Ariana | Blogger | X X

5.11.2018

Dobrze jest czasem wypaść z rytmu


Tytuł oryginału: Leah on the Offbeat
Tytuł polski: Leah gubi rytm
Autor: Becky Albertalli
Tłumaczenie: Agnieszka Brodzik
Wydawnictwo: We need YA

Gdy relacje między przyjaciółmi zaczynają się psuć, pewne zauroczenie nie daje jej spokoju, college i bal zbliżają się bliskimi krokami, a prawda nie chce przejść przez usta Leah po prostu gubi rytm.








&&&


Są takie powieści, na które nabieramy ochoty zaraz po usłyszeniu jej tytułu. Leah gubi rytm było dla mnie jedną z takich właśnie książek, ponieważ poprzednia powieść Becky Albertalli Simon oraz inni homo sapiens, mimo upływu dwóch lat wciąż jest jedną z moich ulubionych. Już przed lekturą wiedziałam, że autorka potrafi pisać, ale czy potrafi tworzyć ciekawe historie, czy może ta premierowa była jedynie szczęśliwym trafem?

Nic na to nie poradzę. Jestem ze Slytherinu. I to najgorszego typu. Jestem dziewczyną, która głupio się zabujała w kimś z Gryffindoru i nie potrafi nawet normalnie funkcjonować. Jestem Draco z jakiegoś gównianego fanfika, porzuconego przez autorkę po czwartym rozdziale.

Nie sposób nie zacząć od najważniejszego elementu całej powieści, a więc jej głównej bohaterki. Leah nie jest jedną z dziewczyn, do jakich przyzwyczaiła nas literatura młodzieżowa – ma kilka dodatkowych kilogramów, miewa kompleksy, nie jest szarą myszką, ma kochającą matkę i na ogół nie boi się mówić tego, co myśli. Daleko jej jednak od ideału – dziewczyna często gubi się, zachowuję się nierozsądnie, wyolbrzymia i dramatyzuje, jednak robi to w sposób typowy dla osób w jej wieku. Wszystko to czyni ją zaś bohaterką niezwykle charyzmatyczną i sympatyczną, jedną z tych, które, choć bywają lekkomyślne, to wciąż chcemy jej kibicować.

Muszę przyznać, że fantastycznie było też spotkać się ponownie z Simonem i resztą jego przyjaciół. Tym bardziej że Albertalli postarała się i w ciągu powieści dalej rozwijała ich charakteru. Nastolatki gubiły się, odnajdowały, rozkochiwały w sobie i sprawiały, że miałam ochotę przewrócić oczami, ale byli przy tym jacyś. Mieli swoje uczucia, racje, coś, co czyniło ich sobą. I nawet jeśli jedna, dwie postaci wypadły dość jednowymiarowo, to uznaje to za drobne niedopracowanie, które zrekompensowali pozostali bohaterowie.

Za sprawą narratorki nieco zmieniła się cała narracja, ale styl autorki pozostał przy tym tak samo rewelacyjny – lekki, płynny, po prostu nadzwyczaj przyjemny w odbiorze. To samo tyczy się dialogów, które pozostały naturalne, nieprzepełnione slangiem i wulgaryzmami, lecz realistyczne, pełne skrótów, nawiązań do kultury, a momentami cięte.

Styl Albertalli oraz brak przesadnie długich monologów i opisów miejsc przyczynił się do tego, że powieść przeczytałam się w zaledwie trzy godziny, a ogromnym uśmiechem na twarzy i myślą: ja chcę więcej!

Wyobraźcie sobie, że żyjecie sobie, wiedząc, że istnieje ktoś, kto o was myśli. To musi być najlepsze w byciu zakochanym - to uczucie, że ma się dom w czyjejś głowie.

Trudno jest określić, o czym właściwie Leah gubi rytm opowiada, ponieważ mówi po prostu o życiu pewnej nastolatki. Czytamy o pierwszych zauroczeniach i miłościach, o lękach, o bardzo dobrych, chociaż nieidealnych relacjach z matką, o odkrywaniu samego siebie, o pasjach, o potańcówce, o wstydzie przed byciem gorszą, o braku pewności siebie ukrytym pod skorupą, o paczce przyjaciół, aż w końcu o godzeniu się na zmiany, jakie nadchodzą i podejmowaniu ryzyka. Sporo jak na czterysta stronicową powieść, prawda? Wszystkie sprawy wypływały jednak naturalnie i choć, naturalnie, pewne wątki bywały bardziej interesującą od nich, to każdy z nich przyczynił się do powstania jednej, spójnej historii.

Na ogromną pochwałę zasługuje także opis przygotowań do balu, jak i samej potańcówki, ponieważ autorce udało się uchwycić, z pozoru nieuchwytną atmosferę, mieszanką niepewności i ekscytacji. Wspaniale wypadł też opis przygotować na studia prezentujący napięcie, ale i radość. Jeśli zaś mowa o wątku LGBT, jaki pojawi się na kartach powieści, to wypadł on dobrze, ale nie zachwycił mnie. Bywały chwilę, gdy kupowałam go całkowicie, ale też takie, gdy wydawał mi się on nieco na wyrost, wciśnięty by było tu „ciekawiej”. Dobrze, lecz nierewelacyjnie wypadło też zakończenie, w którym niektóre elementy były idealne, inne zaś trochę niepotrzebne.

Powinnam była zrobić to rok temu. Wydaje mi się, że wtedy to nie byłaby taka ważna sprawa, ale teraz stała się barierą nie do pokonania. Jakbym w którymś momencie pominęła dźwięk i teraz cała melodia straciła rytm.

Leah gubi rytm nie jest książką idealną, choć zawiera w sobie wątki rozpisane absolutnie perfekcyjnie. Jest za to powieścią, której lektura jest przyjemnością, zajmującą zaledwie chwilę, lecz pewne jej elementy zostają z nami na znacznie dłużej. Nie ma w sobie krzty moralizatorskiego tonu, ale pomiędzy jedną a drugą stroną zawiera naukę, która przyda się każdemu z nas. Mądra, a przy tym lekka – idealna powieść młodzieżowa.

Moja ocena: 
★★★★★★★★☆☆
(rewelacyjna)



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz