Autor: Ewa Przydryga
Wydawnictwo: Muza
Nika Wermer właścicielka
pensjonatu w Gdyni i kobieta z trudną przeszłością wierzy, że była świadkiem
morderstwa.
Czy jednak na pewno? A może
to po prostu wymysł jej wyobraźni?
(premiera książki już 20 maja)
&&&
Nie przemawiają do mnie zwykle
głośne slogany reklamowe, które o każdej książce mówią, jakby była najlepszym
dziełem epoki. Przemawiają za to do mnie ciekawe opisy historii, w których
zawarte są elementy, które lubą w thrillerach: pensjonat, hipotetyczna sprawa
kryminalna i przeszłość niedająca o sobie zapomnieć. Dlatego też, gdy dostałam
propozycję zrecenzowania Bliżej niż myślisz Ewy Przydrygi – powieści, o której
słyszałam już wcześniej i to w ciepłych słowach, nie wahałam się.
Podobne bitwy toczyłam już niejeden raz. Flashbacki – tak nazwała je moja terapeutka. Ten suchy, medyczny termin przewija się przez publikacje, które czytam, żeby lepiej oswoić się z nimi, kiedy znowu nadejdą. Wiem czym są i co ze mną robią. Wiem, że muszę je przeczekać, choć świadomość kolejnego starcia przyprawia mnie o dreszcze.
Książka rozpoczyna się w chwili,
gdy jej główna bohaterka, Nika, właścicielka pensjonatu w Gdyni, stojąc w
łazience za sprawą pewnego zapachu, przenosi się w swojej głowie do własnej
przeszłości. I wydaje mi się, że ta pierwsza scena stanowi rewelacyjną
zapowiedź tego, co czeka nas w dalszej części powieści. W Bliżej niż myślisz,
teraźniejsze wydarzenia wciąć mkną do przodu, kawałeczek po kawałeczku posuwamy
się do przodu, ale czasem, by zrozumieć postępowanie bohaterki, konieczne jest
zrobienie kroku w tył i poznanie skrawka jej przeszłości, która pozwoli nam na
lepsze zrozumienie Niki, jej motywacji oraz jej historii. Ewa Przydryga w
swoim debiucie z niezwykłym wyczuciem dawkowała czytelnikowi informację, co
krok pobudzając jego ciekawość i nie raz zaskakując zupełnie nowym wątków. A
wątków w tej powieści jest naprawdę sporo i nie ukrywam, że początkowo czułam
się zagubiona, czytając ją – w mojej głowie było zbyt dużo myśli i wątpliwości,
na których rozwianie musiałam cierpliwe czekać, supeł wątpliwości co krok,
zamiast się rozplątywać, wciąż tylko się zacieśniał. Dlatego też w trakcie
lektury buzowały we mnie naprawę różne emocje, od ciekawości, przez zagubienie,
aż po irytację, gdy okazywało się, że moje przypuszczenia się nie sprawdzały.
Tym bardziej że autorka z rozmysłem uczyniła tę historię małym chaosem, w
którym prawda płynnie przenikała się z wyobrażeniami bohaterki, a wiele tropów
okazywało się po prostu fałszywych, co sprawiało, że ze sporym zaangażowaniem
czytałam tę powieść i momentami wręcz nie mogłam się od niej oderwać.
Kolejnym mocnym punktem tej
powieści jest styl Ewy Przydrygi, która potrafi pisać tak, że nie nudzą,
dzięki temu, że zachowana tu została granica między nudną ekspozycją a historią
znajdującą się w głowie bohaterki. Mogłabym się jedynie przyczepić tego, że w
samej końcówce zabrakło mi nieco dynamizm, przez co ostatnie sceny nie wypadły
aż tak interesująco, jak mogły, a język, jakim posługiwała się przyjaciółka
Niki, wydawał mi się nieco nienaturalny.
Obserwowanie willi w tej pozycji pogrążonej w ciemności oranżerii przypomina zabawę w chowanego. Tylko, że gra w pojedynkę wcale nie jest zabawna – mnie nikt nie szuka.
Jeśli zaś mowa o bohaterach tej
książki, to chociaż jest ich tutaj naprawdę sporo, tak mamy okazję poznać
jedynie jej narratorkę, ponieważ pozostałe postaci gdzieś przemykają w tle,
tworząc co prawda ciekawe tło, ale nie mając w sobie nic szczególnie ciekawego.
Na szczęście interesującą postacią była za to Nika, z której to perspektywy
poznajemy tę historię. Czy momentami miałam ochotę puknąć się w głowie, na
widok tego, co wyprawiała? Tak. Czy chciałam chwilami krzyknąć na nią niczym na
bohaterkę słabego horroru, że sama prosi się o kłopoty? Tak. Czy przeszkadzało
mi to w lekturze? Nieszczególnie. Wydaje mi się, bowiem, że ta powieść
potrzebowała po prostu wciąż podążać do przodu, a nie mogłoby to mieć miejsca,
gdyby nie bohaterki. Poza tym muszę przyznać, że jej kreacja była po prostu
intrygująca, nawet jeśli w pewnej chwili stwierdziłam, że to trochę za dużo
dramaturgii na jedną osobę, to, hej, niestety takie rzeczy zdarzają się także w
prawdziwym życiu.
Sam wątek domniemanego morderstwa
był moim zdaniem napisany dobrze, było tu sporo tropów, miejsce dla czytelnika
na domysły, ale mam też do niego kilka uwag. Po pierwsze nie do końca odpowiada
mi tu, że mamy tu zarysowaną postać świetnego śledczego, który jednak do
rozwiązania całej sprawy doszedł w tym samym momencie, co nasza główna bohaterka.
Po drugie wątek z początku powieści związany z internetem wydawał mi się nieco
zbyt mocno oderwany od rzeczywistości, podobnie jak scena z więzienia, czy
fakt, że kilkoro bohaterów ot, tak odpowiadało na pytania nieznanej sobie
kobiety, ot, tak, bez żadnej większej refleksji, (na zasadzie przyszła do mnie
powiedziała, że jest czyjąś znajomą, a to jej odpowiem na wszystko, czemu nie).
I po trzecie zakończenie całego wątku mnie rozczarowało – nie dość, że ostatnia
scena rozegrała się w moich oczach mocno po prostu schematycznie, to w dodatku
jakby nieco za szybko, przez co nie dowiadujemy się tak naprawdę wiele, a w
samym epilogu raczej piętrzą się znaki zapytania niż odpowiedzi. No i co by nie
mówić autorce nie udało się mnie zaskoczyć, na co liczyłam do samego końca.
Pewne rzeczy w życiu ciągle się zmieniają, biegną swoim naturalnym torem, mają swój własny rytm. Ludzie też. Ale ich potrzeby, te największe i najbardziej podstawowe, są te same. Mimo to nie zawszą chcą się do tego przyznać.
Bliżej niż myślisz to thriller, w
którym przeszłość przeplata się z teraźniejszością, a prawda z wymysłami
wyobraźni. Ewa Przydryga stworzyła historię naprawdę
interesującą, w której mnóstwo jest przeróżnych wątków, z czego co kolejny to
ciekawszy od poprzedniego. I jeśli miałabym oceniać tę historię jako thriller
psychologiczny, to poradziłabym, byście rzucili wszystko, i zaczęli czytać tę
powieść. Niemniej wątek kryminalny zepsuł mi nieco obraz całości, dlatego
powiem po prostu: sięgnijcie, jeśli szukacie czegoś, od czego trudno się
oderwać, ale tylko jeśli potraficie przymknąć oko na pewne mankamenty.
Moja ocena:
★★★★★★☆☆☆☆
(dobra)
Ze możliwość przedpremierowej lektury serdecznie dziękuję Wydawnictwu Muza. ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz