Tytuł polski: Vox
Autor: Christina Dalcher
Tłumaczenie: Radosław Madejski
Wydawnictwo: Muza
Rząd Stanów Zjednoczonych postanowił powrócić do korzeni - zamknął kobiety w domach, uczynił je całkowicie poddanymi mężczyznom, ponieważ gdy one siedziały cicho ludziom żyło się lepiej. Podobno...
Od teraz każda kobieta, nieważne czy w wieku stu czy pięciu lat będzie nosiła na ręce licznik. Jeśli wypowie więcej niż sto słów dziennie czekają ją kopnięcia prądem, z każdym nadprogramowym słowem coraz silniejsze. A to dopiero początek przerażającego planu.
Czy to tylko zatrważająca dystopia?*
&&&
Są takie powieści, których proste
okładki zwracają naszą uwagę. Są takie historie, które przyciągają do siebie
już samym hasłem reklamowym. Są takie książki, których opis coś w nas porusza,
wywołuje emocje, natłok myśl i ogromną, wręcz palącą chęć na jej przeczytanie.
Są takie pozycje, które wpasowują się w nas gust, niby zagubiony fragment
układanki. I taką książką było dla mnie Vox.
A to było moje pierwsze sto słów.
A to było moje pierwsze sto słów.
Nikt nie rodzi się potworem. Każdy potwór powstaje stopniowo, kawałek po kawałku, jako sztuczne dzieło jakiegoś szaleńca, który niczym Frankenstein zawsze jest przekonany, że ma rację.
Wątek odebrania kobietom głosu
jest przerażający. Po pierwsze dlatego, że jest oczywistym łamaniem praw
człowieka, dowodem na to, że w powieści kobiety przestały być samowystarczalnym
człowiekiem, a stały się nieodłącznym elementem rodziny, całkowicie
podporządkowanym mężczyznom. Po drugie dlatego, że nie jest to wątek
fantastyczny, że podstawy tych działań mają logiczne wytłumaczenie, że możliwe
jest wprowadzenie tego misternego, okrutnego planu we współczesnym świecie, wystarczy
bowiem jedynie jeden charyzmatyczny człowiek i kilku ludzi, obojętnych na swój
los, w imię myśli „jeden głos nic nie zmieni”. Zmieni i to bardzo widać w
trackie trwania książki. Po trzecie dlatego, że powieść pokazuje jak łatwo,
można przeinaczyć słowa zawarte w księgach, wypowiedziane przez innych, by
pasowały one do naszej ideologii. Mnie jako katoliczkę fakt, że uzasadnienia
dla swoich działań bohaterowie szukają w Biblii, ogromnie bulwersuje. Po
czwarte dlatego, że wiele kobiet godzi się na swój los, nie chce nic zmieniać,
a wiele z nich jest matkami…
Kwestia
ta jest niebywale interesująca dlatego mimo wszystko, żałuję, że autorka
poświęciła jej tak niewiele czasu. W trakcie lektury odniosłam wrażenie, że był
to główny wątek do około setnej strony, a później zaczął on niknąć wśród
innych, o wiele mniej ciekawych i oryginalnych wątków, czego ogromnie mi
szkoda. Początek powieści przeczytałam bowiem niemal na jednym wdechu, niemal
od razu wskoczyłam w tę historię, emocjonowałam się przedstawionymi mi
wydarzeniami, byłam przekonana, że będzie to najlepsza dystopia, jaką miałam
okazję przeczytać, lecz niestety następne stron pokazało, że się myliłam. Gdy
Jean odzyskała głos, kwestia ta zeszła na drugi plan, na rzecz romansów, bardzo
pobieżnie opisanych badań i kilkunastu egoistycznych decyzji.
Od Jackie nauczyłam się jednego – jeśli nie widzisz nadciągającego zagrożenia, nie możesz stawić mu czoła.
Jeśli mam za kim podążać, jeśli powieść ma dobrze skonstruowanych bohaterów, wiele jestem jej w stanie wybaczyć. Niestety w Vox na próżno takowych szukać. Główna bohaterka według opisu wydawcy miała być silnym kobiecym charakterem, feministką, matką gotową do poświęceń, okazała się natomiast niezdecydowaną dziewczynką, egoistką, która niby myśli o córce, niby o innych kobietach, ale tak naprawdę za wszystkim, co robi, kryje się samolubna pobudka. Relacja Jean z jej mężem była ciekawie poprowadzona, jednak przeszkadzały mi narzekania kobiety, która wciąż wypominała sobie, że inni ją ostrzegali i zaczęły irytować się na najzwyklejsze działania ze strony mężczyzny. Kreacja Patricka, a więc wspomnianego wcześniej partnera Jean wypadła po prostu słabo, ponieważ chociaż autorka starała się w zakończeniu powieści dodać mu głębi, tak postaci brakowało przede wszystkim jakiejkolwiek dobrze ukazanej cechy charakteru. Podobnie jest niestety z innymi postaciami w powieści, które znamy z imienia i nazwiska, czasem kojarzymy z danym wyrażeniem, ale naprawdę trudno nazwać ich pełnowymiarowymi ludźmi.
Książkę czyta się błyskawicznie za sprawą
naprawdę krótkich rozdziałów (na 400 stronach jest ich 80) i dobrego, chociaż
prostego stylu autorki, ponieważ mimo naturalnej dla tej tematyki ilości dużej
ilości monologów głównej bohaterki, zostały one napisane tak, że słowa niemal
przepływały nam przed oczami. Szybkie tempo narzucane całej historii sprawiło
zaś, że autorka nie zatrzymała się ani na chwilę nad żadnym z ciekawszych
wątków, czy relacji, a po rewelacyjnej pierwszej części, odcięłam się od emocji
i zaczęłam obserwować całą historię z boku, co wpłynęło zaś na mój odbiór
zakończenia, który mówiąc łagodnie, nie jest najlepszy. Wszystko działo się tam
zbyt pośpiesznie, brakowało chwili na oddech i zaangażowanie emocjonalne, każda
kwestia urywała się po kilku stronach, a ostatni rozdział zostawia po sobie
gorzki posmak rozczarowania, ponieważ jest odcięciem się od właściwej historii,
dowodem na słabość bohaterów i ich charakterów.
Przekonałam się, że jeśli istnieje gotowy plan, wszystko może się zmienić z dnia na dzień.
Vox nie jest idealną dystopią. W powieści brakuje bowiem prawdziwych bohaterów, nieco dłuższych rozdziałów, które pozwoliłby czytelnikom na wczucie się w sytuacje kolejnych postaci, trochę lepszych relacji, które wzbudziłyby emocje oraz zdecydowanie lepszego zakończenia, które zamiast odebrać coś całej historii, wiele by jej dodało, sprawiłoby, że wybrzmiałaby ona lepiej i głośniej. Powieść broni się jednak za pomocą rewelacyjnego pomysłu, który, chociaż w trakcie lektury nieco zatracił się między innymi wątkami, wciąż budzi kontrowersje, pobudza do myślenia. Christie Dalcher, stworzyła bowiem fikcyjną rzeczywistość, która w zaledwie chwilę mogłaby stać się prawdą, w której podstawach kryje się wiele pouczeń dla współczesnego obywatela, człowieka i rodzica. Dla wszystkich, którzy uważają, że żyjemy w idealnym świecie, że nie ma już o co, ani po co walczyć, Vox powinno być lekturą obowiązkową, ponieważ mimo wszystkich swoich wad, jest on ważnym głosem w dyskusji o prawach człowieka, głosem, który powinien być słyszalny w każdym mieszkaniu, a nie przejść bez echa.
Moja ocena:
★★★★★★☆☆☆☆
(dobra)
Za możliwość przedpremierowej lektury serdecznie dziękuję Wydawnictwu Muza.
*Hasło reklamowe znajdujące się na tylnej okładce
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz