Ariana | Blogger | X X

12.05.2019

O takie Young Adult walczyłam!


Tytuł oryginału: Letters to the Lost
Tytuł polski: Listy do utraconej
Seria: Listy do utraconej (tom #1)
Autor: Brigid Kemmerer
Tłumaczenie: Piotr Grzegorzewski 
Wydawnictwo: YA!

Juliet nie może pogodzić się ze stratą ukochanej matki, więc od wielu miesięcy zostawia na jej grobie listy. Jeden z nich znajduje Declan, chłopak, któremu zdecydowanie nie warto wchodzić w drogę.

Los bywa jednak przewrotny i nastolatkowie zaczynają wymieniać ze sobą listy, które pokazują, że nie różnią się od siebie tak bardzo, jak mogłoby się wydawać.



&&&

Mogłabym skłamać, że po Listy do utraconej sięgnęłam z jakiegoś konkretnego powodu, wykręcić się, że spodobała mi się okładka bądź zaciekawił mnie opis. Nie chcę jednak kłamać, więc powiem Wam prawdę: wybrałam tę książkę, ponieważ nie miałam innej alternatywy — wciąż trawił mnie głód, pragnący bym sięgnęła po kolejny romans nastolatków, a gdy zerknęłam na czytnik, okazało się, że nie mam już żadnej pozycji wpisującej się w to kryterium, poza tą jedną. Bezrefleksyjnie sięgnęłam więc po powieść Brigid Kemmerer i muszę przyznać, że los bywa okrutnie przewrotny.

Czasem chciałabym wierzyć, że wszyscy podążamy dokądś w określonym celu i że nasze ścieżki nie przecinają się bez powodu.

Niezwykle ciekawym elementem powieści były umieszczane na początku niemal każdego rozdziału listy, które bohaterowie wymieniali między sobą. Były one swego rodzaju spoiwem, dzięki któremu cała historia wydawała mi się pełniejsza, nie były to bowiem słodkie listy miłosne, ani takie mówiące o błahostkach, lecz pełne cierpienia, zapisane mrocznymi historiami strony, na których nie brakowało rozmyślań na ludzkim życiem i jego sensem. Między kolejnymi wersami kryły się zaś czasami takie emocje, że wręcz czułam, iż nie zostały one podpisane pseudonimami, lecz ich gorzkimi łzami. I w jakiś dziwny sposób nie wydawały się one wymuszone ani wciśnięte tu na siłę, nie, wpasowywały się one w charaktery dwójki nastolatków, ich historie.

Książkę czytało mi się naprawdę przyjemnie, a przy tym bardzo szybko. Brigid Kemmerer posługiwała się bowiem prostym słownictwem, dopasowanym do wieku swoich postaci, lecz kolejne wersy łączyła na tyle zręcznie, że momentami miałam wrażenie, że przepływam przez kolejne strony, chociaż zdecydowanie nie brakowało tam dłuższych przemyśleń bohaterów. Prostota, lekkość i płynność w najlepszym wydaniu.

Historia dwójki przyjaźni głównych bohaterów nie była szczególnie zaskakująca, pokusiłabym się nawet o określenie, że dość przewidywalna, a jednak kryje się w niej coś niezwykłego. Juliet nie była szczególnie ciekawą postacią, lecz została napisana, na tyle dobrze bym obdarzyła ją sympatią. W jej wątku niezwykle podobał mi się sposób, w jaki autorka wplotła w jej historię fotografię, to iż pokazała, że posiadanie pasji rzadko wiąże się jedynie ze szczęściem, a jest raczej słodko-gorzkie oraz to jak łatwo jest stracić coś, co wydawało się nierozerwalną częścią naszego życia przez zwykły strach. Wielkie oklaski należą się Brigid Kemmerer także za wykreowanie relacji łączach Juliet z rodzicami – pełną miłości, ale okropnie trudną relację z matką oraz pełną nieporozumień i czułości relacje z ojcem.

Losy Declana za to nieraz sprawiały, że zaciskałam szczęki ze złości oraz czułam okropny uścisk na żołądku. Ukazały one bowiem ogromną niesprawiedliwość świata, to jak potrafi on być łaskawy dla innych i okrutny dla innych, a także to jak łatwo oceniamy ludzi po pozorach, i wydajemy na nich osąd przez jedną chwilę słabości. Sama postać była zaś niebywale interesująca, na tyle, że naprawdę trudno byłoby jej nie kibicować i współczuć, nawet jeśli czasem miało się ochotę zdzielić ją przez głowę.

Czasami mam wrażenie, że los spiskuje przeciwko nam. A może raczej spiskuje z nami?

Relacja głównych bohaterów ujęła mnie tym, że nie powstała z niczego, lecz miała trwałe podstawy, że nie brakowało w niej wątpliwości, a mimo to los w zupełnie wymuszony sposób pchał tę dwójkę ku sobie. Niezwykle podobało mi się także to powolne odsłanianie sekretów, które kryły się w przeszłości wspomnianych postaci.

Na ogromny plus należy zaliczyć także kreacje bohaterów drugoplanowych, które nie były jedynie marionetkami, lecz żywymi postaciami, które można opisać więcej niż jedną cechą.

Nie podobały mi się zaś dwie rzeczy, a dokładniej mówiąc dwie sceny. Pierwsza z nich to ta, w której byłam świadkiem rozmowy Declana z jego rodziną. W trakcie jej trwania nie mogłam się oprzeć wrażeniu, że przebiegła ona zbyt łatwo, zbyt gładko jak na problemy, o których czytałam wcześniej, takie rany nie goją się przecież aż tak szybko. Drugą sceną jest ta zamykająca całą powieść. Wydawała mi się ona nieco wymuszona, jakby autorka chciała po prostu zaspokoić pragnienia swoich czytelników, nie do końca zwracając uwagę na jej umieszczenie lub pragnęła jak najszybciej zakończyć tę historię, a to zakończenie wydawało się jej najodpowiedniejszym.
 - Nie jestem gotów - odpowiada. - Jeszcze nie.
(...)
- Zawsze jest jeszcze jutro.
- Tak - zgadza się. - Zawsze jest jeszcze jutro.


Listy do utraconej to jedna z tych młodzieżówek, które pozornie niczym się wyróżnia wśród innych podobnych sobie pozycji, ale w rzeczywistości kryje w sobie coś absolutnie wyjątkowego, co trudno jest ubrać słowa, jednak to właśnie ów nieuchwytny element czyni ją absolutnie wyjątkową. Brigid Kemmerer napisała bowiem nie tyle smutną książkę o dwójce zagubionych nastolatków, ile stworzyła powieść, która powinna być obowiązkowym punktem na liście wielbicieli literatury Young Adult, powieść której udało się skraść kawałek mojego serca.

Moja ocena:
★★★★★★★★☆☆
(rewelacyjna)






Hej! Witam Was po dłuższej przerwie, spowodowanej maturami, które swoją drogą poszły mi po prostu okej. Niemniej stres przed egzaminem wybitnie sprzyjał moim chęcią do czytania, więc możecie się spodziewać w najbliższym czasie aż dwóch recenzji tygodniowo. :D

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz