Ariana | Blogger | X X

26.06.2019

Niezwykle ważna, choć nieidealna powieść dla młodzieży


Tytuł oryginału: The Hate U Give
Tytuł polski: The Hate U Give. Nienawiść, którą dajesz.
Autor: Angie Thomas
Tłumaczenie: Donata Olejnik 
Wydawnictwo: Papierowy Księżyc  

Starr żyje w rozdarciu pomiędzy dwoma światami — biedną dzielnicą, w której mieszka oraz luksusową szkołą, do której uczęszcza.

Pewnej tragicznej nocy, dziewczyna jest świadkiem, jak jej przyjaciel zostanie zastrzelony przez policjanta i to wydarzenia obróci cały jej, ale nie tylko, świat do góry nogami.

Zapamiętaj: The Hate U Give Little Infants F... Everybody



&&&

Są takie tytuły, które chcemy przeczytać od pierwszej chwili, gdy o nich usłyszymy, ale nigdy nie mamy czasu, by się za to zabrać. Są takie pozycje, które stojąc na naszych regułach, krzyczą wyjątkowo głośno, by je przeczytać, teraz, zaraz natychmiast. Jedną z takich książek było dla mnie The Hate U Give, po które bardzo chciałam sięgnąć, odkąd tylko poznałam zarys jej fabuł, lecz nie potrafiłam odnaleźć ku temu odpowiedniego momentu. Aż pewnego słonecznego popołudnia, czysto spontanicznie, ściągnęłam wspomnianą powieść z regału i po prostu zaczęłam czytać, z myślą, że zaczynam niebywale dobrą lekturę…

Trzymaj ręce tak, żeby były widoczne. Nie wykonuj żadnych gwałtownych ruchów. Odzywaj się tylko wtedy, kiedy cię o coś zapytają.

Ta książka nie rozpoczyna się powoli, autorka nie zwlekała i wrzuciła najważniejszą scenę z całej powieści, wokół której kręci się tak właściwie cała historia już na samym jej początku. Nie żyję w Stanach Zjednoczonych, nigdy nie byłam tam nawet w trakcie wakacji, jednak oglądam wiadomości i wiem, że takie sytuacje naprawdę mają miejsce, a mimo to… Mimo to nie potrafiłam spokojnie czytać o tym akcie okrucieństwa, o tej zwykłej niesprawiedliwości świata, przez którą musiał zginąć młody, niewinny mężczyzna. I najdziwniejsze jest to, że nie uważam by ta scena była szczególnie dobrze napisana – zabrakło w niej kilku zdań, które sprawiłby, że zaangażowałbym się w całą sytuację, odrobiny dynamizmu i emocji, lecz na przekór temu ta scena wydawała mi się okropnie mocna, wręcz przytłaczająca.

Po owym tragicznym wydarzeniu książka wcale o nim nie zapomina, a wręcz wciąż kręci się wokół niej, ponieważ główna bohaterka całej historii i jednocześnie jej narratorka, będzie musiała zmierzyć się z konsekwencjami tragicznej nocy. Niezwykle podobało mi się to, że autorka umiejętnie lawirowała między kolejnymi sytuacjami i chociaż używała prostego, młodzieżowego języka, to wciąż potrafiła wzbudzić w czytelniku chęć do refleksji. Ciekawy wydał mi się również fakt, że chociaż powieść jest dość mocno jednostronna, za sprawą jej narratorki, tak Angie Thomas udało się przemycić tu kilka nieco odmiennych poglądów na ową sprawę za pomocą naprawdę różnorodnych bohaterów.

Główna bohaterka, Starr nie jest postacią, do której poczułam sympatię od pierwszej strony. Dziewczyna jest bowiem rozdarta pomiędzy dwoma światami i w obu musi trzymać się na baczności, jeśli nie chce nikogo zawieść ani stać się pośmiewiskiem, co zaś czyni ją nieco niezdecydowaną, chociaż w typowo nastoletni sposób. Bohaterka czasami płaczę, czasami wrzeszczy, a czasami irytująco długo milczy, ale przypomina w tym po prostu każdego z nas, przy tym trudno jest jej także nie współczuć, jeśli spojrzymy na to, że w tak młodym wieku, była świadkiem dwóch ogromnych tragedii. Oglądanie jednak jej wewnętrznej przemiany, szybkiego, jakie musiała przejść, było jednak dla mnie niebywale satysfakcjonujące, wręcz w jakiś sposób wyzwalające, ponieważ ostatnie strony, sprawiły, że miałam ochotę wstać i zacząć bić brawo.

Wiele razy widziałam ten sam scenariusz: czarnoskóry zostaje zabity tylko dlatego, że jest czarnoskóry i rozpętuje się prawdziwe piekło. Sama zamieszczałam hasztagi na Twitterze, publikowałam cudze zdjęcia na Tumblr, podpisywałam wszystkie możliwe petycje. Zawsze powtarzałam sobie, że jeśli zobaczę coś takiego, będę krzyczała najgłośniej ze wszystkich, dopilnuję, żeby świat dowiedział się, co się tak naprawdę wydarzyło.
Właśnie to zobaczyłam i boję się odezwać.

Podobała mi się również kreacja postaci drugoplanowych oraz relacji między nimi. Wszystkie  postaci miały tu bowiem swoje drugie dno, a większość z nich w trakcie trwania powieści przechodziło także wewnętrzne przemiany. Relacje były zaś w większości przypadków niebywale skomplikowane, ale zostały nam przedstawione w tak krótki i przystępny sposób, że w niczym to nie przeszkadzało, a wręcz ubogacało historię Starr, czyniło ją o wiele ciekawszą.

Jest w tej książce jednak jeden ważny element, który mi się nie podobał. Dlaczego Starr traktowała żarty o czarnoskórych jako największe zło świata, powód do traktowania kogoś jak rasisty oraz do obrażania się, ale nie widziała niczego złego w śmianiu się ze swojego białego chłopaka? Gdyby wspomniane docinki dotyczyły innych tematów, gdyby jedno były faktycznie obraźliwe, to zapewne bym zrozumiała. Tymczasem w książce pojawił się żart o kurczakach – bohaterka była oburzona, ktoś naśmiewał się z tego, że Chris uważał makaron z serem za główne danie – najśmieszniejszy żart świata.  Nie do końca rozumiem też, w jaki sposób bohaterka i jej otoczenie chciało walczyć o równe traktowanie swojej rasy, jednocześnie obrażając tą drugą? Dlaczego na przykład ojciec, głównej bohaterki, miał taki problem z zaakceptowaniem tego, że jego córka spotyka się z białym chłopakiem, a jej brat wciąż podkreślał jego kolor skóry, skoro wciąż mówili o tym, że mają dość tego, że ludzie ocenią ich przez ich karnację? Czy to nie jest przypadkiem spora hipokryzja? 

Czasami człowiek robi wszystko prawidłowo, a i tak wychodzi źle. Kluczem jest nieustawanie w próbach robienia dobrze.

Jakkolwiek rozumiem też, że slang jest nieprzetłumaczalny na język polski, tak czułam się nieco dziwnie, czytając raz za razem, że bohaterka mówi inaczej w obu środowiskach, tymczasem jednym co różniło jej sposób mówienia, było używanie słowa „taaaa” zamiast „tak”.

Jest w tej powieści jeszcze jeden element, który zwrócił moją uwagę – kreacja dzielnicy, w której mieszkała rodzina Starr. Czułam się okropnie, czytając o tym, że matka boi się wypuścić swoje dziecko same na ulice, by pojeździło na rowerze i o tym, że ludzie tu mieszkający byli przyzwyczajeni nie tylko do aktów wandalizmu, czy bójek, ale także do odgłosu strzałów, w którego przypadku mieli nawet specjalny plan działania. I nie, te rzeczy nie zostały źle napisane, po prostu było dla mnie tak niepojętym, jak ktokolwiek może mieszkać w takich warunkach z własnej woli, i nie chcieć stamtąd uciec.

Na koniec muszę jeszcze zwrócić uwagę na fakt jak idealnie dopasowany do treści powieści, a zarazem wielowymiarowy jest jej tytuł, będący cytatem z jednej z piosenek — The Hate U Give Little Infants F... Everybody, te mocne słowa stanowią najlepsze podsumowanie, a zarazem streszczenie tej historii.

Wszyscy chcą rozmawiać o tym, jak Khalil umarł - mówię. - Ale w tej całej sprawie nie chodzi o to, jak zginął. Chodzi o to, że żył. Że jego życie się liczyło. Khalil żył! - Zerkam na gliniarzy. - Słyszycie mnie? Khalil żył! Czasami człowiek robi wszystko prawidłowo, a i tak wychodzi źle. Kluczem jest nieustawanie w próbach robienia dobrze.

The Hate U Give to książka młodzieżowa, która porusza niezwykle trudny i ważny problem, jakim są stosunki czarnoskórej ludności z policją w bardzo przystępny sposób. I gdyby nie ta niekonsekwencja bohaterów w określaniu pewnych żartów rasistowskimi, a niektórych nie, jestem pewna, że nazwałabym tę książkę wybitną. Niemniej nawet pomimo tego zgrzytu, wiem, że ta książka i zwarta w niej drastyczna historia nastoletniej Starr oraz dwójki jej przyjaciółki, którzy zginęli w bardzo młodym wieku, na długo jeszcze pozostanie w moim sercu. I nawet gdy szczegóły ulotnią się z mojej głowy, a imiona bohaterów pokryje mgła, wiem, że część tej historii ze mną pozostanie, bo takich opowieści zwyczajnie trudno jest pozbyć się z głowy, tak jak zapomnieć łez, które się przy nich wylało, rozpaczając nad niesprawiedliwością świata.

Moja ocena: 
★★★★★★★☆☆☆
(bardzo dobra)



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz