Ariana | Blogger | X X

28.05.2019

A gdyby to był twój ostatni dzień? Odważyłbyś się?


Tytuł oryginału: They Both Die at the End
Tytuł polski: Nasz ostatni dzień
Autor: Adam Silvera
Tłumaczenie: Agnieszka Brodzik
Wydawnictwo: We Need YA

Dzień dobry, dzwonię z Prognozy Śmierci z przykrością zawiadamiamy, że umrzesz w ciągu następnych dwudziestu czterech godzin...

Mateo - zamknięty w swoich czterech ścianach i własnym umyśle o raz Rufus - odważny, choć zagubiony nastolatek otrzymują taką wiadomość tej samej nocy i postanawiają przeżyć swój ostatni dzień, najlepiej jak potrafią.

&&&

Czujesz, że jest Ci niedobrze. Chcesz zamknąć oczy, przenieść się do przyszłości, byleby to już się skończyło, byleby już dłużej się nie stresować. Wtedy słyszysz swoje nazwisko. Bierzesz dwa głębokie oddechy i wchodzisz do sali, bledsza od jej ścian. Losujesz numerek. Patrzysz na wylosowany temat i coś w Twoim wnętrzu się rozluźnia. Mogło być gorzej, myślisz. Ściskasz długopis w palcach, zaczynasz robić notatki i dopiero wtedy uświadamiasz sobie, że żadna z lektur szkolnych nie traktuje o rozwoju cywilizacji. A gdyby tak… Zaciskasz zęby i piszesz dalej, to już postanowione użyjesz książek młodzieżowych, które są niżej punktowane. No trudno, próbujesz przekonać samą siebie i zaraz zaczynasz mówić, głos Ci drży, ale zaciskasz dłonie i mówisz, i mówisz, aż wypowiesz wszystkie swoje myśli, a w głowie pozostanie Ci jedynie pustka. Godzinę później, po usłyszeniu wyników, przeskakujesz przez próg, szczęśliwsza niż kiedykolwiek. Głupi to mają szczęście, wykorzystałaś powieść, którą czytałaś w chwili, gdy powinnaś się przygotować do matury, a nie odpoczywać, książkę, która przecież trochę Cię zawiodła, mówiłaś o Naszym ostatnim dniu.

Całe lata żyłem bezpiecznie, żeby zapewnić sobie dłuższe życie, i tyle z tego mam. Dotarłem do mety, nie biorąc udziału w wyścigu.

Ta książka jest przede wszystkim bardzo zgrabnie napisana. Myśli nastolatków brzmiały tu bowiem, tak jak powinny, nie zostały przerysowane, widać, że Adam Silvera nie silił się na bardziej „młodzieżowe” słownictwo, nie wciskał tu też niepotrzebnych wulgaryzmów, lecz opisał to, co działo się w głowie bohaterów z wyczuciem i lekkością. Podobnie skonstruowane zostały dialogi, których większość nie była przesadnie wyszukana, ponieważ często dotyczyła prostych tematów, ale w tym samym momencie, poważnie kwestie nie zostały spłaszczone. Jednym czego nieco mi tu brakowało, były emocje, które owszem były wyczuwalne, ale chciałabym, żeby poświęcono im tu nieco więcej miejsca, bym mogła mocniej wczuć się w przedstawiane mi sytuacje i przeżyć je z bohaterami, a nie stać w niebezpiecznym rozkroku między obojętnością i zaangażowaniem, wciąż przechylając się to w jedną, to w drugą stronę.

Bohaterowie tej powieści nie rozkochali mnie może w sobie, ale zostali napisani na tyle umiejętnie i poprowadzeni tak konsekwentnie, że poczułam do nich nić sympatii, tym bardziej że zachodzące w nich zmiany nie brały się z niczego, lecz miały logiczne podłoże. Rufus – ten odważniejszy, a przy tym bardziej zagubiony i samotny wśród otaczających go ludzi, którzy i tak zostali mu odebrani w najważniejszym dniu jego życia, ten sam, który wielokrotnie sprawiał, że się uśmiechałam. Mateo – ten wrażliwszy, ten niepewny siebie, a przy tym ten posiadający swój urok, umiejący przyznać się do własnych błędów i podejmujący się próby ich naprawy. Ten sam, którego lęki i niepewności potrafiłam zrozumieć, więc zaciskałam kciuki, życząc mu jak najlepiej.

Relacja między nastolatkami określiłabym ładnie napisanej i dobrze ukazanej w małych gestach i kilku słowach przyjaźni, która tak jak powinna, rozpoczęła się od niepewności, by przejść przez próby zrozumienia siebie na samych i w końcu stać się trwającą zaledwie krótką chwilą przyjaźnią z krwi i kości, później zaś w nienachalne, umiejące ogrzać serce wzajemne zafascynowanie. Nie była to z pewnością najgłębsza relacja, jaką dane mi było poznać, ale z pewnością miała swój urok.

Są pytania na które nie znam odpowiedzi. Nie potrafię powiedzieć jak masz żyć beze mnie. Nie mogę cie poinstruować jak masz mnie opłakiwać. Nie mogę cie przekonać żebyś nie czuła się winna, ze zapomniałaś o rocznicy mojej śmierci, albo kiedy zdasz sobie sprawę ze minęły dni, tygodnie i miesiące, odkąd ostatni raz o mnie myślałaś. Chce tylko, żebyś żyła.

Bardzo podobało mi się również to, że Adam Silvera nie zaprezentował nam bohaterów oderwanych od rzeczywistości, lecz nakreślił ich relacje z innymi ludźmi. Na wyróżnienie zasługuje z pewnością relacja łącząca Mateo z jego przyjaciółką, w której kryło się tak wiele wzajemnego zrozumienia i wsparcia, że aż miękło mi serce oraz relacja łącząca Rufusa z jego przyjaciółmi, w której to nie brakowało słownych przepychanek, pod którymi jak to zwykle bywa, kryła się jednak miłość i braterstwo. Nie do końca podoba mi się zaś wątek związany z Dziobakiem. Ponieważ chociaż rozumiem, że był potrzebny, by ta historia w ogóle się rozpoczęła, tak wolałabym, żeby zniknęła po pierwszych kilku stronach, ponieważ moim zdaniem nie spełniła swojego zadania i nie dodała tej historii ani dramatyzmu, ani grozy, a jedynie nieco mnie irytowała, gdy powracała, wydawała się szukaniem problemów na siłę.

Wątek fantastyczny, więc ten związany z Prognozą Śmierci był filarem całej historii, a jednak w pewnym momencie zniknął nam z oczu, wtapiając się w tło. Autor nie postarał się, by go rozwinąć, czego ogromnie żałuję, ponieważ dla mnie był najciekawszym elementem w całej opowieści, a rozdziały napisane z perspektywy innych postaci niż główni bohaterowie, pokazały jak ogromny tkwił w tym pomyśle potencjał na coś rewelacyjnego, lecz ostatecznie powstało coś po prostu bardzo dobrego.

Zawsze bałem się śmierci. Głupie z mojej strony było myśleć, że ten lęk w jakiś sposób mnie przed nią uchroni.

Nasz ostatni dzień przedstawia naprawdę dobrą historią, wyróżniającą się wśród książek młodzieżowych, która, jestem o tym przekonana, wzruszy niejednego czytelnika, a innych zachęci do odrobiny refleksji nad własnym życiem (bo przecież my nie wiemy, który dzień będzie naszym ostatnim, a tak wiele chwil marnujemy na zupełnie bezcelowe rzeczy). Mnie niestety, ta powieść nie doprowadziła do płaczu, nie pociągnęła za odpowiednią strunę w moim wnętrzu, bym rozpaczała po jej zakończeniu, jednak za sprawą naprawdę ciekawego pomysłu i dobrych bohaterów sprawiła, że chociaż na bardzo przyjemną chwilę oderwałam się od rzeczywistości. Po takie pozycje nawet jeśli nie okazują się aż tak dobre, jak słyszeliśmy, zwyczajnie warto sięgnąć.

Moja ocena:
★★★★★★★☆☆☆
(bardzo dobra)








Brak komentarzy:

Prześlij komentarz