Ariana | Blogger | X X

10.09.2019

Okrutna zbrodnia popełniona w cieniu Sopockich latarni

Tytuł polski: Czerwień
Seria: Kolory zła (tom #1)
Autor: Małgorzata Oliwia Sobczak 
Wydawnictwo: W.A.B

W latach 90. Sopotem wstrząsa sprawa Moniki, która martwa została odnaleziona w morzu, pozbawiona ust.
Wiele lat później prokurator Leopold Bilski zajmuje się bardzo podobną sprawą...









&&&

Nie zwykłam sięgać po książki polskich autorów z bardzo prostego powodu – żadna z dotychczasowych pozycji naszych rodzimych autorów, którą czytałam z własnej woli, mi się nie podobała, a nawet żadnej z nich nie uznałabym za dobrą. Zdaję sobie jednak sprawę z tego, jak bardzo krzywdzący względem wielu twórców jest to pogląd i już od jakiegoś czasu, pragnę dać szansę nowym dla mnie autorom, trzymając się nadziei, że być może pewnego dnia natrafię na polską książkę, która mnie w sobie rozkocha. Dlatego też, choć normalnie raczej bym się na to nie zdecydowała, rzuciłam się na głęboką wodę i starając się utrzymać optymizm, zgodziłam się na zrecenzowanie Czerwieni, o której już przed jej premierą słyszałam bardzo pozytywne głosy. Czy było warto podjąć to ryzyko?

Bilski patrzył zafascynowany na ten obraz. Było w nim coś prawdziwego, odartego z całego fałszu rzeczywistości, niemal doskonałego. To była najpiękniejsza zbrodnia, jaką widział. Oczywiście nigdy nie ubrałby swojego odczucia w słowa. Mało kto by zrozumiał.
„Jesteś odrażającym typem” – skarcił się w myślach.

Nie byłabym sobą, gdybym nie rozpoczęła tej recenzji od kilku słów o tym, jak ta książka została napisana. A napisana została całkiem zgrabnie, bowiem autorka umiejętnie balansowała na granicy, od której opisy zaczynają nudzić czytelnika, serwując mu dobrze dobraną dawkę opisów bardzo szczegółowych, przeplecionych ze zdecydowanie mniejszą ilością opisów krótkich i zwartych, dzięki czemu powieść zachowała odpowiedni rytm i w żadnym momencie nie zdążyła mnie znużyć. Gdy do tego dodamy solidną dawkę całkiem udanych, momentami zabawnych, momentami bardziej poważnych, dialogów, w których w odpowiednich proporcjach i w odpowiednich momentach wstępują wulgaryzmy, nie gorsząc odbiorcy, a wręcz dodając wykreowanemu światu wiarygodności, otrzymamy naprawdę nieźle napisany debiut kryminalny. Debiut, w którym brakuje tej niezręczności i tych dziwacznych prób odnajdywania synonimów na siłę, do czego zdążyły już mnie przyzwyczaić polskie utwory, jest za to płynność i umiejętnie skonstruowane sceny.

Tym, co w Czerwieni ujęło mnie najbardziej, jest gracją, z jaką Małgorzata Oliwia Sobczak przeplotła ze sobą przeszłość i przyszłość, tworząc jedną zwartą historię, w którym kolejne wątki wynikają z siebie i ładnie się uzupełniają. Bardzo podobało mi się to, że miałam okazję obserwować postaci na dwóch płaszczyznach czasowych i wraz z upływem kolejnych stron, odkrywać ich tajemnice, odpowiadać sobie na ważne dla tej historii pytania, a także widzieć przyczyny przemian, jakie zaszły w bohaterach. Wyraźnie została tu bowiem pokazana prawda, iż to nasza przeszłość nas kształtuje.

Znów wjechał na estakadę Kwiatkowskiego. Rozświetlone dinozaury nadal pracowały. Tu nic nigdy nie stało w miejscu. Leopold Bliski zwolnił i wpatrzył się w światła odpływającego promu. Tym razem nie miał ochoty być na pokładzie. Chciał być tutaj. Czuł się jak tropiciel, który poszukuje grubej zwierzyny. 

Żałuję jednak, że w tym wszystkim zabrakło miejsca na lepsze zarysowanie charakterów postaci, przez co niemożliwym było dla mnie nawiązanie więzi, czy poczucie sympatii, do któregokolwiek z bohaterów, wielu z nich było bowiem dobrymi towarzyszami w tej przygodzie i ciekawymi eksponatami do obserwacji, lecz brakowało im czegoś, co uczyniłoby ich pełnoprawnymi, wielowymiarowymi ludźmi. Całkiem inaczej ma się jednak sprawa, jeśli chodzi o relacje między poszczególnymi postaciami, które było nadzwyczaj interesujące, dzięki temu, jak ładnie zostały zarysowane, rozwijając się na oczach czytelnika oraz dzięki temu, że większość z nich naprawdę trudno jest ocenić pod względem moralnym.

Najważniejszy w całym utworze wątek kryminalny wypadł zaś po prostu nieźle – podobało mi się to, że autorka wykorzystała przestrzeń, w której miała miejsce akcja, a więc polskie Trójmiasto, czyniąc z niego wręcz drugoplanowego bohatera utworu oraz to jak zgrabnie poradziła sobie z jego dwutorowym prowadzeniem, przeplatając ze sobą lata dziewięćdziesiąte z teraźniejszością, a także wątek mafijny z życiem prostych ludzi. Muszę jednak przyznać, że mocno rozczarowało mnie rozwiązanie całej sprawy, które wydawało mi się aż nazbyt oczywiste od jakieś jednej trzeciej powieści oraz to jak szybko i schematycznie napisany zostały finałowe sceny, czerpiąc chyba ze średniej jakości produkcji telewizyjnych. I tak jakkolwiek przez całość utworu była bardzo zainteresowana całą sprawą, i jak bardzo chciałam poznać jej rozwiązanie, będąc przygotowaną na spektakularne, i zaskakujące ostatnie sceny, tak realne zakończenie całości było wręcz jeden do jednego takie, jak to sobie wyobrażałam, odkąd tylko poznałam jednego z bohaterów, co nie będę tego ukrywać, po prostu mnie zawiodło.

Czasami nie mogła uwierzyć, że Monika kiedyś była. Taka realna, ciepła, namacalna. Gdy córka była mała, Helena mogła wsłuchiwać się w bicie jej przyłożyć głowę do jej oddychającej piersi, leżąc obok dziecka, które spało z rączkami wyciągniętymi pleckach, odkrywając brzuszek. Podobno, gdy psy czują się bezpiecznie, kładą się właśnie w takiej pozycji, pozwalając właścicielowi głaskać się po brzuchu. Gdy Helena przyglądała się śpiącej córeczce, często myślała o tym psim zachowaniu, uznając, że małej jest dobrze i błogo. Czy często nasłuchiwała rytmu jej serca? Nie mogła sobie przypomnieć. Zawsze gdzieś się spieszyła, coś trzeba było zrobić, załatwić. Albo była potwornie zmęczona.

Czerwień to udany kryminalny debiut Małgorzata Oliwia Sobczak, zapowiadający kolejną ciekawą serię kryminalną, w którym zabrakło jednak elementu zaskoczenia i lepiej zarysowanych bohaterów, przez co, mimo iż całość czytało mi się naprawdę przyjemnie, tak ta powieść nie zapadnie mi w pamięć, ginąc gdzieś w wysypie schematycznych kryminałów. Jeśli macie jednak ochotę na spędzenie kilku chwil w Sopocie, rozwiązując mroczną sprawę morderstwa razem z prokuratorem Bilskim, a lubicie historię, w których przeszłość łączy się teraźniejszością i nie przeszkadza Wam szczególnie schematyczność lub jeśli zaczynacie dopiero przygodę z kryminałami, to pierwszym tom Kolorów zła powinien się Wam spodobać. Mimo rozczarowującego finału jest to bowiem naprawdę niezła książka, skupiająca się na rozterkach trawiących głównych bohaterów w obliczu tragedii, jakie ich spotkały.

Moja ocena:
★★★★★☆☆☆☆☆
(przeciętna)


Za egzemplarz recenzencki serdecznie dziękuję Grupie Wydawniczej Foksal. ;))



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz