Ariana | Blogger | X X

6.06.2023

Opowieść o słowie, namalowana słowami

 Tytuł polski: Ostatnie światła gasną

Autorka: Hania Czaban

Wydawnictwo: We Need Ya

Jaką siłę mają słowa? I co się stanie, gdy odkryjesz, że posiadają magiczną moc?

Po śmierci ojca Ida spotyka Helenę, która okazuje się członkinią Zakonu Ostatnich Świateł. Kobieta zabiera dziewczynę do Lublina, gdzie znajduje się siedziba tajemniczej organizacji. Tam Ida poznaje Kornela - chłopaka pogrążonego w żałobie, który jako jedyny wydaje się ją rozumieć.

Życie dziewczyny zmienia się w koszmar, gdy dowiaduje się, że jest auktorką, istotą potrafiącą wpływać na rzeczywistość za pomocą wypowiadanych słów. Idą musi zaponować nad swoją mocą i pokonać strach przed własnym talentem oraz trudną przeszłością. Sprawy nie ułatwia fakt, że ktoś za wszelką cenę pragnie jej śmierci.

Synowie Słowa zrobią wszystko, żeby unicestwić auktorów i zdobyć tajemniczy artefakt, którego esencja jest warta więcej, niż jesteś sobie w stanie wyobrazić...

(opis wydawcy)

[współpraca barterowa]


&&&

Ostatnie światła gasną nie tylko opowiadają o słowie, ale wręcz malują świat słowem. 

Chciałabym wierzyć, że czas zapamiętuje zdarzenia, tak jak miejsca odciskają swe piętno na przestrzeni. I że w dowolnym momencie można poprosić czas, żeby oddał nam chociażby na chwilę jakiś swój maleńki wyrywek – fragment przeszłości, który został zapisany w kronice wszechświata.

To właśnie styl Hani Czaban, kreuje bowiem tę historię na coś niezwykłego, pełnego magii i nieuchwytnego klimatu. Jest w nim lekkość, ale też pewna wzniosłość, dzięki, której powstały naprawdę piękne cytaty oraz przede wszystkim plastyczność, dodająca całości niemal poetyckiego pierwiastka.  Mniej więcej do jednej trzeciej tej opowieści ze względu na styl właśnie i samą formę przedstawienia treści, miałam wrażenie, że czytam uwielbiane przeze mnie „Bezgwiezdne morze”. I nie ukrywam, że to właśnie ten sam początek, nieco pogmatwany, oderwany od rzeczywistości i linii czasu, gdy jeszcze nie orientowałam się, co tak naprawdę się tutaj dzieje, sprawił, że moje serce zabiło do tej opowieści nieco mocniej.

Później historia, skręca w nieco bardziej typowe dla swojego gatunku rejony  i chociaż bardziej oczytaną osobę, tak jak mnie, nic tu raczej nie zaskoczy, tak trzeba jej oddać, że została naprawdę dobrze skonstruowana. Widać tutaj, że autorka jednocześnie miała pomysł na to, jaką historię chcę opowiedzieć, i wiedziała jak stworzony przez nią system magiczny ma działać, za co ogromny plus ode mnie.

Czułam jednak, że to dopiero początek całej tej przygody i tutaj zabrakło mi chociażby nieco lepszego zarysowania bohaterów. Zarówno Ida, jak i Kornel, a także pozostałe przewijające się tutaj inne postaci, wydawały mi się jednak nieco wyblakłe, brakowało mi w nich czegoś, dzięki czemu mogłabym się do nich bardziej przywiązać, lepiej ich zrozumieć. Ma to też odbicie w relacjach między nimi, które poza tą Idy z Heleną, były moim zdaniem nieco płaskie. W tym względzie liczę, że kolejne tomy, pozwolą się relacjom i bohaterom trochę się rozwinąć, pokazać.

Na korzyść tej książki wpływają też w moich oczach polskie nazwy w systemie magicznym, a także osadzenie akcji w Polsce, ponieważ czytanie o znajomym Lublinie, Warszawie i jeszcze jednym bardzo bliskim mi miastu, dodawało całości czegoś swojskiego.


Historie lubią, by opowiadano je w kawałkach. Zresztą wystarczy przyjrzeć się z bliska dowolnej opowieści, by dostrzec, że tak naprawdę składa się ona z maleńkich fragmentów - strzępków, które ludzie usilnie próbują złożyć w większą całość i nadać im nowy sens.

 

Ostatnie światła gasną to więc bardzo dobry początek czegoś większego i dobra powieść sama w sobie. Może nie wszystko było idealne, ale spędziłam z nią naprawdę przyjemny czas, dlatego z zainteresowaniem będę rozglądać się za kolejnym tomem przygód Idy i Kornela, ciekawa, jakie jeszcze asy w rękawie ukryła Hania Czaban.

 

Moja ocena:

★★★★★★☆☆☆☆

(dobra)


 


 

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz