Ariana | Blogger | X X

26.06.2020

Historia, co? Czyli gdy pierwszy Syn Ameryki zakochuje się w księciu…

Tytuł oryginału: Red, White & Royal Blue
Tytuł polski: Red, White & Royal Blue
Autor: Casey Mcquiston
Tłumaczenie: Emilia Skowrońsa
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka

Na weselu Brytyjskiej Rodziny Królewskiej dochodzi do katastrofy w wyniku, której Alex, syn prezydentki Stanów Zjednoczonych wraz z księciem Wali lądują w torcie.
By zażegnać kryzys dyplomatyczny między państwami, mężczyźni, którzy do tej pory nie darzyli się sympatią będą musieli udawać najlepszych przyjaciół. 

Nikt nie spodziewał się, że ta fikcyjna przyjaźń może rozwinąć się w taki sposób.

&&&


Najgorsze co może się przydarzyć książce to założenie, że będzie ona czymś zupełnie innym niż w rzeczywistości, przez co może ona zostać niesprawiedliwie oceniona. Dlatego, teraz gdy trwa ogromne zamieszanie wokół Red, White & Royal Blue, a jednocześnie tak wielu ludzi zachwyca się tą powieścią, chciałabym już na wstępie powiedzieć Wam, czym według mnie ona nie jest, a czym jest. Ta historia ma niewielkie szanse na wywrócenie Waszego życia, po jej zakończeniu, nie stwierdzicie najpewniej, że przeczytaliście książkę przełomową, taką, która zmusi Was do głębokiej refleksji, czy do wylania nad nią morza łez. Czym więc jest? Jest bardzo, ale to bardzo dobrą historią, która pozwala zapomnieć o całym świecie, która wciąga, bawi i rozczula. Jest romansem ze sporą ilością scen erotycznych, który czyta się absolutnie rewelacyjnie i który ma szanse tylko, albo aż, uczynić Wasze życie, chociaż na chwilę trochę przyjemniejszym. I tak, wykorzystuje przy tym schematy, które już znacie z innych powieści, ale czy to coś złego? Moim zadaniem absolutnie nie.

Gdy myślę o historii, zastanawiam się, w jaki sposób się w nią wpasuję. I ty też. Chciałbym, żeby ludzie nadal tak pisali.
Historia, co? Ale moglibyśmy stworzyć własną.

Red, White & Royal Blue to romans, w którym mnóstwo jest jednak innych ciekawych wątków, które ubogacają lekturę i sprawiają, że książkę czyta się naprawdę rewelacyjnie.

I tak oczywiście znajdziemy tutaj wątek polityczny, i choć nigdy nie interesowałam się polityką, tak w tej historii bardzo mi on odpowiadał. Z jednej strony pokazywał bowiem to, co znamy z telewizji – fragmenty przemówień, inne elementy związane z prowadzeniem kampanii, pewne afery, nieczyste zagrania i w końcu sondaże, które w naprawdę dobry sposób budowały napięcie, szczególnie w samym zakończeniu. To, co jednak podobało mi się najbardziej, to to, że mogłam przeczytać trochę o tej ludzkiej stronie polityki, o ludziach i ich motywacjach, o tym, z jakimi konsekwencjami dla ich życia wiążą się pewne decyzje i stanowiska oraz o tym, jakie daje im to korzyści.

Znajdziemy tu także wątek rodzinny, a właściwie powinnam powiedzieć, dowiemy się trochę o dwóch bardzo odmiennych na pierwszy rzut oka, choć w rzeczywistości nie aż tak różnych rodzinach u władzy. Szczególnie podobała mi się tutaj relacja Alexa z June, w której przypadku wyczuwałam naprawdę wyjątkową więź ich łączącą, pełną przekomarzania, a jednocześnie wsparcia i prób zrozumienia. Naprawdę dobrze wypadło też moim zdaniem ukazana gdzieś na dalszym planie relacja Pierwszego Syna Ameryki z jego matką, która okazała się naprawdę sympatyczną postacią, choć początkowo miałam, co do tego pewne wątpliwości. Z drugiej zaś strony możemy tu także zajrzeć na chwilkę do rodziny królewskiej, w której relacje rodzinne są, jak się wydaje, o wiele trudniejsze, w której to mnóstwo czasu poświęca się tradycji i utrzymaniu pozorów, a naprawdę niewiele naprawdę i uczucia. Chwilami wręcz mimo wszystko żałowałam, że nie Casej McQuinston nie zdecydowała się na rozwinąć tego wątku bardziej, ponieważ tutaj raczej go zasygnalizowała, niż naprawdę przedstawiła.

Czasami po prostu skaczesz i masz nadzieję, że wylądujesz bezpiecznie

Cudowne odnajdziemy tu także wątki przyjaźni, opartej na mnóstwie docinek, wzajemnym pstrykania się po nosi, a jednocześnie pełnej wsparcia, nawet w sytuacji, gdy jedno nie do końca rozumie drugiego. Z pozoru nic niezwykłego, ale czytanie o relacji Alexa, June i Nory sprawiało mi naprawdę sporo przyjemności.
I w końcu pojawiły się tu także oczywiście wątki miłosne, jednak by nie zdradzić zbyt wiele, skupię, się na tym głównym. Relacja Alexa i Henry’ego rozwinęła się tu nieco szybciej, niż się spodziewałam, jednak nie mogę powiedzieć, by jakkolwiek mi to przeszkadzało, ponieważ zestawienie ze sobą tak dwóch odmiennych bohaterów, tego narwanego i tego wycofanego, skrytego romantyka, zamkniętego w złotej klatce, przyniosło tutaj naprawdę wiele dobrego. Dynamika tej dwójki była bowiem naprawdę cudowna, czułam ich emocje, czułam przyciąganie między nimi, wyczuwałam wzajemnego zauroczenie i pożądanie. Śmiało mogę powiedzieć, że Red, White & Royal Blue ma w sobie dokładnie to, czego oczekuje od dobrego romansu.

Ostrzegam jednak, by nie zwiodła Was urocza różowa okładka – ta książka to nie słodkie Young Adult, pełne trzymania za rączki, ale zdecydowanie New Adult, w którym sporo jest scen erotycznych (napisanych naprawdę dobrze swoją drogą) i aluzji seksualnych.

Casey McQuiston udało się także wykreować naprawdę ciekawych i różnorodnych bohaterów, których udało mi się polubić i im kibicować, i to zarówno gdy mówimy o bohaterach pierwszoplanowych, jak i tych z drugiego, bądź trzeciego planu. Udało jej się także mnie rozczulić oraz rozbawić, co wbrew pozorom nie zdarza się zbyt często. Niewielu książkom udaje się bowiem mnie naprawdę rozbawić, tymczasem tutaj w trakcie czytania uśmiechałam się niemal bezustannie – do wydarzeń, o których czytałam (a które bywały cudownie absurdalne, biorąc pod uwagę, kim są ich bohaterowie) oraz przede wszystkim do naprawdę rewelacyjnych dialogów, opartych na nieustannych małych złośliwościach. Totalnie moje poczuciu humoru. Nie mogę też nie wspomnieć o mailach, które możemy przeczytać w tej książce, a które zostały skonstruowane w tak rewelacyjny sposób, że bywały głupkowate, bywały rozczulające, bywały zabawne i bywały po prostu piękne.

Czułam też, w trakcie czytania, że jest to książka skierowana na amerykański rynek, ponieważ ilość nawiązań do tamtejszej kultury jest naprawdę, naprawdę spora i mogę powiedzieć, że w pewien sposób dodawało to tej historii pewnego smaczku.

- Ej - mówi. - Nie pozwolę na to. Posłuchaj, obiecuję ci, że jeśli będę musiał, stoczę walkę z twoją babką, rozumiesz? Jest stara. Dam radę ją pokonać.
- Nie byłbym tego taki pewien. - Henry delikatnie się uśmiecha. - Kryje w sobie wiele mrocznych niespodzianek.

Nie będę ukrywać, że bardzo wyczekiwałam na premierę Red, White & Royal Blue i mówię to z ogromną ulgą i radością: nie zawiodłam się, choć nie ukrywam, myślałam, że ta książka będzie nieco inna. Spodziewałam się po niej bowiem nieco bardziej uroczej niż gorącej historii. Okazało się jednak, że nawet w tym wydaniu udało się tej powieści totalnie mnie kupić, co więcej mogę śmiało powiedzieć, że ta książka jest dokładnie tym, czego oczekuje od dobrego romansu. Wielowątkowa, ciekawa, urocza, zabawna, gorąca, romantyczna – po prostu cudowna. Nic tylko czytać!


 Moja ocena: 
★★★★★★★★★☆
(wybitna)


Nawet nie wiecie jak, długo biłam się z myślami jaką wystawić tej książce ocenę, bo z jednej strony powinnam jej wystawić jej osiem gwiazdek na tle ogólnie innych powieści, ale z drugiej, kurczę myślę sobie, że to naprawdę wybitna historia w swoim gatunku, więc dlaczego nie dać jej dziewięciu? Ostatecznie daje wybitny, bo w sumie dlaczego nie? Problemy pierwszego świata, wiem.

Poza tym w mojej opinii całkiem świadomie pominęłam kwestie tłumaczenia, ponieważ:
a) nie znam oryginału, więc nie mam czego porównywać
b) widzę, że książka ma pewne błędy, ale nie przeszkadzało mi to w lekturze
c) nie widzę sensu, w tym żebym miała sobie psuć wrażenia z lektury doszukując się tego, co mogło być lepiej zrobione. Liczę po prostu na to, że poprawiona wersja faktycznie będzie lepiej wydana i tyle.













Brak komentarzy:

Prześlij komentarz