Tytuł oryginału: Donde los arboles canatan
Tytuł polski: Tam, gdzie śpiewają drzewa
Autor: Laura Gallego
Tłumaczenie: Karolina Jaszecka
Wydawnictwo: Dreams
Życie Viany, księżniczki królestwa Nortii było idealne, aż do dnia, gdy na jej królestwo napadają okrutni barbarzyńcy. Prawdziwe życie okazuję się, bowiem nie pozbawione przeszkód nawet dla pięknej arystokratki.
Baśniowa powieść o sile, którą każdy z nas kryje w sobie, poświęceniu, przyjaźni i miłości, także tej do ojczyzny.
&&&
Pozycja, o której wcześniej nie
słyszeliście na żadnym z blogów. Pozycja, której opisu nie przeczytaliście.
Pozycja o chwytliwym tytule i urokliwej okładce. Wyobraźcie sobie, że sięgacie
po książkę jedynie na podstawie jej oprawy oraz tytułu i okazuje się, że ta
powieść idealnie wpisuje się w wasz obecny nastrój. Przypadek? Dla mnie
przeznaczenie.
Lepiej być martwym bohaterem, niż żywym zdrajcą.
Najważniejszy elementem tej
powieści, a także jej najsilniejszą jej stroną jest styl w jaki Laura Gallego napisała tę
książkę. A napisała ją niczym baśń, długą, wciągającą, pełną przeciwności losu
baśń. Absolutnie cudownie czytało mi się tę książkę, ponieważ jej rytm mimo
wielu zwrotów akcji, czy trudnych sytuacji, pozostaje w pewnym stopniu
spokojny, a przez to niebywale intrygujący. Narrator opowiada tam o losach
Viany nie niczym młody gawędziarz – nieco chaotycznie, ubogim językiem z
mnóstwem emocji, lecz jak starzec – poukładanie, plastycznie, barwnie
spokojnie, lecz z wyczuwalną dawką sympatii do historii bohaterów. Styl autorki
szczególnie można docenić przy opisach miejsc, dzięki którym czytelnik bez
problemu może wyobrazić sobie kolejne lokalizacje gdzie, znajdują się
bohaterowie.
Sama historia nie wydaje się
oryginalną, a następujących w niej wydarzeń nie trudno jest się domyślić, lecz
mimo to pozycja nie nudzi. Dzieje się tak za sprawą dobrze wykreowanego
królestwa Norti gdzie nie brakuje pałaców, chatek, dziedzińców, mrocznego lasu,
pięknych sukien i kobiet, piastunek, rycerzy, książąt i królów. Wszystkie te
motywy autorka sprawnie ze sobą splata i popycha akcje do przodu, by płynęła
swoim rytmem, i nawet jeśli niektóre wybory z perspektywy czasu wydają się
banalnie, tak w trakcie lektury wydają się najlepszymi z możliwych.
Trzeba też docenić epilog, który
był wspaniałym zwieńczeniem całej historii, taką wisienką na torcie dla całej
historii.
Teraz sama musisz zdecydować (...) czy będziesz dalej słuchaczem, czy wprost przeciwnie, wyruszysz na poszukiwanie własnej historii.
Główna bohaterka w wielu
momentach robi to, czego bardzo nie lubię u książkowych postaci, zachowuje się
bezmyślnie, myśli o tym, jak to jest niezwyciężona i nie przejmuje się innymi.
Mimo że to wszystko tworzy to niemal szablon dla postaci, irytującej, tak Viany
nie mogłam znielubić. Nie mam pojęcia, dlaczego tak jest, nie potrafię znaleźć
ku temu racjonalnego powodu, ale tak jest.
Pozostałe postaci niczym w baśni
opierają się na pewnym schemacie, nie wyróżniają się raczej żadnymi konkretnymi
cechami charakteru, a mimo to niebywale pasują do tej książki i ich niejaka
nijakość w ogóle mi nie przeszkadzała. Byli oni dla mnie cudownymi kompanami w
wyprawie, choć niewiele mogłabym o nich powiedzieć, trudno by mi było ich jakoś
określić.
Kiedy książę wkładał już nogę w strzemię, by dosiąść swego konia, Viana wstrzymała go na chwilę:
– Zaczekaj, ojcze. Proszę, powiedz Robianowi... – głos odmówił jej posłuszeństwa. On jednak zrozumiał ją bez słów.
– Nie martw się, Viano. On już to wie.
Dziewczyna ponownie skinęła głową.
Tam, gdzie śpiewają drzewa to według mnie baśń w rozmiarze XL, z cudownym, bajkowym klimatem, prostymi bohaterami i
pomysłowym światem wykreowanym przez autorkę. Powieść z rodzaju tych, które mogą
porwać was już po pierwszych kilkunastu stronach, by później pozostawiać z
ciągłym pragnieniem powrotu, jeśli nie po to, by poznać ciąg dalszy losów
naszej księżniczki, to do wspaniałej atmosfery, której tu nie brakuje.
Moja ocena:
★★★★★★★★★☆
(wybitna)