Ariana | Blogger | X X

30.05.2020

Hokej i miłość receptą Elle Kennedy na dobry romans?


Elle Kennedy to autorka pochodząca z Kanady, która ma na swoim koncie już dwadzieścia książek, napisanych samodzielnie lub w duecie Sariną Bowen, z których to już osiem zostało przetłumaczonych na język polski. Pierwszy raz z twórczością tej autorki spotkałam się w 2016 roku, gdy to w Polsce ukazała się jej chyba najpopularniejsza książka, czyli Układ, który rozpoczął serię Off-Campus. Już po przeczytaniu pierwszej powieści jej autorstwa czułam, że znajdzie się ona na liście moich ulubionych pisarek, ponieważ w historii Hannah i Garreta znalazło się, dokładnie to, czego oczekuje od dobrego romansu – dobrzy bohaterowie, historia miłosna z dobrze napisanym tłem, naturalne dialogi, chemia między postaciami, a sceny erotyczne nie przyprawiały mnie o ból głowy. W tej chwili jestem po lekturze już siedmiu powieści Kennedy (w tym dwóch w języku angielskim) i muszę z radością przyznać, że moje przeczucie mnie zawiodło, bo spod jej pióra wychodzą naprawdę dobre romanse.


Moje ulubione powieści Kennedy




Układ, czyli powieść, od której wszystko się zaczęło, a którą mimo upływu czas, wciąż ciepło wspominam i którą bez wahania poleciłabym osobom lubiącym romanse. Książka ta jest tak dobra przede wszystkim ze względu na swoich bohaterów oraz to jak ogromna chemia jest między Hannah i Garretem – młodą wokalistką i uzdolnionym hokeistom. Mogłabym się przyczepić, niepotrzebnego moim zdaniem zamieszania, które ma miejsce na samym końcu tej historii, ale w obliczu tego, jak szybko i z jaką przyjemnością przyszło mi jej przeczytanie, mogę przymknąć oko na te niedociągnięcia, bo to po prostu bardzo dobra książka, w której znalazło się miejsce na dokładnie to czego oczekuję od dobrego romansu. 



Zostań to książka, która może nie skradła mojego serca na samym jej początku, ale wraz z biegiem stron odkrywałam w niej coraz to lepsze elementy, aż w końcu z czystym sumieniem, mogę powiedzieć, że ta powieść ogromnie mi się podobała. W duecie z Sariną Bowem, Kennedy stworzyła bowiem historię o dwójce dorosłych ludzi po przejściach, którzy w swoim towarzystwie odkrywają, że ich życie wcale nie musi się smutno skończyć, bo trudnych rozstaniach. Bardzo podobało mi się to, że autorki ukazały tutaj także ciemniejsze strony bycia w związku z zawodowym hokeistą, a wątek rodziny został tu wpleciony bardzo natutaralnie.


Him & Us, czyli dwie książki opowiadające historię Jamesa i Wes, dwójki hokeistów, a zarazem przyjaciół z obozu hokejowego, którzy z czasem zakochują się w sobie. Nie będę ukrywać, że to właśnie te powieści z całego dorobku Kennedy wzbudziły we mnie najwięcej pozywanych emocji, ponieważ ta historia ma w sobie dokładnie to, czego szukam w tego typu powieściach, a do tego zaserwowane w idealnych proporcjach. Mamy tu miłość i strach, radość i smutek, a także naprawdę zdrowie przedstawioną historię miłosną dwójki mężczyzn oraz ponownie, naprawdę dobry wątek rodziny, tym razem gdzieś na drugim planie. Uczciwie ostrzegam jednak, że opisy seksu męsko-męskiego są tu dosyć obrazowe, co niektórym może po prostu nie odpowiadać, nawet jeśli mi, nijak nie przeszkadzało.

I ta jedna wpadka…

Wiem, że Kennedy potrafi pisać romanse, wypunktowałam Wam to nawet powyżej, nie rozumiem więc, co takiego stało się w Podboju, który bardzo, ale to bardzo mi się nie podobał. Historia ta nie wywoływała u mnie jakikolwiek pozytywnych emocji, scen erotycznych było za dużo, nie wiedziałam chemii między bohaterami, a na dodatek w pewnym momencie dostajemy w twarz niepotrzebnym i sztucznym dramatem. Nie, nie i jeszcze raz nie z mojej strony dla trzeciego tomu serii Off-Campus.

Za co lubię książki Elle Kennedy?
Za lekkość. Elle Kennedy pisze prosto, ale też z przyjemną lekkością i z wyczuciem, nie serwując tam ogromnej ilości niepotrzebnej opisów, lecz opisując rzeczywistość w taki sposób, by zamknąć ją w kilku słowach, tworząc ją wystarczająco dokładnie, by była jakaś, co w połączeniu z dużą ilością fajnych dialogów, sprawia, że jej książki czyta się naprawdę błyskawiczne, niemal pochłania i odczuwa się przy tym zwykle sporą przyjemność.

Za bohaterów, którzy, chociaż są mniej lub bardziej interesujący, czy schematyczni, tak w zdecydowanej większości mają w sobie to coś, co czyni ich ludźmi, a nie kukiełkami, a jednocześnie mają swoje własne charaktery, których nikt im nie odbierze.

Za romans. Lubić romans co romans, cóż za odkrycie. Niejednokrotnie przekonałam się jednak, że to, że książka jest o historii miłosnej, nie oznacza wcale, że między bohaterami będzie chemia. A w książkach tej autorki czuć tę chemię, czasem mocniej, czasem słabiej, ale ona wciąż tam jest i czyni te powieści po prostu lepszymi w lekturze. Nikt przecież nie lubi, gdy bohaterowie są pchani w swoją stronę „na siłę”, bo tego wymaga autorka, lubimy za, to gdy ich relacja powstaje krok po kroku, rozwija się w swoim własnym tempie.

Za sceny erotyczne, które nie są ani głupie, ani niezręczne. Na tę chwilę jedynie w Dobrym Chłopaku przeczytałam kilka dziwnych określeń, związanych z seksem, ale zrzucam to na to, jaki jest bohater tej powieści. Poza tym Elle Kennedy pisze seksie na luzie, bez większych udziwnień, z wyczuciem, dzięki czemu sceny łóżkowe czyta się tu po prostu dobrze.

Za tło dla historii miłosnych. Nie zrozumcie mnie źle, to wciąż są, nieskomplikowane (i nie oszukujmy się bardzo schematyczne) historie o dwójce ludzi, którzy zaczynają ze sobą sypiać i w końcu się w sobie zakochują. Niemniej w każdej z książek Kennedy, jaką przeczytałam, ta relacja ma jakieś tło – mamy tu mniej lub bardziej skomplikowane relacje rodzinne, postaci współlokatorów, historie związane z przeszłością i/lub z przyszłością bohaterów i sporo hokeja. I nawet jeśli to wszystko zwykle dzieje się gdzieś na drugim planie, to wciąż tu jest, dzięki temu te historie czyta się lepiej i z większym zainteresowaniem, bo wiemy, że to nie jest tylko historia miłosna.

Elementy, które mi szczególnie nie przeszkadzają, ale Wam już mogą…

W chyba każdej powieści Kennedy jest taki moment, gdy bohaterowie nie mają chwilowo większych problemów, więc poświęcają się całkowicie sobie. Wtedy też następuje mały maraton scen łóżkowych, który mi szczególnie nie przeszkadzał, wiem, jednak że niektórym nagromadzenie takich scen może nie odpowiadać.

Te książki są schematyczne i to jest fakt – zawsze mamy dwójkę bohaterów, którzy muszą się w sobie zakochać, i naprawdę nietrudno jest przewidzieć, jak skończy się dana pozycja. Jeśli więc z jakiegoś powodu oczekiwaliście po tych książkach czegoś odkrywczego, to przykro mi, ale tego tu nie znajdziecie.

Autorka czasem lubi przekombinować, szczególnie gdy zbliża się do samego zakończenia i jakby chcąc przedłużyć, powieść o kolejne pięćdziesiąt stron, rzuca swoim bohaterom pod nogi kłodę, której równie dobrze mogłoby tam, moim zdaniem oku po prostu nie być, bo tworzą niepotrzebną dramę.

W kilku słowach

Elle Kennedy ma w swoim dorobku powieści, które lubię bardziej, takie, które przeszły u mnie zupełnie bez echa, jak i niestety takie, które mnie zawiodły. W ogólnym rozrachunku, mogę jednak bez wyrzutów sumienia stwierdzić, że jestem fanką pisanych przez nią historii, ponieważ pozwalają mi się rewelacyjnie odprężyć, a przy tym ich czytanie, tak po prostu, daje mi sporo przyjemność. Z pewnością, autorka nie pisze powieści przełomowych, czy odkrywczych, ale napisanie tak wielu dobrych romansów, także jest moim zdaniem sztuką, dlatego, jeśli lubicie książki o miłości i pożądaniu, ze sportowymi (hokejowymi) wątkami to moim zdaniem powinniście dać szansę twórczości tej kanadyjskiej pisarki. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz