Tytuł polski: Gdzie jesteś, Bernadette?
Autor: Maria Semple
Tłumaczenie: Maciej Potulny
Wydawnictwo: W.A.B
Bernadette, agorafobiczna pani architekt pewnego dnia znika bez śladu.
Bee, po zniknięciu swojej matki stara się odnaleźć ją odnaleźć, przeszukując korespondencję kobiety.
&&&
Nie tak
dawno wyznałam Wam, że mam słabość do książek, w których bohaterowie nawiązują
ze sobą więź za sprawą wiadomości. I jakby za sprawą przeznaczenia niedługo po
napisaniu wspomnianego wpisu, otrzymałam propozycje zrecenzowania Gdzie jesteś, Bernadette?, która niemal w całości składa się z listów, w których ktoś pisze o
bohaterce, bądź które zostały napisane przez tytułową postać. Po przeczytaniu
opisu, który sugerował, że mamy do czynienia z ciekawą powieścią, która
idealnie wpasowuje się w lekkie lektury, po które sięgam ostatnio najchętniej,
nie mogłam się nie zgodzić na współpracę z wydawnictwem i niedługo po
otrzymaniu własnego egzemplarza utworu zabrałam się za jego czytanie.
Zapytałam czy mogę zostać sam na sam z córeczką. Elgie dał mi kiedyś medalik ze świętą Bernadetą, która osiemnaście razy doświadczyła wizji. Powiedział, ze moimi dwoma wizjami było Berber Bifocal i Twenty Mile House. Padłam na kolana przy inkubatorze Bee i mocno ścisnęłam w dłoniach medalik.
- Nigdy więcej nic nie zbuduję – obiecałam Bogu. – Rezygnuję z pozostałych szesnastu wizji, tylko ocal moje dziecko.
Pierwszy
słowem, jakie nasuwa mi się po przeczytaniu tej książki, jest: specyficzna. I
dzieje się tak za sprawą naprawdę wielu elementów, ale zacznijmy od początku,
czyli od bohaterów. Tytułowa postać jak sugeruje nam opis cierpi na fobię
społeczną, co łączy się z jej wieloma dziwnymi zachowaniami, a w połączeniu z
jej szalonym charakterem tworzy postać arcyciekawą, ale przy tym właśnie bardzo
specyficzną, którą początkowo naprawdę trudno jest polubić Wraz z upływem kolejnych
stron i kolejnymi odkrytymi przez autorkę kartami, przed oczami czytelnika
pojawia się bohaterka trudna w obyciu, z którą odnaleźć można jednak nić
porozumienia, a może nawet polubić, a wszystko to za sprawą poznania jej
przeszłości.
Pozostałe postaci występujące w powieści składają się, jak się wydaje, ze zlepek cech charakteru i bardziej lub mniej sztampowych figur, przez co trudno jest mi ich określić mi mój stosunek do nich. Z jednej strony wydaje się bowiem, że autorka rozmyślnie nieco spłaszczyła ich charaktery, a ich kreacje oparła na ich relacjach z innymi, ale w trackie lektury zdecydowanie brakowało mi jakiegoś punktu zaczepienia, postaci, do której bym się przywiązała, czy którą bym szczególnie polubiła. Bee, córka Bernadette, a zarazem narratorka powieści to bowiem nastolatka bardzo związana z matką, przedstawiana przy tym jako idealna uczennica i najmilsza dziewczyna z sąsiedztwa i chociaż na samym końcu powieści autorka starała się dodać jej odrobiny głębi, tak było na to już chyba trochę za późno. Podobnie sytuacja ma się z mężem bohaterki którego z Bernadette łączyła dziwna relacja i który przewijał się wciąż gdzieś w tle, ale mimo to nie dorobił się szczególnej historii, pozostając figurą trzecioplanową, mającą jednak spory wpływ na całą historię. O pozostałych postaciach powiedzieć mogę jeszcze mniej, a mimo to w trakcie lektury nie sprawiało mi to jakiegoś ogromnego dyskomfortu, ponieważ angażowały mnie inne elementy utworu.
Pozostałe postaci występujące w powieści składają się, jak się wydaje, ze zlepek cech charakteru i bardziej lub mniej sztampowych figur, przez co trudno jest mi ich określić mi mój stosunek do nich. Z jednej strony wydaje się bowiem, że autorka rozmyślnie nieco spłaszczyła ich charaktery, a ich kreacje oparła na ich relacjach z innymi, ale w trackie lektury zdecydowanie brakowało mi jakiegoś punktu zaczepienia, postaci, do której bym się przywiązała, czy którą bym szczególnie polubiła. Bee, córka Bernadette, a zarazem narratorka powieści to bowiem nastolatka bardzo związana z matką, przedstawiana przy tym jako idealna uczennica i najmilsza dziewczyna z sąsiedztwa i chociaż na samym końcu powieści autorka starała się dodać jej odrobiny głębi, tak było na to już chyba trochę za późno. Podobnie sytuacja ma się z mężem bohaterki którego z Bernadette łączyła dziwna relacja i który przewijał się wciąż gdzieś w tle, ale mimo to nie dorobił się szczególnej historii, pozostając figurą trzecioplanową, mającą jednak spory wpływ na całą historię. O pozostałych postaciach powiedzieć mogę jeszcze mniej, a mimo to w trakcie lektury nie sprawiało mi to jakiegoś ogromnego dyskomfortu, ponieważ angażowały mnie inne elementy utworu.
Specyficzna
była tu także sama fabuła. W Gdzie jesteś, Bernadette? na pierwszy plan wysuwa
się bowiem relacja na linii matka-córka, która pokazuje, że prawdziwa miłość
nigdy nie traci na silne, nawet gdy ginie nadzieja, ale towarzyszy jej również
kilka naprawdę oderwanych od rzeczywistości wątków. Pierwszym jest z pewnością
ten związany z mafią, który przypominał mi te znane z amerykańskich filmów.
Drugim jest wątek domu, w którym mieszkała rodzina, a przy tym wszystkie z nim
powiązane związane ze szkołą (moim zdaniem najnudniejszy ze wszystkich) oraz z
sąsiadami (bardzo nierówno poprowadzony). Trzecim ten związany ze szpitalem
psychiatrycznym, który był niemal rodem wyjęty ze średniej klasy komedii
opierających się na absurdach. Czwartym zaś wyjazd na Antarktydę, którego było
tu zadziwiająco niewiele, a który był, chyba, najciekawszym ze wszystkich
pojawiających się w powieści, ponieważ wiązał się z opisami krajobraz i może
być uznany za jedną wielką metaforę obrazującą życie całej rodziny.
Feministki nie zostawią na mnie suchej nitki, ale uważam, że Bernadette jest bardzo kobiecą architekt. Gdy wchodzisz do Berber Bifocal od razu rzuca się w oczy dbałość o szczegóły i cierpliwość, z jaką je dopracowano. Czujesz się jakby ktoś cię przytulił.
Specyficzny
w końcu także ze względu na samą konstrukcję. Powieść Marii Semple składa się
bowiem w jakiś dziewięćdziesięciu procentach z maili, listów i liścików, za
pomocą których czytelnik musi się zorientować w całej historii, ale w pewnym
momencie pojawiły się tu także fragmenty napisane z perspektywy Bee, które
chociaż zgrabnie uzupełniały całą historię, tak początkowo wprowadzały też
spory zamęt. I jak to zwykle bywa w tego typu utworach, pojawiło się tu kilka
dłużyzn, kilka zbędnych wątków, kilka zdań za dużo na dany temat a kilka listów
za mało na inny, tak jakby momentami zaburzona została zasada złotego środka,
przez co całość nie miała spójnego tempa i momentami się dłużyła, a czasami
potrafiła zaciekawić, i zaangażować. Trudno jest mi ocenić styl autorki w
powieści napisanej w taki sposób, ale momentami odnosiłam wrażenie, że chociaż
widać, że Maria Semple potrafi pisać i to w sposób lekki, a przy tym przyjemny
w odbiorze, tak momentami nieco się gubiła we własnej historii.
Ciekawy
jest również zawarty w tej historii humor, który z pewnością nie wywołuje
napadów śmiechu i nie wszystkim przypadnie go gustu, ponieważ opiera się na
przedstawianiu czytelnikowi absurdalnych sytuacji, i dziwacznych zachowań
bohaterów. I chociaż bynajmniej nie jest to ten rodzaj komizmu, który by do
mnie trafił, tak nie odebrało mi to przyjemności z lektury.
Kiedy wzrok przez jakiś czas łagodnie spoczywa na linii horyzontu, mózg uwalnia endorfiny. To zjawisko podobne do euforii biegacza. W dzisiejszych czasach wszyscy całe życie wpatrują się w oddalone o dwanaście cali monitory, a więc to miłą odmiana.
Gdzie jesteś, Bernadette? to książka, która nieodzownie przypomina mi amerykański film
średniej klasy, w której akcja oderwana jest od rzeczywistości, bohaterowie nie
zostali może wykreowani najlepiej, ale ich rozwój zachęca do dalszego
oglądania, a chociaż pojawia się kilka słabszych, nudniejszych momentów, tak te
lepsze sceny potrafią owe znużenie wynagrodzić. Wszystko to zaś w połączeniu
daje naprawdę niezłą produkcję, którą z przyjemnością ogląda się w towarzystwie
lub w przypadku papierowej wersji czyta się szczególnie dobrze z chłodną
lemoniadą w dłoni, siedząc na plaży. Chociaż Maria Semple stworzyła bowiem
powieść nieidealną, a przy tym bardzo specyficzną, tak jej lektura potrafi dać
sporo radości.
Moja ocena:
★★★★★★☆☆☆☆
(dobra)
Za możliwość przeczytania powieści serdecznie dziękuję Grupie Wydawniczej Foksal ;))
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz