Tytuł oryginału: Red, White & Royal Blue
Tytuł polski: Red, White & Royal Blue
Autor: Casey Mcquiston
Tłumaczenie: Emilia Skowrońsa
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Na weselu Brytyjskiej Rodziny Królewskiej dochodzi do katastrofy w wyniku, której Alex, syn prezydentki Stanów Zjednoczonych wraz z księciem Wali lądują w torcie.
By zażegnać kryzys dyplomatyczny między państwami, mężczyźni, którzy do tej pory nie darzyli się sympatią będą musieli udawać najlepszych przyjaciół.
Nikt nie spodziewał się, że ta fikcyjna przyjaźń może rozwinąć się w taki sposób.
&&&
Najgorsze co może się przydarzyć
książce to założenie, że będzie ona czymś zupełnie innym niż w rzeczywistości,
przez co może ona zostać niesprawiedliwie oceniona. Dlatego, teraz gdy trwa
ogromne zamieszanie wokół Red, White & Royal Blue, a jednocześnie tak wielu
ludzi zachwyca się tą powieścią, chciałabym już na wstępie powiedzieć Wam, czym
według mnie ona nie jest, a czym jest. Ta historia ma niewielkie szanse na
wywrócenie Waszego życia, po jej zakończeniu, nie stwierdzicie najpewniej, że
przeczytaliście książkę przełomową, taką, która zmusi Was do głębokiej
refleksji, czy do wylania nad nią morza łez. Czym więc jest? Jest bardzo, ale
to bardzo dobrą historią, która pozwala zapomnieć o całym świecie, która
wciąga, bawi i rozczula. Jest romansem ze sporą ilością scen erotycznych, który
czyta się absolutnie rewelacyjnie i który ma szanse tylko, albo aż, uczynić
Wasze życie, chociaż na chwilę trochę przyjemniejszym. I tak, wykorzystuje przy tym schematy, które już znacie z innych powieści, ale czy to coś złego? Moim zadaniem absolutnie nie.
Gdy myślę o historii, zastanawiam się, w jaki sposób się w nią wpasuję. I ty też. Chciałbym, żeby ludzie nadal tak pisali.
Historia, co? Ale moglibyśmy stworzyć własną.
Red, White & Royal Blue to
romans, w którym mnóstwo jest jednak innych ciekawych wątków, które ubogacają
lekturę i sprawiają, że książkę czyta się naprawdę rewelacyjnie.
I tak oczywiście znajdziemy tutaj
wątek polityczny, i choć nigdy nie interesowałam się polityką, tak w tej historii
bardzo mi on odpowiadał. Z jednej strony pokazywał bowiem to, co znamy z
telewizji – fragmenty przemówień, inne elementy związane z prowadzeniem
kampanii, pewne afery, nieczyste zagrania i w końcu sondaże, które w naprawdę
dobry sposób budowały napięcie, szczególnie w samym zakończeniu. To, co jednak
podobało mi się najbardziej, to to, że mogłam przeczytać trochę o tej ludzkiej
stronie polityki, o ludziach i ich motywacjach, o tym, z jakimi konsekwencjami
dla ich życia wiążą się pewne decyzje i stanowiska oraz o tym, jakie daje im to
korzyści.
Znajdziemy tu także wątek
rodzinny, a właściwie powinnam powiedzieć, dowiemy się trochę o dwóch bardzo
odmiennych na pierwszy rzut oka, choć w rzeczywistości nie aż tak różnych
rodzinach u władzy. Szczególnie podobała mi się tutaj relacja Alexa z June, w
której przypadku wyczuwałam naprawdę wyjątkową więź ich łączącą, pełną
przekomarzania, a jednocześnie wsparcia i prób zrozumienia. Naprawdę dobrze
wypadło też moim zdaniem ukazana gdzieś na dalszym planie relacja Pierwszego
Syna Ameryki z jego matką, która okazała się naprawdę sympatyczną postacią,
choć początkowo miałam, co do tego pewne wątpliwości. Z drugiej zaś strony
możemy tu także zajrzeć na chwilkę do rodziny królewskiej, w której relacje
rodzinne są, jak się wydaje, o wiele trudniejsze, w której to mnóstwo czasu
poświęca się tradycji i utrzymaniu pozorów, a naprawdę niewiele naprawdę i
uczucia. Chwilami wręcz mimo wszystko żałowałam, że nie Casej McQuinston nie
zdecydowała się na rozwinąć tego wątku bardziej, ponieważ tutaj raczej go
zasygnalizowała, niż naprawdę przedstawiła.
Czasami po prostu skaczesz i masz nadzieję, że wylądujesz bezpiecznie
Cudowne odnajdziemy tu także
wątki przyjaźni, opartej na mnóstwie docinek, wzajemnym pstrykania się po nosi,
a jednocześnie pełnej wsparcia, nawet w sytuacji, gdy jedno nie do końca
rozumie drugiego. Z pozoru nic niezwykłego, ale czytanie o relacji Alexa, June
i Nory sprawiało mi naprawdę sporo przyjemności.
I w końcu pojawiły się tu także
oczywiście wątki miłosne, jednak by nie zdradzić zbyt wiele, skupię, się na tym
głównym. Relacja Alexa i Henry’ego rozwinęła się tu nieco szybciej, niż się
spodziewałam, jednak nie mogę powiedzieć, by jakkolwiek mi to przeszkadzało,
ponieważ zestawienie ze sobą tak dwóch odmiennych bohaterów, tego narwanego i
tego wycofanego, skrytego romantyka, zamkniętego w złotej klatce, przyniosło
tutaj naprawdę wiele dobrego. Dynamika tej dwójki była bowiem naprawdę cudowna,
czułam ich emocje, czułam przyciąganie między nimi, wyczuwałam wzajemnego
zauroczenie i pożądanie. Śmiało mogę powiedzieć, że Red, White & Royal Blue
ma w sobie dokładnie to, czego oczekuje od dobrego romansu.
Ostrzegam jednak, by nie zwiodła
Was urocza różowa okładka – ta książka to nie słodkie Young Adult, pełne
trzymania za rączki, ale zdecydowanie New Adult, w którym sporo jest scen
erotycznych (napisanych naprawdę dobrze swoją drogą) i aluzji
seksualnych.
Casey McQuiston udało się także
wykreować naprawdę ciekawych i różnorodnych bohaterów, których udało mi się
polubić i im kibicować, i to zarówno gdy mówimy o bohaterach pierwszoplanowych,
jak i tych z drugiego, bądź trzeciego planu. Udało jej się także mnie rozczulić
oraz rozbawić, co wbrew pozorom nie zdarza się zbyt często. Niewielu książkom
udaje się bowiem mnie naprawdę rozbawić, tymczasem tutaj w trakcie czytania
uśmiechałam się niemal bezustannie – do wydarzeń, o których czytałam (a które
bywały cudownie absurdalne, biorąc pod uwagę, kim są ich bohaterowie) oraz
przede wszystkim do naprawdę rewelacyjnych dialogów, opartych na nieustannych
małych złośliwościach. Totalnie moje poczuciu humoru. Nie mogę też nie
wspomnieć o mailach, które możemy przeczytać w tej książce, a które zostały
skonstruowane w tak rewelacyjny sposób, że bywały głupkowate, bywały
rozczulające, bywały zabawne i bywały po prostu piękne.
Czułam też, w trakcie czytania, że jest to książka skierowana na amerykański rynek,
ponieważ ilość nawiązań do tamtejszej kultury jest naprawdę, naprawdę spora i
mogę powiedzieć, że w pewien sposób dodawało to tej historii pewnego smaczku.
- Ej - mówi. - Nie pozwolę na to. Posłuchaj, obiecuję ci, że jeśli będę musiał, stoczę walkę z twoją babką, rozumiesz? Jest stara. Dam radę ją pokonać.
- Nie byłbym tego taki pewien. - Henry delikatnie się uśmiecha. - Kryje w sobie wiele mrocznych niespodzianek.
Nie będę ukrywać, że bardzo
wyczekiwałam na premierę Red, White & Royal Blue i mówię to z ogromną ulgą
i radością: nie zawiodłam się, choć nie ukrywam, myślałam, że ta książka będzie
nieco inna. Spodziewałam się po niej bowiem nieco bardziej uroczej niż gorącej
historii. Okazało się jednak, że nawet w tym wydaniu udało się tej powieści
totalnie mnie kupić, co więcej mogę śmiało powiedzieć, że ta książka jest
dokładnie tym, czego oczekuje od dobrego romansu. Wielowątkowa, ciekawa,
urocza, zabawna, gorąca, romantyczna – po prostu cudowna. Nic tylko czytać!
(wybitna)
Nawet nie wiecie jak, długo biłam się z myślami jaką wystawić tej książce ocenę, bo z jednej strony powinnam jej wystawić jej osiem gwiazdek na tle ogólnie innych powieści, ale z drugiej, kurczę myślę sobie, że to naprawdę wybitna historia w swoim gatunku, więc dlaczego nie dać jej dziewięciu? Ostatecznie daje wybitny, bo w sumie dlaczego nie? Problemy pierwszego świata, wiem.
Poza tym w mojej opinii całkiem świadomie pominęłam kwestie tłumaczenia, ponieważ:
a) nie znam oryginału, więc nie mam czego porównywać
b) widzę, że książka ma pewne błędy, ale nie przeszkadzało mi to w lekturze
c) nie widzę sensu, w tym żebym miała sobie psuć wrażenia z lektury doszukując się tego, co mogło być lepiej zrobione. Liczę po prostu na to, że poprawiona wersja faktycznie będzie lepiej wydana i tyle.
Poza tym w mojej opinii całkiem świadomie pominęłam kwestie tłumaczenia, ponieważ:
a) nie znam oryginału, więc nie mam czego porównywać
b) widzę, że książka ma pewne błędy, ale nie przeszkadzało mi to w lekturze
c) nie widzę sensu, w tym żebym miała sobie psuć wrażenia z lektury doszukując się tego, co mogło być lepiej zrobione. Liczę po prostu na to, że poprawiona wersja faktycznie będzie lepiej wydana i tyle.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz