Tytuł polski: I co ona ma zrobić?
Seria: Klub Starych Panien (tom #3)
Autor: Holly Bourne
Tłumaczenie: Ernerst Kacperski
Wydawnictwo: Zielona Sowa
Lottie w drodze do szkoły zostaje otoczona przez dwóch mężczyzn. To wydarzenie mocno na nią wpływa.
Dziewczyna postanawia zorganizować pewien projekt - przez cały miesiąc będzie reagować na każdy, choćby najmniejszy objaw seksizmu.
Okazuje się, że będzie to o wiele bardziej wyczerpujące niż nastolatka mogła się spodziewać, ponieważ na świecie wciąż należy zmienić.
Nie będę ukrywać, że tak naprawę
poprzednie tomy Klubu Starych Panien sięgnęłam tylko dlatego, że bardzo
chciałam przeczytać I co ona ma zrobić?, którego opis nie tyle sprawił, że
chciałam przeczytać tę powieść, o ile sprawił, że wiedziałam, że muszę sięgnąć
po tę książkę jak najszybciej, ponieważ w innym wypadku pożre mnie własna
ciekawość. Zdecydowałam jednak, że chcę poznać cały kontekst tej historii,
dlatego pierw sięgnęłam po poprzednie części tej serii, które jak już wiecie,
rozkochały mnie w sobie, sprawiając jedynie, że moje oczekiwania wywindowały
kolejne piętra wyżej. Jak się okazało, wcale nie za wysoko.
Seria: Klub Starych Panien (tom #3)
Autor: Holly Bourne
Tłumaczenie: Ernerst Kacperski
Wydawnictwo: Zielona Sowa
Lottie w drodze do szkoły zostaje otoczona przez dwóch mężczyzn. To wydarzenie mocno na nią wpływa.
Dziewczyna postanawia zorganizować pewien projekt - przez cały miesiąc będzie reagować na każdy, choćby najmniejszy objaw seksizmu.
Okazuje się, że będzie to o wiele bardziej wyczerpujące niż nastolatka mogła się spodziewać, ponieważ na świecie wciąż należy zmienić.
&&&
Być może jedynym, czego człowiek potrzebuje, to wiara w to, że jest w stanie zmienić świat. Na swój sposób. Jakkolwiek.
I co ona ma zrobić? Zaczyna się
od okropnej sytuacji, w której na pozór nie stało się nic wielkiego, chociaż
tak naprawdę stało się wiele złego. To wydarzenie daje Lottie, naszej głównej
bohaterce, przysłowiowego wiatru w żagle, sprawiając, że dziewczyna postanawia
spróbować zmienić świat. Tak zaczyna się mała feministyczna rewolucja, która
stanowi główny wątek całej powieści i która tak się składa, stanowi mój
absolutnie ulubiony element całości. Bo wiecie, przeczytałam już całe mnóstwo
książek młodzieżowych, ale w żadnej z nich, nie odnalazłam takiej siły i
determinacji, jak w tej powieści Holly Bourne, żadna książka, którą znam tak
głośno nie mówiła o feminizmie, o jego założeniach i o tym, dlaczego jest tak
potrzebny. I ta powieść to pokazuje, wskazując jednocześnie, że każda zmiana
zaczyna się od małych rzeczy. Lottie i jej drużyna protestują bowiem z ogromnym
zaangażowaniem, ale robią tak naprawdę niewielkie, może nawet według niektórych
głupie rzeczy – a to pokreślą przystanek autobusowy z seksistowskim plakatem, a
to oburzą się na to, że na zajęciach z literatury omawia się niemal same dzieła
mężczyzn, a to schowają krem na celulit. I te drobne gesty sprzeciwu, pozornie
nic nie znaczą, jeśli jednak do buntu przyłączy się więcej osób, może któregoś
dnia, także i nam uda się zmienić sposób myślenia różnych ludzi. Tym, co ujęło
mnie w wątku walki o równość, jest jednak chyba to, że Holly Bourne wcale nie
pokazuje, że walka jest łatwa, że czasami możemy poczuć się głupio, możemy mieć
wątpliwości, możemy mieć momenty zwątpienia, możemy nawet zgubić się gdzieś po
drodze, a jednak zdecydowanie warto próbować. O feminizmie w przystępnej i
bardzo dobrej formie.
Dotarło do mnie, że walka o siebie wymaga dużo więcej odwago niż stawanie w obronie innych.
Lottie, główna bohaterka tej
powieści zdecydowanie nie cierpi na brak pewności siebie, a wręcz przeciwnie,
wie, na co ją stać, wie, jak wygląda i wie, że to w co wierzy, jest słuszne. I
może powinnam ją za to wszystko znielubić. Tymczasem totalnie zakochałam się w
jej kreacji, w której tak wiele wskazuje na to, że jest idealna, tymczasem
okazuje się, że na tym marmurowym pomniku kryje się kilka rys. Paskudnie wręcz
postać, która gubi się raz za razem, a jednak walczy o to, by podążać właściwą
ścieżką, i za to, za jej determinacje, absolutnie ją uwielbiam.
Nie będzie dla nikogo chyba
zdziwieniem, jeśli powiem, że pozostali bohaterowie wypadli naprawdę dobrze.
W książce nie zabrakło także
miejsca na kilka pobocznych wątków, które niewątpliwie urozmaicały główną
historię. I tak nie zabraknie tutaj wątku romantycznego, który dotyczy Lottie i
pewnego chłopaka, a który jest oczywisty od samego początku, ale jest przy tym
tak uroczy, że aż nie mogę się go czepiać oraz wątku choroby Eve i jej
miłosnych zawirowań, wątku Amber i Kyla, i w końcu wciąż cudownego wątku
przyjaźni między dziewczynami. Nie zabrakło tu też miejsca na nową postać
żeńską, która otrzymała własny, dość ważny wątek.
Dzielono problemy na segmenty, powodując kłótnie o to, który z nich jest najważniejszy. Tymczasem każda krzywda jest warta podjęcia walki.
Dwa poprzednie tomy Klubu Starych
Panien ogromnie mi się podobały, a jednak jedynie w przypadku I co ona ma
zrobić? poczułam, że jest to powieść tak bardzo moja. To właśnie ona wywołała
we mnie tak ogromną lawinę emocji. To właśnie ona najmocniej do mnie
przemówiła. I to właśnie ona pozostanie we mnie na dłużej. Holly Bourne
stworzyła książkę dla młodzieży, która pokazuje nie tylko, dlaczego powinniśmy
walczyć o równość, ale także jasno wskazuje, że każdy głos się liczy, a czasami
nawet jedno niewielkie działanie, może wiele zmienić, wszystko zaczyna się
bowiem od tego pierwszego kroku. I za to wszystko jestem jej ogromnie
wdzięczna.
Moja ocena:
★★★★★★★★☆☆
(rewelacyjna)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz