Ariana | Blogger | X X

14.09.2019

Nowy świt, nowa pustynia i… nowa miłość? W kilku słowach o tym dlaczego dołączyłam do fanów „Buntowniczki z pustyni”

Fantastyka nie jest gatunkiem, po który sięgam najchętniej – nigdy nie kręciły mnie magiczne światy, baśniowe stworzenia i mknąca wciąż do przodu akcja. Niemniej ten raz, dwa razy do roku nabieram ochoty, by nieco oderwać się od książek obyczajowych, sięgam wtedy więc po jakąś serię, zwykle lubianą w książkowym świecie, w której pojawiają się fantastyczne elementy. Tak też trafiłam na serię Buntowniczka z pustyni, która cieszy się bardzo pochlebnymi recenzjami, a jej opis zasugerował mi, że będzie to dokładnie taka pozycja, na jaką miałam ochotę – lekka, niepozbawiona humoru oraz przede wszystkim pełna różnorakich przygód. Nie mogłam się jednak spodziewać tego, jak bardzo owa seria mnie w sobie rozkocha.

Za co pokochałam tę serię?
...za te większe rzeczy 

  • Po pierwsze: za styl autorki. Alwyn Hamilton z ogromnym wyczuciem przeplatała ze sobą dwa pojawiające się tu style – ten prostszy, przeznaczony do bardziej dynamicznych scen oraz ten bardziej baśniowy, wręcz gawędziarski, wykorzystywany do opisów legend pojawiających się w utworze, dzięki czemu całość czyta się naprawdę przyjemnie. A przy tym zachowana została równowaga i rytm utworu, który raz serwuje czytelnikowi dobre, dynamiczne opisy przygód bohaterów, by zaraz przenieść go do wolniejszej, ale o wiele barwniejszej narracji, ubogacającej tę historię o mitologię bliskiego wschodu.
  • Po drugie: za dialogi. Sztuką jest według mnie skonstruowanie zabawnych i ciętych dialogów, w których, choć nie brakuje sarkazmu, tak nigdy nie przekraczają one granicy, za którą rozpoczyna się zwyczajne chamstwo, a właśnie to udało się autorce zrobić. Poza tym to właśnie za sprawą dialogów pisarce udało się zbudować trwałe i prawdziwe relacje między poszczególnymi postaciami oraz nakreślić samych bohaterów w taki sposób by budzili oni sympatię odbiorców.
  • Po trzecie: za bohaterów. Nie ma co ukrywać, że bohaterowie tej powieści zostali oparci na prostych i znanym wszystkim schematach pojawiających się w książkach młodzieżowych. Występujące w tej serii postaci, na czele z jej narratorką, mają w sobie jednak na tyle charyzmy, by pociągnąć za sobą czytelnika. A jednocześnie większość z nich ma ciekawie poprowadzone wątki drugoplanowe oraz dobrze zarysowane, skomplikowane charaktery, które rozwijają się w trakcie trwania powieści, a sami bohaterowie dojrzewają razem z nią, dzięki czemu ta seria jest po prostu jeszcze lepsza.
  • Po czwarte: za kilka naprawdę dobrych zwrotów akcji. Nie ma co ukrywać, że jeśli czytaliśmy już inną podobną serię, to wielu z nich możemy się spodziewać, ponieważ Buntowniczka z pustyni to mimo wszystko dość przewidywalna seria. A jednak w tę historię zostało wplecionych kilka naprawdę dobrych przewrotów w fabule, dzięki czemu całość wydaje się trochę bardziej nieprzewidywalna. Na szczególną uwagę zasługuje tutaj zakończenie drugiego tomu, które wyrwało mnie z butów!
  • Po piąte: za równowagę. Tak jak została ona zachowana w stylu, tak widać ją również w samej fabule powieści. I tak stosunkowo niewiele jest w tej książce wątków fantastycznych, które ustąpiły rewelacyjnie poprowadzonym przygodom, do których nie potrzeba było nadnaturalnym mocy oraz chwilowym przestojom, gdy odbiorca mógł trochę dłużej pobyć z bohaterami i ich poznać. Bardzo mało jest tu także wątku miłosnego, co nie zdarza się często w tego typu seriach, a dzięki czemu nawet te bardziej patetyczne sceny między dwójką zakochanych wypadły po prostu lepiej, ponieważ mogliśmy nieco zatęsknić za tą dwójką i niezaprzeczalną chemią między nimi. Dobrze wypadły tu również wątki przyjaźni między poszczególnymi postaciami, dzięki czemu utraty poszczególnych jednostek bolały jeszcze mocniej. I mimo tak ogromnej liczby wątków występujących w całej serii, autorka umiejętnie je wszystkie ze sobą przeplotła, dzięki czemu w całości panuje niezachwiana równowaga.

...i za te mniejsze też








  • Po szóste: za niejednoznaczność. Bardzo podobało mi się to, że autorka nie zarysowała nam wątku rebelii jako czegoś odgórnie uznanego za dobre, lecz pokazywała także mroczne strony buntu, zadawała bohaterom dotkliwe straty i pozwalała im pytać o słuszność ich działań. Jednocześnie pokazywała także racje Sułtana, kreując go na przebiegłego, piekielnie inteligentnego władcę, który podejmował trudne decyzje, mające różnego rodzaju konsekwencje, a którego naprawdę trudno jest jednoznacznie ocenić, dzięki czemu cala seria zyskała dodatkową głębię.
  • Po siódme: za pomysłowe rozwiązania. Dużym problemem wielu serii jest to, że jej bohaterowie mają ogromną moc, pozwalającą na rozwiązanie wielu pojawiających się problemów, a jednak nie używają jej, ponieważ to zbyt szybko rozwiązałoby wiele kwestii, co jest kompletnie nielogiczne, jeśli spojrzymy na to z boku, ale często jesteśmy zmuszeni, by przymknąć na ten problem oczy, aby cieszyć się książką. Alwyn Hamilton poradziła sobie zaś z tym problemem w stosunkowo prosty, ale przy tym skuteczny i w pełni logiczny sposób, przez co całość, gdy wiemy, że bohaterka po prostu nie jest w stanie, a nie chce tego zrobić, czyta się po prostu o wiele przyjemniej.
  • Po ósme: za wyjątkowe wstawki w trzecim tomie. W Duchach rebelii pojawiło się kilka rozdziałów, w których nie obserwowaliśmy biegu historii za sprawą pierwszoosobowej narracji Amani, ale właśnie za sprawą krótkich wstawek, w których autorka nie tylko opowiadała nam mające miejsce wydarzenia niczym baśń, ale także niejednokrotnie w dwóch, trzech zdaniach uzupełnia historię poszczególnych postaci oraz oddawała im hołd.
  • Po dziewiąte: za zakończenie. Miałam równie wielkie oczekiwania, jak i obawy wobec zakończenia całej serii, ale na szczęście okazało się, że miało ono w sobie dokładnie to, co lubię najbardziej – gorycz, wymieszaną z radością w idealnie wymierzonej proporcji i zostawiło mnie ogromnie usatysfakcjonowaną.

Słowem podsumowania


Buntowniczka z pustyni to seria, w której autorka wzięła wszystko, co najlepsze w tym gatunku i dodała do tego, pustynny klimat, kilka intrygujących legend z bliskiego wschodu, nieco magii, trochę prochu strzelniczego oraz mnóstwo dobrze napisanej przygody. A to wszystko w połączeniu z umiejętnie rozplanowaną fabułą, dobrze nakreślonymi bohaterami oraz ciekawymi relacjami między nimi, dało nam rewelacyjną serię młodzieżową, której czytanie dało im ogrom przyjemności, a którą z pewnością zapamiętam jeszcze na długi, długi czas. Serdecznie Wam polecam zapoznanie się z tym cyklem Alwyn Hamilton!

A gdybyście pytali czy warto sięgnąć po dodatek do serii czyli Opowieści z piasku i morza, to powiem, że warto jeśli zatęsknicie za tym światem, ale bynajmniej nie jest to pozycja obowiązkowa, ot kilka króciutkich opowiadań.


Ocena całego cyklu:
★★★★★★★★☆☆
(rewelacyjny)

Znacie tę serię? A może macie ochotę się z nią zapoznać? 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz