Najpewniej tego
nie pamiętacie, ale jakiś czas temu pisałam tutaj o moich bardzo mieszanych
uczuciach względem serii Świat Verity
od V.E Schwab. I najlepszym podsumowaniem tamtego wpisu powinno być chyba
zdanie: zakochałam się w pomyśle, ale jego wykorzystanie podobało mi się mocno
średnio, choć potrafię docenić jego kilka mocniejszych elementów. Tamto
spotkanie z twórczością autorki nie zniechęciło mnie jednak całkiem do poznania
innych jej książek, dlatego też sięgnęłam po cykl Złoczyńcy. Negatywni bohaterowie posiadający super moce? Motyw
zemsty? Książka totalnie dla mnie! A przynajmniej tak myślałam przed lekturą Vicious i Vengful. Teraz mogę jednak stwierdzić, że doceniam, naprawdę
doceniam, to co wymyśliła autorka, nie znaczy jednak, że mi się to podobało.
Odcienie szarości
Zacznę od kilku słów o kreacji bohaterów. Zarówno
w pierwszej, jak i drugiej części cyklu możemy spotkać wielu bohaterów, którzy
mieli potencjał, by skraść moje serce, a jednak z pewnych względów się tak nie
stało. Niezwykle podobało mi się to, że żaden z bohaterów nie był to po prostu
biały, lecz balansowali oni wciąż na granicy czerni i szarości (choć raczej tej
ciemniejszej). I naprawdę fascynującym doświadczeniem dla mnie było to, że tak
właściwie w tych książkach nie ma dobrych bohaterów, (chyba że liczymy psa),
ponieważ sprawiało to, że tę historię czytało mi się dość specyficznie. Problem
tkwi jednak w tym, że tak naprawdę jedynie pozornie nie ma tutaj podziału na
„dobrą” i „złą stronę”, a tak naprawdę z pewnych względów, czytelnik wie, kto
tak właściwie jest tym bohaterem, któremu warto kibicować. A szkoda. O ile
ciekawszym mogłaby być dla mnie lektura, gdyby faktycznie nie było wiadomo, kto
jest tutaj tym bohaterem, po którego stronie powinno się stanąć…
Potrafię też docenić kreacje bohaterów i to w jak
małych gestach autorka potrafiła pokazać ich charaktery, to jak zadbała o to
by, postaci te miały ciekawe historie z przeszłości i by ich bycie nie kończyło
się na tu i teraz, i na tym, co dzieje się w książce. Problem tkwi jednak w
tym, że mimo pozornie świetnej ich kreacji, nie potrafiłam poczuć żadnych
emocji względem nich, nie czułam z nimi żadnej więzi, nie kibicowałam im, ale
też nie życzyłam im przegranej, po prostu nic. Mój rozum mocno się tutaj kłóci,
z sercem, ponieważ o ile naprawdę uważam, że Schwab napisała dobrych i
ciekawych bohaterów, tak nie zmienia to faktu, że byli mi oni kompletnie
obojętni, a to odebrało mi sporo frajdy z czytania.
Raz tu a raz tam, czyli kilka słów o
narracji
Schwab
zdecydowała się napisać tę powieść w dość chaotyczny sposób – nie dość, że
skaczemy tu od narracji trzecioosobowych skupionych na konkretnych bohaterach,
tak co chwilę przeskakujemy w czasie, a to do teraźniejszości, a to do
przeszłości i bynajmniej nie do jednego konkretnego punktu w przeszłości, ale
do wybranych jej momentów. I ja, naprawdę staram się zrozumieć, dlaczego
autorka zdecydowała się na taką narrację – bo dzięki niej mogła zachować pewne
asy w rękawie, bo można dzięki temu budować napięcie, a jednocześnie zagłębiać
się w historie konkretnych postaci… Niemniej nie mogę się oprzeć wrażeniu, że
taka narracja, mimo że bardzo poprawna i ciekawa, tak w rzeczywistości, co krok
wybijała mnie z rytmu lektury, a ja to odnajdywałam się w pewnych momentach, to
zaraz czułam się nieco zagubiona, lądując w nieznanym mi momencie tej historii.
Nie rozumiem też, dlaczego w Vengful autorka zdecydowała się na to, by kilka
rozdziałów o konkretnych bohaterów następowało po sobie, później zaś
przeskakiwaliśmy na dłuższą chwilę do innych postaci, a następnie do jeszcze
innych, by dopiero dobrą chwilę później powrócić do pierwszych bohaterów.
Ponieważ skutkowało to tym, że jeżeli kogoś tak jak mnie interesował, tak
naprawdę jeden wątek, to musiałam czekać na jego powrót dość długo, bez
większego zainteresowania czytając resztę. Niby uporządkowany i poprawny, a
jednak kompletnie mi niepasujący sposób prowadzenia narracji.
Ten rewelacyjny pomysł…
Pomysł na wątek
związany z Ponadprzeciętnymi kupił mnie w całości. Ogromnie podobało mi się to,
że istnieją oni w świecie niejako jako plotka, swego rodzaju opowiastka,
krążąca gdzieś po Internecie, w którą niewielu wierzyło. Niesamowicie podobał
mi się pomysł także na to, w jaki sposób powstają takie osoby oraz to, jakie
zyskują oni umiejętności i w jaki sposób jest to powiązane z konkretnymi
postaciami i jej przeżyciami. Momenty dotyczące zyskiwania przez bohaterów mocy
oraz fragmenty, w których odkrywaliśmy jakimi mocami się posługują, to
zdecydowanie moje ulubione sceny w całej książce. Całkiem podobało mi się też
to, w jaki sposób autorka opisywała fragmenty, gdy bohaterowie posługiwali się
mocami – robiła to dość oszczędnie w słowach, a jednocześnie bardzo zgrabnie i
na tyle wymownie, że naprawdę czułam podekscytowanie, wiedząc, że za chwilę,
któryś z bohaterów wykorzysta swoje zdolności. Mam jednak wątpliwości co do
tego, czy tej cudownej podstawy, nie dałoby się wykorzystać po prostu lepiej,
wycisnąć z samego pomysłu nieco więcej. Chyba po prostu oczekiwałam, że
niektóre wątki zostaną poprowadzone inaczej, i po raz kolejny nie udało mi się
dogadać z autorką, co do tego, czego jak oczekiwałabym od tej historii, a tego,
co ona faktycznie stworzyła.
Podsumowując
Vicious i Vengful to dwie naprawdę solidne książki, które czytało mi się
całkiem przyjemnie, i w których dostrzegam mnóstwo zalet. Problem polega jednak
na tym, że o ile rozum podpowiada mi, że powieści te były naprawdę dobre, tak
serce podpowiada mi, że czegoś im zabrakło, a tym czymś była pewna nieuchwytna
iskra, która sprawia, że zamiast stać za szybą i po prostu czytać tę historię,
czujemy jakbyśmy byli jej uczestnikami, odczuwamy ją. Doceniam to, co V.E Schwab
zrobiła w tych książkach, naprawdę, i bez wyrzutów sumienia mogę stwierdzić, że
są to dobre powieści, a jednak jednocześnie czuję, że nie były one, tym w czym
mogłabym się zakochać. Czasami chyba doceniać coś nie znaczy jednocześnie lubić
coś. Tam, gdzie bowiem rozum wciąż walczy z sercem, trudno jednoznacznie
stwierdzić, co sądzi się o danej opowieści.
Czy sięgnę po
kolejną część? Nie będzie to mój priorytet czytelniczy, myślę jednak, że z
czystej ciekawości się na to w końcu zdecyduję.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz