Ariana | Blogger | X X

22.12.2018

Jest takie miejsce dla dziewczynek, których nikt nie chce...


Tytuł oryginału: The Broken Girls
Tytuł polski: Złamane dusze
Autor: Simone St. James
Tłumaczenie: Mateusz Grzewa
Wydawnictwo: NieZwykłe

1950 rok: Jest takie miejsce dla dziewczynek, których nikt nie chce... Katie, Sonia, Roberta, Cecylia - każda z uczennic nawiedzonej uczelni będzie zmuszona do zmierzenia się z własnymi demonami.

2014 rok: Fiona tęskni za swoja siostrą. Fiona chce poznać prawdę o mordercy. Fiona chce wiedzieć co takiego wydarzyło się w Idlewild Hall...



&&&

Są takie książki, które widzisz i zakochujesz się w nich od pierwszego wejrzenia. Nawet jeśli pozornie wydają się podobne do wielu pozycji, które już czytałaś. Chociaż zawierają element, który zwykł cię odstraszać. Jakkolwiek wydają się stworzone do tego, by zaginąć tłumie podobnych do siebie zapowiedzi. Ale ty wiesz, że ta powieść będzie świetna. Czujesz to w kościach, podpowiada ci tak szybko bijące serce. I w końcu z uśmiechem na ustach zanurzasz się w lekturze. Jak dobrze, że serce tak rzadko się myli. Jak cudownie, że Złamane Dusze wpisały się w zarys mojej, teraz także złamanej, duszy.

Od zawsze wiedziała, że potwory naprawdę istnieją.
I oto one.
Dziewczynka zaczęła krzyczeć.

Akcja powieści biegnie dwutorowo i tak właściwie trudno jest mi określić, czy teraźniejszość, czy też przeszłość była bardziej intrygująca. Historia Fiony, dziennikarki, siostry Debby, która została zamordowana przed laty, zafascynowała mnie bowiem ze względu na mnogość pytań i wątpliwości, które zasiała w mojej głowie. Momentami trudno było powiedzieć, gdzie jest góra, a gdzie dół, co jest prawdą, co zaś kłamstwem, a czasami nachodziły mnie bardziej filozoficzne pytania, jak chociażby to o sens prawdy, o to, czy istnieje jej jedna, jedyna wersja, czy też wiele różnych wizji, z czego każdą należy uznać za prawdziwą. Retrospekcje porywały mnie zaś dzięki swojemu niezwykłemu, tajemniczemu, mrocznemu klimatowi. Wydawało się, że Idlewild Hall żyło, że jego mury potrafiły przemawiać, że duchy w nim obecne, nigdy nie znikną i przez wieczność będą straszyć, ale i nauczać uczennice elitarnej szkoły.

Złamane dusze nie wciągnęły mnie jednak do swojego świata już od pierwszej strony. Początkowe rozdziały były dobre, ale nie rewelacyjne. Niemniej w pewnym momencie coś przeskoczyło, akcja wpadła na perfekcyjne wyregulowane tory, a ja czułam, że powieść przykleiła mi się do rąk, że nie będę potrafiła jej odłożyć, póki nie spije z niej ostatniego słowa, póki nie dowiem się, co takiego się stało. I później, gdy byłam w połowie stron, znów nieco wypadłam, z opisywanej przez Simone St. James historii, by powrócić do niej już za chwilę. Powieść traciła bowiem momentami właściwe tempo, które przez to było dość nierówne, raz biegło jak szalone, by zaraz spowolnić, zbliżając nas i zaraz oddalając od rozwiązania całej sprawy. Analogiczne nierówne wydawało się pióro autorki, która potrafiła stworzyć powodujące dreszcze opisy i cudownie naturalne dialogi, by zaraz zaserwować nam coś sztucznego, i nieraz miałkiego.

Nagle zapragnęła powiedzieć: Przepraszam. Proszę, nie każcie mi tu  zostawać. Nie dam rady, tak bardzo was przepraszam…
- Wyjmę twój bagaż. – oświadczył ojciec.


W powieść Simone St. James poza dwoma płaszczyznami czasowymi wyróżnić możemy też aż cztery główne wątki. Po pierwsze, najmniej widoczny, a zarazem nieszczególnie interesujący wątek miłosny, który, choć wypadł zaskakująco dobrze, to jednak nie byłoby żadną ujmą dla całości, gdyby go tutaj po prostu zabrakło. Zdecydowanie ciekawiej wypadł zaś wątek kryminalny, związany z poszukiwaniem mordercy, który został skonstruowany z rozmysłem i chociaż, jego rozwiązanie domyśliłam się jeszcze przed połową powieści, to nie odebrało mi to przyjemności z lektury. Gdybym mogła jednak coś zmienić, to wykreśliłabym jego końcowe sceny, które były już, według mnie zbyt typowe i biegły zbyt szybko. Po trzecie wątek przyjaźni – Katie, Cecylia, Sonia, Roberta, który został poprowadzony po mistrzowsku i chociaż na pierwszy rzut oka, mógł wydawać się czymś bardzo prostym i szablonowym, tak okazał się mieć ogromną głębię, a autorka z jego kreacji wywiązała się wręcz mistrzowsko, potrafiąc uchwycić miłość dziewczynami pomiędzy kolejnymi zaczepkami. Jeśli zaś mowa kwestii paranormalnej, której obawiałam się najbardziej, to wypadła ona niespodziewanie dobrze, ponieważ nie pojawiała się ona zbyt często, ale w idealnych momentach, w perfekcyjnie dobranej proporcji, budując mroczny klimat Idlewild Hall, działając na wyobraźnie, nie zasłaniając innych ważnych kwestii, ale tworząc ich nieodłączny element.

Gdy zaczęła, nie mogła już przestać. Kiedy siedziała na lekcjach, odrabiała zadanie, biegała żałośnie po boisku hokejowym albo jadła pozbawione smaku posiłki na stołówce, wspomnienia paliły ją żywym ogniem. Nie przypominały tych przytłaczających przebłysków, które przyprawiały ją o zawroty głowy i omdlenia. Były niczym smyczek szorujący o krawędź struny skrzypiec z przeszywających dźwiękiem, jakby czekały na jakieś rozstrzygnięcie, które uciszy jazgot. Ukojenie przyniosło tylko pisanie.

Złamane dusze nie są powieścią idealną. Przedstawiona tu historia posiada jednak niezwykły klimat, wiele rewelacyjnych wątków, ciekawych bohaterów i ten trudny w identyfikacji element, który posiadają jedynie najlepsze książki, a który sprawia, że trudno jest ją odłożyć. Opowieść o Idlewild Halli mieszkających w jej murach, skrzywdzonych dziewczynkach, a także historia Fiony, i morderstwa jej siostry, w niezwykle udany sposób przeplatały się i stworzyły książkę, której lektura była dla mnie ogromną przyjemnością. Gdybym mogła wybrać jakie powieści chciałabym czytać już do końca życia, powiedziałabym, że właśnie takie – może niedopracowane w każdym najmniejszym elemencie, ale fascynujące, wciągające, umiejące pozostawić na mojej duszy swoje inicjały.

Moja ocena:
★★★★★★★★☆☆
(rewelacyjna)





Za możliwość współpracy bardzo dziękuję Wydawnictwu NieZwykłemu :D







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz