Ariana | Blogger | X X

19.07.2020

Doceniać nie znaczy lubić, czyli (ponownie) o moich mieszanych uczuciach względem serii V.E. Schwab.



Najpewniej tego nie pamiętacie, ale jakiś czas temu pisałam tutaj o moich bardzo mieszanych uczuciach względem serii Świat Verity od V.E Schwab. I najlepszym podsumowaniem tamtego wpisu powinno być chyba zdanie: zakochałam się w pomyśle, ale jego wykorzystanie podobało mi się mocno średnio, choć potrafię docenić jego kilka mocniejszych elementów. Tamto spotkanie z twórczością autorki nie zniechęciło mnie jednak całkiem do poznania innych jej książek, dlatego też sięgnęłam po cykl Złoczyńcy. Negatywni bohaterowie posiadający super moce? Motyw zemsty? Książka totalnie dla mnie! A przynajmniej tak myślałam przed lekturą Vicious i Vengful. Teraz mogę jednak stwierdzić, że doceniam, naprawdę doceniam, to co wymyśliła autorka, nie znaczy jednak, że mi się to podobało.


Odcienie szarości

Zacznę od kilku słów o kreacji bohaterów. Zarówno w pierwszej, jak i drugiej części cyklu możemy spotkać wielu bohaterów, którzy mieli potencjał, by skraść moje serce, a jednak z pewnych względów się tak nie stało. Niezwykle podobało mi się to, że żaden z bohaterów nie był to po prostu biały, lecz balansowali oni wciąż na granicy czerni i szarości (choć raczej tej ciemniejszej). I naprawdę fascynującym doświadczeniem dla mnie było to, że tak właściwie w tych książkach nie ma dobrych bohaterów, (chyba że liczymy psa), ponieważ sprawiało to, że tę historię czytało mi się dość specyficznie. Problem tkwi jednak w tym, że tak naprawdę jedynie pozornie nie ma tutaj podziału na „dobrą” i „złą stronę”, a tak naprawdę z pewnych względów, czytelnik wie, kto tak właściwie jest tym bohaterem, któremu warto kibicować. A szkoda. O ile ciekawszym mogłaby być dla mnie lektura, gdyby faktycznie nie było wiadomo, kto jest tutaj tym bohaterem, po którego stronie powinno się stanąć…
Potrafię też docenić kreacje bohaterów i to w jak małych gestach autorka potrafiła pokazać ich charaktery, to jak zadbała o to by, postaci te miały ciekawe historie z przeszłości i by ich bycie nie kończyło się na tu i teraz, i na tym, co dzieje się w książce. Problem tkwi jednak w tym, że mimo pozornie świetnej ich kreacji, nie potrafiłam poczuć żadnych emocji względem nich, nie czułam z nimi żadnej więzi, nie kibicowałam im, ale też nie życzyłam im przegranej, po prostu nic. Mój rozum mocno się tutaj kłóci, z sercem, ponieważ o ile naprawdę uważam, że Schwab napisała dobrych i ciekawych bohaterów, tak nie zmienia to faktu, że byli mi oni kompletnie obojętni, a to odebrało mi sporo frajdy z czytania.

Raz tu a raz tam, czyli kilka słów o narracji

Schwab zdecydowała się napisać tę powieść w dość chaotyczny sposób – nie dość, że skaczemy tu od narracji trzecioosobowych skupionych na konkretnych bohaterach, tak co chwilę przeskakujemy w czasie, a to do teraźniejszości, a to do przeszłości i bynajmniej nie do jednego konkretnego punktu w przeszłości, ale do wybranych jej momentów. I ja, naprawdę staram się zrozumieć, dlaczego autorka zdecydowała się na taką narrację – bo dzięki niej mogła zachować pewne asy w rękawie, bo można dzięki temu budować napięcie, a jednocześnie zagłębiać się w historie konkretnych postaci… Niemniej nie mogę się oprzeć wrażeniu, że taka narracja, mimo że bardzo poprawna i ciekawa, tak w rzeczywistości, co krok wybijała mnie z rytmu lektury, a ja to odnajdywałam się w pewnych momentach, to zaraz czułam się nieco zagubiona, lądując w nieznanym mi momencie tej historii. Nie rozumiem też, dlaczego w Vengful autorka zdecydowała się na to, by kilka rozdziałów o konkretnych bohaterów następowało po sobie, później zaś przeskakiwaliśmy na dłuższą chwilę do innych postaci, a następnie do jeszcze innych, by dopiero dobrą chwilę później powrócić do pierwszych bohaterów. Ponieważ skutkowało to tym, że jeżeli kogoś tak jak mnie interesował, tak naprawdę jeden wątek, to musiałam czekać na jego powrót dość długo, bez większego zainteresowania czytając resztę. Niby uporządkowany i poprawny, a jednak kompletnie mi niepasujący sposób prowadzenia narracji.

Ten rewelacyjny pomysł…

Pomysł na wątek związany z Ponadprzeciętnymi kupił mnie w całości. Ogromnie podobało mi się to, że istnieją oni w świecie niejako jako plotka, swego rodzaju opowiastka, krążąca gdzieś po Internecie, w którą niewielu wierzyło. Niesamowicie podobał mi się pomysł także na to, w jaki sposób powstają takie osoby oraz to, jakie zyskują oni umiejętności i w jaki sposób jest to powiązane z konkretnymi postaciami i jej przeżyciami. Momenty dotyczące zyskiwania przez bohaterów mocy oraz fragmenty, w których odkrywaliśmy jakimi mocami się posługują, to zdecydowanie moje ulubione sceny w całej książce. Całkiem podobało mi się też to, w jaki sposób autorka opisywała fragmenty, gdy bohaterowie posługiwali się mocami – robiła to dość oszczędnie w słowach, a jednocześnie bardzo zgrabnie i na tyle wymownie, że naprawdę czułam podekscytowanie, wiedząc, że za chwilę, któryś z bohaterów wykorzysta swoje zdolności. Mam jednak wątpliwości co do tego, czy tej cudownej podstawy, nie dałoby się wykorzystać po prostu lepiej, wycisnąć z samego pomysłu nieco więcej. Chyba po prostu oczekiwałam, że niektóre wątki zostaną poprowadzone inaczej, i po raz kolejny nie udało mi się dogadać z autorką, co do tego, czego jak oczekiwałabym od tej historii, a tego, co ona faktycznie stworzyła.

Podsumowując

Vicious i Vengful to dwie naprawdę solidne książki, które czytało mi się całkiem przyjemnie, i w których dostrzegam mnóstwo zalet. Problem polega jednak na tym, że o ile rozum podpowiada mi, że powieści te były naprawdę dobre, tak serce podpowiada mi, że czegoś im zabrakło, a tym czymś była pewna nieuchwytna iskra, która sprawia, że zamiast stać za szybą i po prostu czytać tę historię, czujemy jakbyśmy byli jej uczestnikami, odczuwamy ją. Doceniam to, co V.E Schwab zrobiła w tych książkach, naprawdę, i bez wyrzutów sumienia mogę stwierdzić, że są to dobre powieści, a jednak jednocześnie czuję, że nie były one, tym w czym mogłabym się zakochać. Czasami chyba doceniać coś nie znaczy jednocześnie lubić coś. Tam, gdzie bowiem rozum wciąż walczy z sercem, trudno jednoznacznie stwierdzić, co sądzi się o danej opowieści.

Czy sięgnę po kolejną część? Nie będzie to mój priorytet czytelniczy, myślę jednak, że z czystej ciekawości się na to w końcu zdecyduję.


Moja ocena całej serii:
★★★★★★☆☆☆☆
(dobra)





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz