nie potrafiłam jej poczuć i przeżywać
pojawiających się w książce wątków fantastycznych, które zapowiadały się
przecież tak rewelacyjnie.
Co jednak z wątkiem kryminalny w
powieści, którą reklamuje się jako kryminał? Jest tu i prezentuje się jako
bardzo satysfakcjonujący. Sprawa morderstw została opisana, dokładnie tak jak
lubię, objawiając się w mnóstwie drobnych poszlak, nie była ugrzeczniona, bo
mogliśmy przeczytać kilka brutalniejszych opisów, ale też niepozbawiona
wyczucia. Jej rozwiązanie zaś nieco mnie rozczarowało, jednak dzięki ciekawej
drodze, jaka do niego prowadziła, jestem w stanie przymknąć na nie oko. Poza
tym życzyłabym sobie jedynie, by kryminału było tu po prostu więcej, a tym
samym wątkach obyczajowych nieco mniej, ponieważ to sprawa morderstw była po
prostu ciekawsza od większości innych kwestii.
Myślę, że jesteś jedną z tych kobiet, co się oddają i poświęcają rodzinie, chociaż nikt ich o to nie prosił, tylko po to, żeby mieć porządną porcję wyrzutów i win do zrzucenia na innych. Jesteś jak czarna dziura, która wchłania wszystko, co stanie na jej drodze, i w końcu zostajesz sama z tym swoim poświęceniem i wyrzutami, których nikt nie chce słuchać.
Niewidzialny strażnik wydaje się
idealnym przykładem kobiecego kryminału, w którym to wątek obyczajowy, a nie
kryminalny wychodzi na pierwszy plan, główna bohaterka jest silną
kobietą po przejściach, której uczucia i przeczucia będą odgrywały w powieści
znaczącą rolę. Nie jest to książka rewelacyjna – zbyt wiele elementów było tu
po prostu poprawnych, a zbyt mało potrafiło zachwycić. Niemniej ze względu na
ciekawą główną postać i dobrą zagadkę kryminalną, książka dobrze sprawdzi się
jako lektura na chłodne jesienno-zimowe popołudnie, co więcej zapowiadając
bardzo dobrą serię.
Moja ocena:
★★★★★★☆☆☆☆
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz