Mogłabym spróbować wymienić sytuacje, w których lubię sięgać po książki New
Adult, ale prawda jest taka, że łatwiej byłoby napisać kiedy zwykle tego nie
robię. Nie wiem właściwie, dlaczego tak bardzo lubię sięgać po powieści z tego
gatunku, skoro tak wiele z nich jest do siebie podobnych i wszyscy znamy
zakończenie poszczególnych tytułów nim zaczniemy go w ogóle czytać. Chyba
właśnie ta schematyczność sprawia, że te książki są bezpiecznym wyborem, że
chociaż zdarzają się lepsze i gorsze pozycje, tak zwykle w trakcie ich czytania
po prostu dobrze się bawię. I jako, że sięgam po takie historie dość często, są
takie chwile gdy wydaje mi się, że przeczytałam już absolutnie wszystko co
mogłam, i właśnie wtedy zwykle udaje mi się odnaleźć nowego autora (choć zwykle
jednak autorkę) i przekonać się jak on pisze takie historie. Właśnie w takiej
sytuacji, nie mając już żadnych tytułów w zapasie trafiłam na serię Dearest Lex
Martin, która okazała się dokładnie tym czego od niej oczekiwałam.
O poszczególnych
tomach słów kilka
Dearest
Clementine
Dearest Clementine otwiera serie Dearest i robi to w naprawdę dobry
sposób. Historia Clementine i Gavina jest bowiem naprawdę prosta i tak naprawdę
każdemu znana – ona zraniona, obiecała sobie, że już nigdy się nie zakocha, ale
wtedy na jej horyzoncie pojawia się chłopak, przez którego zaczyna kwestionować
swoje postanowienie. Jednocześnie jednak ta zwykłość, czyni tę książkę
wyjątkową. Bardziej rozdmuchana drama pojawia się bowiem już na samo
zakończenie powieści (i była nieco niepotrzebna), ale poza tym ta historia to
raczej opowieść o wychodzeniu ze skorupy, otwieraniu się na świat i powolnym
zakochiwaniu się, które rodzi się za pomocą drobnych gestów i przyciąganiu,
które wciąż jest tu obecne. Bardzo mi się podobało właśnie to, że miłość nie
była tu pełna błyskawic i grzmotów, ale raczej powoli się wyłaniała zza chmur,
wzajemnej fascynacji i pożądania. Przyjemną odmianą byli też główni bohaterowie
powieści, ponieważ o ile Clementine była postacią moim zdaniem sympatyczną,
(choć może nie wszyscy podzielą moją opinię), ale raczej typową dla tego typu
książkę, tą silną, po przejściach, tak Gavin, był, co prawda, jak zawsze super
przystojny, ale jednocześnie był tym sympatycznym, mądrym i dobrym facetem, od
początku do końca historii, nie przeszedł tu więc żadnej ogromnej zmiany.
Pomiędzy bohaterami czuć zaś było przyciąganie od początku do końca, i to nie
to sztuczne, w imię idei „autorka tak napisała, więc tak jest”, ale raczej
takie wypływające ze stron, a taką chemię uwielbiam i bardzo cenię. Na plus
także bohaterowie drugoplanowi i ich obecność w tej powieści. Jednym co mi
nieco przeszkadzało była końcówka, w której autorka moim zdaniem trochę
przeszarżowała, chcąc chyba uczyć tę książkę bardziej dramatyczną, co moim zdaniem
było raczej niepotrzebne. Niemniej nawet to nie zepsuło mi ogólnych wrażeń z
lektury i myślę, że Dearest Clementine to
po prostu dobre, solidne New Adult.
Moja ocena:
★★★★★★★☆☆☆
(bardzo dobra)
#Niewiem o co
chodzi z hasthagami, które autorka wplotła w narrację bohaterki, wiem za to, że
samą książkę czytało mi się naprawdę przyjemnie. Ponownie nie jest to nic
odkrywczego, ale bohaterowie tej powieści byli moim zdaniem po prostu
rozkoszni. Będąc całkowicie szczerą spodziewałam się, że ta powieść, w której
pojawia się po raz setny motyw playboya i szarej myszki, może mnie nieco
zirytować, tym czasem czytało mi się ją naprawdę super, ponieważ relacja Dani i
Jaxa została naprawdę dobrze poprowadzona i napisana – szybkie pierwsze
zderzenie, pustka i niepewność, a potem ciągłe przyciąganie, przeplatane z
kolejnymi problemami. Okazało się bowiem, że Dani to dziewczyna nieśmiała, ale
przy tym niesamowicie szlachetna, a Jax to ten bardzo pewny siebie, może nieco
głupkowaty ale chłopak o dobrym sercu, nie żaden bad boy I może motyw amnezji
był moim zdaniem nieco dziwnym rozwiązaniem, a końcówka ponownie została nieco
przeszarżowana, ale w trakcie czytania mi to nie przeszkadzało, ponieważ co by
nie mówić kibicowałam tym bohaterom i ich miłości. Gdzieś w tle przeplatały się
znane nam już postaci, pojawiły się też nowe imiona i wszystko to sprawiało, że
ta historia wydawał się osadzona w konkretnym miejscu i czasie. Bardzo typowa,
a jednak moim zdaniem również bardzo dobra historia New Adult, której nie
chciałam odłożyć dopóki nie przewróciłam ostatniej strony, ponieważ czytanie
historii Dani i Jaxa dawało mi bowiem naprawdę, sporo przyjemności.
Moja ocena:
★★★★★★★☆☆☆
(bardzo dobra)
Ostatni tom
trylogii i jednocześnie ten, z którym mam największy problem. Na samym początku
tej historii byłam bowiem przekonana, że będzie to moja ulubiona historia
stworzona przez Lex Martin, później jednak wszystko zaczęło się sypać jak z
domek z kart. Zacznijmy jednak od początku: kreacja bohaterów ponownie była tu naprawdę
niezła, zarówno Madeleine, jak i Darren byli sympatyczni, a chemii między tą
dwójką zdecydowanie nie brakowało. Nie były to jednak moje ulubione postaci,
ponieważ zachowanie Madeleine było dla mnie momentami nieco niezrozumiałe, zaś
Darrena o ile zdążyłam polubić w poprzednich tomach, tak na tle innych postaci
wydawał mi się jednak nieco nijaki. Największy problemem mam jednak
z tym, jak autorka poprowadziła tu poszczególne wątki. Wątek dziennikarstwa
zaczął się bowiem naprawdę ciekawie, sprawiał, że cała ta historia wydawała się
ciekawsza później jednak niepotrzebnie moim zdaniem się skomplikował
aż do tego stopnia. Wątek przeszłości pary też był tu moim zdaniem
niepotrzebny. A zakończenie… O ile w poprzednich tomach było trochę
przeszarżowane, tak tutaj autorka puściła wszelkie hamulce i moim zdaniem
zrobiła kompletnie niepotrzebną dramę i skandal, który po prostu można było
sobie odpuścić, ponieważ nie dość że jej rozwiązanie było aż nazbyt oczywiste,
to niczego szczególnego nie dodało to tej historii, a wręcz moim zdaniem trochę
jej odebrało Madeline. Dearest nie jest
najgorszą książką świata, oczekiwałam po niej jednak o wiele więcej niż bycia
po prostu średnią powieścią New Adult. Było dobrze, ale mogło być lepiej.
Moja ocena:
★★★★★☆☆☆☆☆
(przecięna)
W kilku słowach o całej trylogii
Lex Martin i jej
trylogia Dearest nie powaliła mnie na kolana, ale nie tego od niej oczekiwałam.
Chciałam dostać dobre książki New Adult, które umilą mi dzień i dokładnie to
dostałam – schematyczne, ale przyjemne w lekturze powieści. Myślę, że fani tego
gatunku bądź po prostu osoby szukające lekkiej powieści do przeczytania podczas
prażenia się w letnim słońcu powinny dać tej serii szansę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz