Tytuł oryginału: Felsteg
Cykl: Doggerland (tom #1)
Autor: Maria Adolfsson
Tłumaczenie: Agata Teperek
Wydawnictwo: W.A.B.
Doggerland to fikcyjny archipelag rozciągający się między Wielką Brytanią a Sknadynawią.
Gdzieś w głębi jednej z wysp znaleziona zostaje martwa kobieta. Śledztwo ma poprowadzić komisarz Karen Eiken Hornby. Sytuacja komplikuje się, gdy ofiarą okazuje się była żona aroganckiego szefa wydziału, z którym Karen spędziła ostatnią noc.
(fragmenty opisu wydawcy)
&&&
W swoim życiu przeczytałam
zaledwie trzydzieści kilka kryminałów, a jednak już na tym etapie jestem w
stanie wskazać pewne podgrupy w tym gatunku. Czasem mamy do czynienia z
książkami, których akcji mknie do przodu jak burza, gdzie co krok pojawiają się
nowe, mniej lub ważne poszlaki, które powodują zamęt zarówno w głowie
czytelników, jak i samych śledczych – zwykle te powieści, są stosunkowo
krótkie. Czasem czytamy o śledztwach, które trwają, chociaż na horyzoncie nie
widać żadnych śladów, czujemy wtedy frustracje bohaterów, które narasta i
narasta, aż w końcu dzieje się jedna rzecz i nagle akcja zaczyna nabierać
tempa. Czasem ważne jest jedynie tu i teraz, a czasem, by rozwikłać daną
tajemnicę, musimy sięgnąć w przeszłość. Czasem możemy przeczytać o śledztwie,
które mogłoby wydarzyć się gdziekolwiek, gdzie to nie miejsce, lecz może
bohaterowie, a może sama zbrodnia, gra pierwsze zbrodnie. A czasem, chociaż w
moim odczuciu dość rzadko, mamy okazję sięgnąć po historię, która mogła
wydarzyć się tylko w tym jednym, jedynym miejscu, które autor bądź autorka,
skrupulatnie przy tym opisuje. Opis Podstępu, czyli pierwszej części serii
Doggerland, jasno sugerował, że będzie wpisywać się w dwie z wymienionych
kategorii, które, tak się szczęśliwe złożyło, są moimi ulubionymi w tym
gatunku, wiedziałam więc, że będę chciała sięgnąć po tę książkę i to jak
najszybciej.
Przestało padać. Przez szparę w powłoce chmur wpada do sypialni słabe światło księżyca, a duża lipa przed oknem rzuca cień na ściany.
Karen czuje, że sen wciąż jest daleko.
Podstęp to jeden z tych
kryminałów, gdzie upchane zostało mnóstwo wątków, które wciąż się ze sobą
przeplatają i których wspólnym punktem jest postać komisarz Karen Eiken.
Przeczytamy tu więc poza samą sprawą kryminalną, trochę o przyjaciołach Karen,
trochę o tym, jak jest traktowana jako wykształcona kobieta przez swoich
kolegów z komendy, trochę o jej zazdrości, którą żywi do jednej z koleżanek z
pracy, trochę o jej relacji z pewną nastolatką, trochę o jej przeszłości… I
nagle z tego każdego „trochę” robi się niemal czterysta osiemdziesiąt stron
powieść o głównej bohaterce i jej życiu, które tak się złożyło, sporą częścią
jest akurat to konkretne śledztwo. Każdy z tych wątków z osobna był w mojej
ocenie ciekawy, a jednak przez to, że zostały one ze sobą połączone,
powiedziałabym wręcz że wrzucone do jednej powieści, to nagle robi się z tego
wszystkiego mały bałagan, który niejednokrotnie odrywał autorkę od głównego
wątku, a w którym to każdy wątek otrzymał jedynie skrawek miejsca, przez co nie
mógł odpowiednio wybrzmieć, a szkoda.
I zapewne w tym miejscu, powinnam
zacząć narzekać, na to, jak dużo jest w tej powieści warstwy obyczajowej.
Niemniej nić sympatii, jaką poczułam do Karen, naszej głównej bohaterki,
pięćdziesięcioletniej komisarz po przejściach, sprawiła, że natłok jej życia
osobistego, nie przeszkadzał mi aż tak mocno. Jest bowiem w kreacji jej postaci
coś niewymuszonego, co sprawiło, że czułam, a nie jedynie czytałam, to, że jest
silną postacią, a bardzo to lubię. Bohaterów jest jednak w Postępie na tyle
dużo, że na początku naprawdę trudno jest połapać się w ich imionach, przez co
naprawdę trudno jest wgryźć się w tę historię, ale wraz z jej biegiem, coraz
łatwiej jest rozróżnić poszczególne postaci od siebie, tym bardziej dlatego, że
w przypadku większości z nich, dzięki informacjom przemyconych, zwykle w
zaledwie trzech, czterech zdaniach, wiemy coś więcej.
Sporo miejsca w Podstępie autorka
poświęciła także na opisy miejsca akcji, dzięki czemu fikcyjny archipelag
Doggerland, wydawał mi się całkowicie realnym miejscem, dlatego tym bardziej
żałuję, że nie odegrał on większej roli w całej powieści, nie był kolejnym
bohaterem jak w serii, chociażby Evy Garcí Sáenz de Urturi, lecz zaledwie ciekawym
tłem. Pozostaje mi jedynie mieć nadzieję, że w kolejnych tomach tej serii,
Maria Adolfsson wykorzysta potencjał miejsca, który sama napisała i osadzi
akcję tej powieści w tym miejscu o wiele wyraźniej.
- Nic nie pamiętasz? – nie ustępuje. – Nic a nic? Skup się.
- Chodzi ci o coś więcej niż smród potu i fermentacji alkoholowej? Proszę cię, Karen, naprawdę nie jesteś aż tak ładna, żeby być t a k głupia.
Wątek kryminalny, jak już
wspominałam, trochę znika w natłoku pozostałych wątków, a jednak stanowi trzon
całej tej historii. To nie jednak pozostałe wątki najwięcej obierają całej
sprawie morderstwa Suzanne, a to jak ten wątek wciąż stoi w miejscu, co
sprawia, że w obliczu tego, jak inne rzeczy wciąż mkną do przodu, ten jeden,
wydaje się najważniejszy, trochę przestawał mnie interesować, bo nijak się nie
rozwijał, właściwie aż do dwieście pięćdziesiątej strony, niemal nie było
żadnych tropów, (bo podpowiedzi w postaci fragmentów wyrwanych z przeszłości,
były zbyt oszczędne, by odnaleźć tam jakąś ciekawszą wskazówkę, a przez to
wydawały mi się kompletnie niepotrzebne w tej powieści), przez co trudno mi
było jakkolwiek się zainteresować tym wątkiem. Cała sprawa więc się wlecze i
wlecze, by dopiero w samej końcówce, nabrać nieco tempa i już kilka stron
później, zakończyć tę powieść. Samo rozwiązanie tego wątku było zaś ciekawe,
ale jednak nie mogłam się oprzeć wrażeniu, że zbyt proste, zbyt powtarzalne, że
już tysiąc razy widziałam coś podobnego w innych czy to książkach, czy to
filmach.
Podstęp to z jednej strony bardzo
dobrze napisane opisy miejsca akcji i nieźle, chociaż nieidealnie, napisane
dialogi, a z drugiej stronie dziwnie opisane same wydarzenia, autorka ma bowiem
niezbyt przyjemny w lekturze zwyczaj, zaczyniania danej sceny, urywania jej i
powracania do niej na kolejnej stronie, ale już w głowie bohaterki, która
wspomina ciąg dalszy wcześniejszej sytuacji. I przez ten zabieg momentami tę
książkę czytało mi się nieprzyjemnie, przez to, jak była chaotyczna. Problemem było dla mnie to jak wiele było tu scen, które pojawiły się tu kompletnie bez żadnego powodu, takich jak chociażby opis urodzin Karen, czy opisy tego jak bohaterka prowadzi samochód.
Nie ma żadnych wątpliwości, jesień złapała w żelazny uścisk Wyspy Doggerlandzkie. Pogoda podkręciła śrubę, napięła się i oznajmiła, że niedługo zabawa zacznie się na poważnie. Mżawkę i drobny deszczy zastąpiły silne nawałnice nadciągające z zachodu i ostrzegające, że zimna już tuż-tuż. Meteorologowie również ostrzegali: w ciągu najbliższej doby należy się na wybrzeżu liczyć ze sztormami.
Maria Adolfsson napisała
kryminał, któremu nie można odmówić bycia klimatycznym, a przy tym trudno
znaleźć lepsze słowo, by go opisać niż rozwleczony, i czy uznacie to za wadę,
czy zaletę to już zależy od Was i tego, czego szukacie w książkach. Mnie w
każdym razie Podstęp czytało się z przyjemnością, nawet jeśli bowiem czasami
miałam wrażenie, że niektóre sceny były tu niepotrzebne, a wątek kryminalny
przez większość czasu stał tu w miejscu, tak podobał mi się klimat tej
powieści, a główną bohaterkę polubiłam na tyle, by jej towarzystwo umilało mi
lekturę. Nie jest to może rewelacyjny kryminał, ale z pewnością dobra książka
sama w sobie, dlatego mimo wszystkich jej niedociągnięć serdecznie Wam ją polecam, jeśli lubicie takie długie, wręcz rozwleczone, ale przy tym klimatyczne historie.
Moja ocena:
★★★★★★☆☆☆☆
Za egzemplarz recenzencki serdecznie dziękuję Grupie Wydawniczej Foksal. ;)
A poza tematem książki, chciałabym Wam tylko życzyć dużo zdrówka w tym trudnym dla siebie czasie. Dbajcie o siebie i innych! <3
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz