Ariana | Blogger | X X

29.06.2019

Przychodzi moment gdy musisz przestać się ukrywać i zacząć żyć

Tytuł oryginału: More Than We Can Tell
Tytuł polski: Więcej niż słowa
Seria: Listy do utraconej (tom #2)
Autor: Brigid Kemmerer
Wydawnictwo: YA!

Rev każdego dnia stara się zapomnieć o demonach przeszłości i poukładać swoje życie na nowo. Wszystko jego niszczy jednak jeden list od ojca.

Pasją Emmy jest programowanie, które jest dla niej o wiele łatwiejsze niż kontakt z drugim człowiekiem.

Emma ukrywa się za ekranem komputera, Rev pod kapturem bluzy, ale pewnego dnia oboje będą musieli wyjść z ukrycia...




&&&

Po Listy do utraconej sięgnęłam przypadkowo, nie mając innej alternatywy, a jednak pokochałam tamtą historię i wykreowanych przez autorkę bohaterów. Wiedziałem, więc, że w najbliższej przyszłości będę chciała sięgnąć po drugą część serii, która skupia się na losach Reva, jednego z bardziej interesujących, a zarazem sympatycznych bohaterów, jakich ostatnio dane mi było poznać  w powieściach młodzieżowych. Dlatego też, gdy tylko wykupiłam abonament w Legimi, pobiegłam sprawdzić, czy nie ma tej powieści w bibliotece i w chwili, gdy ujrzałam jej okładkę, uśmiechnęłam się szeroko, by za kilka chwil pogrążyć się w lekturze...

Muszę przeprosić, chociaż nie wiem, jak mam przeprosić za to, kim jestem.

Jednym z moich ulubionych wątków w całej powieści jest niewątpliwie relacja Reva z Declanem, której nazwanie po prostu przyjaźnią, byłoby kłamstwem, bowiem chłopaków łączyło braterstwo w najpiękniejszej postaci. Wyobraźcie sobie bowiem, że mimo sprzeczek i dzielących was różnić, zawsze szukanie pomocy u tej jednej osoby, to ona jest waszym pierwszy wyborem, bez względu na okoliczności. Mimo nieporozumień ta jedna osoba stała się nierozerwalną częścią waszego świata, wślizgując się w nie zupełnym przypadkiem i nagle okazuje się, że łącząca was więź jest tak naturalna i wam potrzebna jak oddychanie. Brigid Kemmerer w rewelacyjny sposób udało się, bez zbędnego patosu i sztuczności zbudować prawdziwą, bo absolutnie nieidealną relację dwójki bardzo różnych od siebie nastolatków, w której gesty ukazywały wzajemne zaufanie, zrozumienie dla drugiej osoby, gotowość do pomocy, zaś w słowach czuć było oparcie, niedocenianie i próby zrozumienia tego drugiego, przy jednoczesnym ciągłym przywracaniu tego drugiego na ziemię. Scena ich poznania, choć została opisana w niezwykle zwięzły sposób, niosła w sobie niezwykły ładunek emocjonalny i w trakcie jej czytania pod powiekami zalśniły mi łzy. I nawet to, że Rev nie podzielił się z przyjacielem swoim sekretem, było w pełni uzasadnione, i nie przeczyło prawdziwości ich relacji.

Pokochałam też relację Reva z rodzicami, w której kryło się tyle miłości i zrozumienia, że każde ich kolejne spotkanie, kolejna rozmowa, powodowała, że rozbiło mi się cieplej na sercu. Moje zainteresowanie wzbudził też wątek Matta, który, choć w dużej mierze toczył się poza stronami powieści, tak autorka umieściła w powieści kluczowe dla niego punkty, napisała kilka naprawdę dobrych fragmentów mu poświęconych, dzięki czemu stworzyła kolejny cudownie poruszający element, barwnego tła dla głównej historii.

- Za każdym razem, kiedy zaczynam się nad sobą użalać, dowiaduje się, że komuś innemu oberwało się jeszcze mocniej. I zaczynam czuć się jak kompletna frajerka – Po policzku spływa jej łza. – Użalam się wtedy jeszcze bardziej i czuję się z tego powodu jeszcze większą frajerką.
- Życie to nie zawody. 


Najtrudniejszym do napisania, a mimo to moim ulubionym wątkiem w całej historii był wątek przemocy. I chociaż Brigid Kemmerer nie opisywała scen bezpośredniej przemocy, a wspominała raczej o bliznach, które po nich pozostawały, to poruszyła moje serce za pomocą rewelacyjnego portretu konsekwencji, jakie przeżyte piekło miało dla chłopaka. Udzielała bowiem prostych, a przy tym precyzyjnych odpowiedzi na pytania, które zadaje wielu – dlaczego nikomu nie powiedziałeś? dlaczego nie uciekałeś? dlaczego nie próbowałeś walczyć? – i ukazała przerażająco smutne mechanizmy rządzące dziećmi, które były ofiarami przemocy. Zrobiła to bez zbędnego patosu, ciągnących się przez wiele stron opisów i ugrzecznienia całej historii, ukazując pewne rzeczy w niewielkich gestach i zamykając je w kilku krótkich i prostych zdaniach, które poruszały moje serce. Miałam ochotę płakać nad tym biednym chłopcem, którego obraz zarysowała autorka i zrobić krzywdę mężczyźnie, który pod maską człowieka był zwykłym potworem.

Wszystkie opisane przeze mnie wątki łączy zaś postać Reva, któremu oddałam moje serce. Jego lęki, marzenia oraz niemal każda z jego myśli czyniła go bowiem w moich oczach jeszcze ciekawszą, jeszcze bardziej intrygującą jeszcze bardziej sympatyczną, a przy tym w pełni trójwymiarową. Chłopak raz za razem się gubi, bywa nierozsądny, ale jest w tym przerażająco wręcz podobny do wielu nastolatków, od których wyróżnia go złote serce.

Niezwykle podobał mi się też fakt, jak autorka zabawiała się z postacią Emmy, dając jej pasję, która nie odpowiada naszym wyobrażeniom, nie jest „kobiecą”. Dziewczyna projektuje bowiem i gra w komputerowe, chcąc podążać śladami ojca, i wydaje mi się, że w powieści dobrze został uchwycony niemal ślepy zachwyt, jakim czasami darzymy naszych rodziców oraz to, jak mamy przy tym zawężoną perspektywę. I chociaż wątek gier, niebezpieczeństw, jakie niesie ze sobą Internet, relacja dziewczyny z matką oraz z ojcem przypadły mi do gustu, tak mam drobny problem z kreacją samej postaci. Emma wydawała się bowiem kimś okropnie roszczeniowym, pragnącym uwagi wszystkich naokoło, a przy tym dziecinnym, raniącym innych bez chwili zastanowienia, i naiwnym, co niestety przyczyniło się do tego, że nie obdarzyłam jej większą sympatią. To raczej ten typ postaci, którą potrafimy w pewnym stopniu zrozumieć, ale nie darzymy jej przy tym ani miłością, ani nienawiścią. Muszę jednak przyznać, że jej relacja z Revem została nakreślona absolutnie rewelacyjnie i niezwykle podobało mi się to jaki wpływ mieli na siebie bohaterowie, między którymi bezsprzecznie czuć było przyciągania.

Nie wiem, co powiedzieć. Oddaliliśmy się od siebie tak bardzo, że nie jestem pewna, czy istnieje mapa, która wskaże nam drogę powrotną.

Styl Brigid Kemmerer pozostał tak lekki i przystępny jak to zapamiętałam, a jednak w tej części autorka wykazała się także umiejętnością poruszania trudnych tematów z niezwykłą gracją. Powieść liczy sobie bowiem nieco ponad trzysta stron, a pojawiły się tu takie motywy jak: religijność, przemoc, rasizm, rozpad rodziny, prześladowanie i wiele, wiele innych, i o dziwo żaden z nich nie wypadł przerysowanie, czy nie wydawał się tu wciśnięty na siłę, a wręcz wydawał się elementem, niezbędnym do stworzenia całości.

Jednym, do czego znów mogłabym się przyczepić, było zakończenie. Wątek Reva zakończył się bowiem w dość przewidywalny sposób, ale jego historia zatoczyła ładne około i nie wyobrażałam sobie by jego historia, mogła mieć inny finał. Jednak rozwiązanie wątku Emmy było pójściem po linii najmniejszego oporu i przedstawieniem odbiorcy życiowej lekcji w najprostszy możliwy sposób, który większość z nas zna już z setek innych książek czy filmów i przez to ani nie wzbudziło we mnie takich emocji, jak powinno, ani nie pobudziło do refleksji, a jedynie, mimo że obiektywnie rzecz biorąc, nie było złe, trochę mnie rozczarowało. Tak dobrze prowadzony, nieoczywisty wątek zasługiwał chyba w moich oczach na lepsze, mniej sztampowy koniec.

Czasami przekraczamy granice, żeby sprawdzić, czy po przeciwnej stronie ktoś będzie na nas czekał.

Więcej niż słowa to powieść, od której dostałam więcej niż mogłam się spodziewać co nie zdarza się często. Mnogość, dobrze poprowadzonych wątków, rewelacyjnie napisany główny bohater i cudownie napisana relacja miłosna sprawiały bowiem, że kolejny utwór Brigid Kemmerer złotymi literami wpisał się w moje serce, a wykreowana przez nią historia na długo pozostanie w mojej pamięci. Nawet jeśli ponownie tak wyjątkową w moich oczach czynią ją szczegóły i jakiś nieuchwytny element, który sprawia, że czuję, że ta historia jest moja. O uciekaniu od przeszłości, odnajdywaniu w siebie i przełamywaniu granic, które sami sobie stawiamy, autorka widocznie potrafi pisać jeszcze lepiej niż o tęsknocie. Dla fanów powieści młodzieżowych powinna to być lektura obowiązkowa. 

Moja ocena:
★★★★★★★★☆☆
(rewelacyjna)







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz