Ariana | Blogger | X X

19.12.2021

"But this isn’t a love story", czyli o książce, która złamała moje serce i wyczerpała mnie emocjonalnie

Tytuł oryginału: The Places I've Cried in Public

Autor: Holly Bourne

Wydawnictwo: Usborne Publishing


"It looked like love.

It felt like love.

But this isn’t a love story."


Amelie niedługo po przeprowadzce poznaje w szkole charyzmatycznego Reese. Ale to, co wygląda na miłość, nie zawsze nią jest...

By pozbierać się po toksycznym związku, dziewczyna wyrusza śladami własnej historii, odwiedzając miejsca, w których płakała. Może w ten sposób uda jej się znów odnaleźć siebie.

[książka nie została wydana w Polsce]  


&&&


The Places I've Cried in Public nie jest jedną z tych książek, po które powinno się sięgnąć, gdy ma ochotę się na chwilę rozrywki, czy chwilę odpoczynku przy lekkiej powieści dla młodzieży. Będziecie bowiem przy niej kręcić głową z zażenowania, zaciskać zęby ze złości, irytować się na ludzi i nienawidzić świata. I może w pewnym momencie tak jak ja, zorientujecie się, że płaczecie w ciszy nad wszystkimi, którzy przeżyli to, co główna bohaterka, i tymi, których to czeka w przyszłości. A potem, gdy łzy się skończą, zostanie tylko poczucie pustki i myśl, cholera, jaka to była rewelacyjna książka.


You never know if happy memories are going to become sad ones. They glow and shine in the vast realms of our subconscious, making that part of our brain feel like it’s filled with glitter. We pick them up and cradle them like expensive cats, or wriggle into them like they are jumpers we’ve left to warm on a radiator. Until the day when, for one reason or another, life can suddenly make this happy memory into a sad memory instead. Good memories exist in the naivety of not knowing any better.


To opowieść o nastoletniej Amelie, która niedługo po przeprowadzce, spotyka charyzmatycznego Reese, ale to, co wygląda jak początek historii miłosnej, staje się obrazem toksycznej relacji, w której krok po kroku dziewczyna będzie tracić cząstkę siebie, płacząc przy tym w przeróżnych miejscach. By pozbierać się po tym związku, nastolatka postanawia wyruszyć śladami własnej historii i odwiedzić tytułowe miejsca, w których płakała z powodu tego, co początkowo wydawało jej się miłością.

Moim zdaniem to książka-emocja, która zaczyna się niewinne, ale potem sprawia, że nie tylko zaczynasz czuć się smutna, uronisz jedną, dwie, a może całe morze łez, ale sprawi też, że będziesz się irytować, będziesz się wściekać, i może tak jak ja zechcesz zacząć krzyczeć, a potem gdy przeżyjesz już to wszystko, zataczając przy tym koło kilkukrotnie, dotrzesz być może do tego etapu, gdy zostanie w tobie tylko poczucie emocjonalnego wyczerpania. A to przecież nawet nie jest twoja historia... Moim zdaniem ta książka jest trudna i wyczerpująca emocjonalnie. Jest też w niej coś surowego, coś brutalnego, a żeby posłużyć się przysłowiem: autorka zdecydowanie nie owijała tu w bawełnę i niejednokrotnie pisała w taki sposób, że łamała mi serce. Szczególnie mocno wybrzmiały tu  moim zdaniem fragmenty rozmów Amelie z terapeutką, które to, przyznaje z ręką na sercu,  kompletnie mnie rozwaliły.

Jednocześnie przez to, że towarzyszyłam Amelie po tym wszystkim, a także, dzięki wspomnieniom, tej, która nie jest na to wszystko gotowa, emocje uderzały mnie z dwóch stron.


Sometimes that's all you can do in life, when it comes to pain - try and understand it. We all carry scars and scorch marks around with us. We cuddle up each night with ghosts of damaging memories - we let them swirl around our heads, never able to settle or heal because we can't make sense of this terrible thing that happened to us, and why we're finding it so impossible to get over. You can't force pain to leave until it's ready to.


To też książka-monolog, w której główna bohaterka wciąż i wciąż próbuje zrozumieć co i dlaczego zadziało się w jej życiu; co czuje, co powinna czuć i co jej się wydaje, że czuję; co jest prawdą, a co jedynie fantazją, której usilnie się trzyma. Czytamy więc rozmyślenia głównej bohaterki, które nie są ani proste, ani przyjemne, mnóstwo jest tu bowiem emocji, które trudno jest zrozumieć samej bohaterce i czytelnikowi. Mamy tu więc do czynienia więc tak naprawdę z ciągłym użalaniem się nad sobą, jak mogliby powiedzieć co niektórzy, ale niech mnie piorun strzeli, jeżeli nieuzasadnionym.

I w końcu to książka-ostrzeżenie. Nie w postaci pojedynczego zdania i nie w postaci jednej sceny, ale w postaci całej tej historii, w której przedstawiona została toksyczna relacja z całym swoim ciężarem. To historia o tym, jak łatwo jest nam zignorować nasze własne przeczucia, przeoczyć wszystkie czerwone flagi, które pojawią się w naszej głowie. I w końcu to historia o tym, jak podjąć próbę i uratować siebie, a potem kawałek po kawałku spróbować odnaleźć całkiem nową siebie i spróbować poradzić sobie z tym wszystkim, co nas spotkało. Ta książka mówi o tym, że często mózg nie zgadza się z serem i że warto ufać samemu sobie i własnym przeczuciom.


I’m grieving for the me.

I was before I met you.

The me who trusted people.

The me who trusted that love was a good thing.


Wiem, że zwykle powieści młodzieżowe utożsamiamy z prostymi i uroczymi historiami, z czymś, co jest łatwe i przyjemne w lekturze. Ale czasami mówią one też o tym, co trudne i robią to, tak jak w tym przypadku, w rewelacyjny sposób. I warto dać im szanse, poznać te historie i przeżyć te wszystkie trudne emocje, by coś z tego wynieść, ponoć w końcu najlepiej uczymy się przez przeżywanie

Ważna i przejmująca, a przy tym wciąż dająca nadzieję, że po każdej burzy wychodzi słońce. 

W The Places I've Cried in Public Holly Bourne przeszła samą siebie.


Moja ocena:

★★★★★★★★★☆

(wybitna)

























Brak komentarzy:

Prześlij komentarz