Tytuł polski: Teatr złoczyńców
Autor: Melanie Rio
Tłumaczenie: Katarzyna Malita
Wydawnictwo: Świat książki
Oliver po dziesięciu latach wychodzi z więzienia i tym razem opowie, odchodzącemu na emeryturę detektywowi prawdę.
Dziesięć lat temu siódemkę nastolatków połączyła miłość do aktorstwa i Shakespeare'a przez co znaleźli się w Dellecher Classical Conservatory, gdzie odgrywali takie same role zarówno na scenie, jak i w prawdziwym życiu. Gdy jednak w obsadzie następują rotacje, sprawy zaczynają się niebezpiecznie komplikować...
&&&
Niewiele wiedziałam o tej książce
przed jej lekturą. Widziałam jej skromną, choć przy tym wyrazistą okładkę z
czaszką, ukrytą za czerwoną, teatralną kurtyną. Przeczytałam krótki opis
umieszczony na stronie wydawcy, który wyjaśnił mi symbolikę ukrytą na oprawie
powieści oraz tę ukrytą w samym jej tytule. I przesłuchałam zaledwie jedną
opinię na jej temat, która zasugerowała mi jednak bardzo mocno, że może to być
lektura idealna dla mnie. Wiedziona tym przeczuciem sięgnęłam więc po Teatr
złoczyńców pełna nadziei na rewelacyjną historię i…
Przyszło mi do głowy (chyba pierwszy raz), jak bardzo byliśmy osamotnieni, gdy w Zamku nie odbywała się akurat impreza, kiedy pozostali studenci znajdowali się jakiś kilometr dalej w głównym gmachu Byliśmy tylko my - nasza siódemka, drzewa, niebo, jezioro, księżyc i oczywiście Shakespeare. Mieszkał z nami jak ósmy lokator, starszy, mądrzejszy przyjaciel, niewidzialny, lecz nigdy nie opuszczał naszych myśli, jakby przed chwilą wyszedł z pokoju.
Tym, co w Teatrze złoczyńców
ujęło mnie, chyba najbardziej jest klimat całości. Wydaje się bowiem, że każda
z emocji, jakie obezwładniają głównych bohaterów, (a Ci są aktorami, więc
możecie sobie tylko wyobrazić ten wachlarz przeróżnych odczuć), dotyka także
duszy czytelnika. I tak gdy Oliver, czyli narrator powieści, stresował się
występem, ja stresowałam się razem z nim, gdy odczuwał euforię po udanej
sztuce, odczuwałam ją razem z nim, ale dzieliłam z nim o wiele więcej: nienawiść,
uzależnienie od Shakespeare'a i aktorstwa, okropną zazdrość, a także rodzące
się zauroczenia. Moc, którą Melanie Rio zamknęła w słowach, jest niezwykła,
bowiem choć tak wiele jest tu emocji, tak każda wydaje się namacalna, a choć
mnóstwo jest tu patosu i wyolbrzymienia, tak w jakiś dziwny sposób idealnie
wpasowuje się on w tę historię i w tych bohaterów, nagle wydając się czymś
zupełnie naturalnym tak jak słowa dramatów recytowane przez aktorów na scenie.
Niezwykle ciekawym pomysłem było
także podzielenie tej książki na akty i sceny, które poprzedzał prolog
przenoszący czytelnika do przyszłości, zmuszając go do zastanawiania nad tym,
co się stało, że to właśnie nasz poczciwy Oliver, odgrywający drugoplanowe
role, wylądował w więzieniu. Te krótkie wstawki pomagały budować napięcie i
pobudzały moją ciekawość, jednak to sceny mające miejsce w teatrze interesowały
mnie najbardziej, a wszystko to dzięki dobrej kreacji bohaterów i dobrze
rozplanowanej historii, która kryła w sobie sporo tajemnic i wielokrotnie
bazowała na niedopowiedzeniach.
- Wiesz, że nie byłoby mnie tutaj, gdybyś był kimś innym.
- Co to znaczy?
- To znaczy, że masz lepsze powody od nas, by chować urazę, ale będziesz też pierwszym, który mu wybaczy.
Skoro już wspomniałam o
bohaterach, to przyszła chyba chwilę, by pochylić się i nad nimi. Muszę
przyznać, że byłam nieco zaskoczona, tym jak specyficznymi okazali się oni
towarzyszami – każdy z nich krył w sobie wiele sprzeczności i miał swoje
tajemnice, a skomplikowane relacje między nimi tylko dodawały im głębi. Tak jak
wspomina opis wydawcy mamy tu do czynienia z aktorami, którzy odgrywali swoje
role nie tylko na scenie – bohatera, złoczyńcy, tyrana, kusicielki, pierwszej
naiwnej, statysty – ale później sprawy zaczęły się komplikować, role zarówno w
teatrze, jak i w prawdziwym życiu zaczęły się zmieniać, i tak otrzymaliśmy
postaci, które trudno jest jednoznacznie polubić, ale które fascynują, i są,
tak charyzmatyczne, że mamy ochotę podążyć za nimi prosto do piekła, do którego
zmierzają. Mimo że mogłam nie popierać pewnych decyzji podjętych przez tych
młodych ludzi, nie lubić poszczególnych par, tak obserwowanie ich przeżyć
sprawiało mi dziwnego typu satysfakcję. To bowiem właśnie warstwa obyczajowa
Teatru złoczyńców podobała mi się najbardziej, mimo że była stosunkowo prosta.
Intrygujące było tu także to, jak
wyraźnie widać tu obsesję na punkcie Shakespeare'a, która zawładnęła bohaterami
i objawiała się zarówno w myślach narratora Oliviera, jak i w samych dialogach,
w których bardzo często cytowano Angielskiego dramatopisarza, ale w pewnym
momencie trochę udzieliłam się i mnie, w chwili, gdy dostrzegłam jak wiele scen
z powieści, ma swoje odzwierciedlenie w jego sztukach właśnie. W pewnym
momencie odkryłam także to, że pozornie zwykła artystyczna szkoła, miała w
sobie coś z miejsca kultu, w którym wszyscy są ślepo zaślepieni uwielbieniem do
jednego człowieka.
Chcąc sięgnąć po tę powieść,
musicie być też przygotowani na to, że naprawdę sporo jest tu fragmentów
opisujących próby bądź same przedstawienia wystawiane przez naszych aktorów,
fragmentów składających się z dość szczegółowych opisów scenografii oraz przede
wszystkim z kilku scen z samej sztuki, jeśli nie lubicie więc formy dramatu, to
te sceny mogą Was nudzić, lub wręcz denerwować.
Nie wiem, natomiast co mogłabym
Wam powiedzieć o wątku kryminalnym, którego rozwiązanie, stanowiło punkt
kulminacyjny całej historii. Z jednej strony bowiem samo jego zakończenie nie powinno
być dla nikogo wielkim zaskoczeniem. Z drugiej zaś nie wydaje mi się, żeby
Melanie Rio postawiła sobie za cel właśnie zdumienie czytelnika. I muszę
przyznać, że mi, tak po prostu bez wskazania jednego konkretnego powodu, ten
wątek po prostu bardzo mi się podobał, ponieważ był interesujący i dodawał
czegoś mrocznego, i dobrego całej historii.
Aktorzy z natury są wybuchowi - alchemiczne stworzenia zbudowane z łatwopalnych składników emocji, ego i zazdrości. Wystarczy je podgrzać, zamieszać i czasami otrzymuje się złoto. Czasem katastrofę.
Teatr złoczyńców to książka,
którą bardzo trudno jest zaszufladkować – ani to pełnoprawny kryminał, ani
thriller, ani obyczajówka. I chyba właśnie ta niejednoznaczność uczyniła tę
powieść w moich oczach tak dobrą, że potrafiłam się w niej całkowicie zatracić,
jednocześnie pragnąć, skończyć ją jak najszybciej, by poznać w końcu
rozwiązanie całości, jak i nie kończyć jej nigdy, by nie musieć się rozstawiać
z tymi bohaterami i tą historią. To z pewnością nie jest książka dla
wszystkich, a jedynie dla tych, którzy lubią nieoczywiste historie i którym
przynajmniej nie przeszkadza twórczość Shakespeare'a, którego jest tu naprawdę
sporo, ale moim zdaniem naprawdę warto dać jej szanse. Jedno jest bowiem pewne,
książka Melanie Rio rozkochała mnie w sobie i ma pewne miejsce na mojej liście
najlepszych książek tego roku!
Moja ocena:
★★★★★★★★☆☆
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz