Ariana | Blogger | X X

8.12.2018

Nie oceniaj książki po rekomendacji?

Tytuł oryginału: How to date a douchebag. The Studying Hours
Tytuł polski: Sebastian
Seria: Jak poderwać drania? (tom #1)
Autor: Sara Ney
Tłumaczenie: Agnieszka Brodzik
Wydawnictwo: Wydawnictwo Kobiece

Jameson – dziewczyna nosząca kardigany, pilna uczennica.
Sebastian – utalentowany wrestinlgowiec, przystojniak, bożyszcze uczelni.

Gdy ta dwójka spotyka się w bibliotece, wszystko  zaczyna się zmieniać…



&&&

Znacie to okropne uczucie, gdy słyszycie o książce, która wydaje się dokładnie tym, czego szukaliście od dłuższego czasu, tymczasem okazuje się kompletnym tego przeciwieństwem? Gdy opis zachęca do lektury, a opinie ograniczają się do samych zachwytów, lecz sama powieść rozczarowuje? Gdy w trakcie czytania próbuje odnaleźć wypunktowane przez innych zalety, a zamiast tego odnajdujecie coraz więcej wad? Bo ja niestety tak…

– Przestań.
Tylko jedno słowo.
Przestań.
Nawet ja nie jestem taki głupi, żeby nadal naciskać.
No dobra, będę naciskać, ale tylko trochę.
Ach, ty nasz cudowny chłopcze…
Zacznijmy od tego, że w Sebastianie trudno odnaleźć jakąkolwiek fabułę. Cała książka ogranicza się do opisu rozwoju relacji dwójki studentów i nie byłoby w tym absolutnie niczego złego, gdyby nie to sposób prowadzenia historii. Początek daje bowiem nadzieje na niezłą lekturę, z rodzaju tych na jedno popołudnie, ale później robi się nieangażująco, wręcz nudno, bo całość nie zmierza do żadnego konkretnego zakończenia, a wręcz wydaje się bezcelową składanką przypadkowych scen. Od momentu, gdy para zbliża się do siebie, wszystko zaczyna się ograniczać do seksu i pozbawionych sensu rozmów, zupełnie jakby autorka miała pomysł jak do tego doprowadzić, ale nie miała pojęcia, co chce z tym zrobić teraz, więc nie zrobiła kompletnie nic.

Należy wspomnień o tym, jak słabo ta książka jest napisana. Opisów jest tu tyle, co nic, a jeśli już się pojawiają, to wypadają okropnie nieelastycznie, przez to w jak prosty, żeby nie powiedzieć banalny sposób, zostały napisane. Zamiast opisami powieść wypełniona jest więc dialogami, ale, ach jakimi dialogami. Po pierwsze okropnie wymuszonymi, po drugie całkowicie nienaturalnymi, a po trzecie pozbawionymi wyczucia, wulgarnymi. Bohaterowie nie klną może jak szewcy, ale z pewnością używają ogromnej ilości nieeleganckich słów, które w takim nagromadzeniu wygląda okropnie nienaturalnie. Szczególnie widać to u męskich bohaterów, u których obrażanie kobiet i traktowanie ich przedmiotowo jest na porządku dziennym.

Autorka nie potrafi też budować napięcia ani zaskakiwać. Przedstawione sny Sebastiana, które nazwałam na własny użytek zapychaczami czasu, zostały napisane kompletnie bez finezji, są okropnie przewidywalne, naiwne i zamiast uzupełniać charakter bohatera, są z nim po prostu sprzeczne.

Słuchanie znaczącego skrzypienia łóżka współlokatorki, a po chwili gorączkowych jęków, jest…
…niezręczne. Delikatnie mówiąc, bo serio, jak pozbyć się z głowy takich dźwięków?
Nie da się.
Zamiast tego ucieka się do biblioteki.
Bardzo zgrabny opis, nie ma co.
Chciałabym móc powiedzieć, że działał tu chociaż humor, ale niestety nie mogę. Żadnemu dialogowi nie udało się mnie rozśmieszyć, co więcej żaden z nich nie sprawiłbym się uśmiechnęła, chociażby w myślach, a mnie nieszczególnie trudno jest rozśmieszyć. Tymczasem tutaj każdy dowcip, każda docinka i każdy z zamysłu humorystyczny tekst wypadał po prostu okropnie, jakby został tu wepchnięty na siłę. Jednym co mnie rozbawiło były refleksje Sebastiana na temat tego, jaka to Jameson nie jest zabawna, tymczasem zabawna nie była wcale.

Nie rozumiem też idei umieszczanych na początku każdego rozdziału cytatów, które autorka znalazła w Internecie. Były one idiotyczne, prymitywne i nie wnosiły absolutnie nic do samej powieści.

Bohaterowie mogliby służyć jako przykład postaci typowych dla romansów. Sebastian jawi się tu nie jako uroczy bad boy, lecz jako kompletny dupek. I nieważne co próbuje mi wmówić sama powieść, dupkiem pozostał on aż do ostatnie strony, jedyne co się w nim zmieniło, było to, że zamiast trzech zaczął używać jednego okropnego słowa w zdaniu. Poza tym trudno jest się w doszukiwać jakiejkolwiek głębi, wiemy, że jest rozchwytywany, przystojny, dobrze zbudowany i, że studiuję. Cały jego opis ogranicza się do jego fizyczności, bowiem historia związana z wyborem studiów została zakończona w trzech zdaniach, wątek pracy pojawia się zaledwie raz, a o jego byciu sportowcem, autorka przypomniała sobie trzy, cztery razy i to w bardzo konkretnym celu. Tym, co denerwowało mnie w nim najbardziej to fakt, iż niczym przykłady bohater słabego erotyku jego myśli wciąż krążą wokół seksu, nieważne co by się nie działo, a w kobietach widzi jedynie piersi i tyłek.
Jameson zaś początkowo wydawała się całkiem ciekawą bohaterką, lecz z biegiem historii ujawniła się jej wewnętrzna egoistka i hipokrytka, dziewczyna wyolbrzymiająca najmniejszy problem pozbawiona jakiegokolwiek drugiego dna, naiwna i niezdecydowana postać kobieca o nietypowym imieniu.
O pozostałych postaciach podobnie jak autorka jedynie wspomnę, żebyście wiedzieli, że istnieli, ale nie mieli żadnego wpływu na samą książką, pozostawali lalkami z imionami. W końcu kto przejmowałabym się kreacją jakiegokolwiek tła dla tak gorącego romansu?

– Może było trochę za szybko jak na początkującą. Poprawiłem.
– Mam nadzieję, że prędkość będzie niższa niż ta, z którą laski wpadają do łóżka Zeke’a Danielsa – rzucam i ustawiam się odpowiednio do następnego rzutu. – Bo jeśli nie, mam przesrane.
– Zabawna jesteś.
– Rany, dzięki.
No jak cholera.
Staram się jak ognia unikać porównań, jednak w tym przypadku nie mogę nie zestawić Sebastiana z rewelacyjnym Układem Elle Kenedy, któremu książka Sary Ney nie dorasta do pięt. Nie działał tu bowiem humor, główni bohaterowie byli płytcy i irytujący, relacja między nimi wydawała się nadzwyczaj sztywna, dialogi wypadły nienaturalnie, a tła i ciekawych postaci drugoplanowych szukać można tu na próżno. W mojej opinii autorce nie udało się odnaleźć cienkiej granicy między romansem a erotykiem i samą książkę nazwałabym słabym erotykiem, w którym główny bohater podobno jest sportowcem. Jeśli szukacie dobrego romansu sięgnijcie po powieść Kenedy, bo moim zdaniem w Sebastianie trudno jest znaleźć choć jeden udany element.

Moja ocena:
★☆☆☆☆☆☆☆☆☆
(beznadziejna)



W ramach wyjątku pozwolę sobie na wrzucenie dodatkowych cytatów.
– Trochę myślisz o seksie, trochę już o gofrach, co, Sebastianie? – mruczy znowu.
Oboje wybuchamy śmiechem. Jameson jest naprawdę zabawna. I mądra. I piękna. A dźwięk mojego imienia w jej ustach sprawia mi większą przyjemność niż jakiekolwiek zwycięstwo w walce.
Jest seksowniejszy niż jakikolwiek jęk.
Dokładnie tego typu komplementów chce słuchać każda kobieta, nasz romantyku.

– Czy to chore, że uważam za seksowne to, jak przewracasz oczami?
– No, na pewno trochę dziwne.
No co ty nie powiesz? 
Gapię się na nią jak na wariatkę.
– Aha, najwyraźniej. Może cię to zdziwi, ale seks to właściwie jedyna rzecz, o której potrafię myśleć, kiedy się widzimy.
Mnie nie dziwi wcale. Nie ma lepszego zdania, które opisałoby tok myślenia Sebastiana, nawet nie szukajcie. 
Posiadanie penisa to jak posiadanie naprawdę głupiego, wiecznie pijanego kumpla.
Widzisz, jak robi głupoty, ale nic nie możesz na to poradzić. I czasami pstrykasz mu zdjęcia.
Tego typu cytaty otwierają każdy rozdział. Głębokie, prawda?
Chcę, żebyś usiadła mi na twarzy. Jest niedziela, więc może trafimy do piekła, ale przynajmniej będziesz miała wygodną podróż.
A tu kolejna mądrość życiowa.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz